poniedziałek, 24 września 2012

18. Did we create a modern myth? Did we imagine half of it? What happen in a thought from now? *

Florence+The machine, Rabbit Heart
***

Na jednym drinku się nie skończyło. Jednak razem z Katią nie mieszałyśmy alkoholi więc rozpoczęcie soboty przyszło mi bez problemu. Zegar wskazywał 7. Miałam już wstawać kiedy dostałam wiadomość od Darrena, że jest problem z aktorami i dzisiejszy dzień mamy w plecy. W tym momencie nie mogłam dostać lepszej wiadomości. Z powrotem nakryłam się kołdrą i zwinęłam się do pozycji embrionalnej. 
Jednakże błoga przyjemność nie trwała zbyt długo ponieważ po dwóch godzinach znów ktoś próbował wyrwać mnie z łóżka. Ponownie obudziło mnie dzwoniące BlackBerry.
- Kimkolwiek jesteś, nawet nie staraj się wyciągnąć mnie z łóżka.- rzuciłam odbierając połączenie.
- A już myślałam, że jesteś pochłonięta pracą. To się świetnie składa. Mam dla ciebie propozycję.
- Vicky, bez kawy nawet nie zaczynaj...- odpowiedziałam przyjaciółce.
- Daj mi 15 minut.- rzuciła szybko i się rozłączyła.
Zdziwił mnie trochę telefon Vicky, ale po chwili zastanowienia stwierdziłam, że przyjaciółka żartuję i dojazd zajmie jej więcej czasu więc ponownie zanurzyłam się w poduszce, kompletnie olewając sytuację. Nic bardziej mylnego. Dokładnie po kwadransie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Damn!
Zaklęłam głośno wkładając przy tym całe swoje serce, po czym leniwie zwlekłam się z łóżka i ruszyłam na dół.
- No na reszcie kochana, ile można czekać. Proszę.- kobieta uśmiechnęła się i podała mi kubek z kawą ze Starbucksa po czym weszła do środka. Popatrzyłam na nią i po chwili zabrałam kubek.
- To ma być kawa? Mówiłam o KAWIE. Takiej z Kolumbii i z ekspresu.
- Nie za duże wymagania?- rzuciła Vicky, śmiejąc się ze mnie.
- Wiesz zawsze można pomarzyć... - dorzuciłam zamykając drzwi.
Nagle Vicky spoważniała i pobladła.
- Co jest?- zapytałam.
- Muszę do toalety, zaraz wracam.- odpowiedziała i wręczyła mi swój kubek, sama pobiegła do łazienki. Ja w tym czasie siadłam w salonie i włączyłam telewizję. Przerzuciłam na program kanadyjski, który wcześniej pokazał mi Jared gdzie mieli informować na bieżąco o wydarzeniach z festiwalu. Akurat pokazywali relację z wczorajszego wieczoru i póki co nie wiedziałam nigdzie Marsów. Po chwili dołączyła do mnie Vicky.
- Już w porządku?- zagaiłam.
- Tak. Jak mi rano powiedziałaś, że masz wolne strasznie się ucieszyłam bo widzisz mam do ciebie prośbę. Muszę kupić sukienkę i potrzebuję pomocy.- powiedziała to po czym posłała mi swój wielki i uroczy uśmiech.
- Że niby ja? Czy ja wiem...- nagle zaczęłam analizować w głowie jak mogą skończyć się te zakupy. Prawdopodobnie wrócę z pusta kartą...
- Błagam. Odwdzięczę się.
- Challenge accepted .- odparłam i obie się zaśmiałyśmy. 
Nagle usłyszałam głos Jareda i oby dwie raptownie odwróciłyśmy głowy w stronę telewizora. Ku mojemu zaskoczeniu stał sam, bez chłopaków. Zaczęłyśmy przysłuchiwać się rozmowie z reporterem aż w pewnym momencie obok Leto pojawiła się Annabelle. Jak zwykle wyglądała pięknie i nienagannie się uśmiechała, co chwilę chwytając Jareda za ramię.
- Annabelle wiem, że z Jaredem jesteście dobrymi przyjaciółmi. Co sądzisz o tym projekcie?
Bardzo gorliwymi przyjaciółmi, pomyślałam słysząc pytanie reportera.
- Miałam okazję widzieć jego urywki już wcześniej i jestem przekonana, że zostanie tutaj doceniony bo na to zasługuję. Poza tym jestem pełna podziwu dla Jay'a, że zajął się jego realizacją.
Jared wyglądał na szczęśliwego. W następnej kolejności dziennikarz zapytał jeszcze o przyszłość zespołu a kiedy wokalista skończył mówić, wyłączyłam telewizor.
- Nie odczepi się od niego.- powiedziała nagle Vicky czym mnie lekko zdziwiła.
- Słucham?
- Nic, nic. Tak plotę, po prostu działa mi na nerwy ta dziewczyna. A tak w ogóle to zamierzasz iść w tym na zakupy???- odpowiedziała kobieta wskazując palcem na moją piżamę w której wciąż byłam.
- Wiesz... jest śliczna.- dorzuciła po czym obie się zaśmiałyśmy.
- Nie gustuje w byle czym.- odparłam. Moja piżama składała się bowiem z długich spodni w różowe kwiatki, które przywoływały na myśl wspaniałe lata 60 i gorące lato miłości. Górę stanowiła czarna koszulka z logiem jakiegoś heavy metalowego zespołu, obcięta tuż pod biustem.- Ale też nie będę cię oślepiać moim blaskiem i włożę coś mniej seksownego.- dodałam z sarkazmem po czym pobiegłam na górę.

Chwilę mi zajęło skompletowanie całego stroju, ale w końcu się udało, byłam zadowolona. Włosy związałam w dość wysokiego kucyka. Co do makijażu, to postawiłam na mocno podkreślone ciemnym cieniem oczy i róż na policzkach. Po skonsultowaniu ostatecznego rezultatu z kobietą w lustrze, wyszłam z pokoju. Na dole czekała mnie miła niespodzianko bowiem Vicky zrobiła mi w tym czasie  dwa tosty i podała sok pomarańczowy. 
- Dziękuję.- odparłam i pocałowałam kobietę w policzek.
Po niespełna godzinie byłyśmy już w centrum handlowym, zaliczając jeszcze po drodze parę razy toaletę.
- To chyba wczorajsze sushi. Ivana uparła się by je zrobić i oczywiście potrzebowała królika doświadczalnego. To był bardzo zły pomysł.
Wytłumaczyła mi się Vicky będąc trzeci raz w ciągu tego dnia w toalecie. Szczerze jej współczułam. 
- A więc czego poszukujemy?- zapytałam przyjaciółkę kiedy miałyśmy wejść do pierwszego sklepu.
- Sukienki na przyjęcie weselne. Wiesz coś takiego sexy i z klasą.
Oczywiście nie skończyło się tylko na tym. Kiedy zauważyłyśmy piękną, ciemno fioletową, zwiewną suknię do ziemi, obie wiedziałyśmy, że to TO. Vicky od razu przymierzyła sukienkę, która leżał na niej jakby była uszyta właśnie z myślą o niej.
- Cudo.- tylko tyle była w stanie wydusić z siebie kiedy przyjaciółka wyszła z przymierzalni.
W pewnym momencie Vicky stwierdziła, że aby zakupy były udane powinnam też sobie coś kupić.
- Przymierz to, błagam cię. Mam przeczucie.- dopingowała mnie dziewczyna. W końcu uległam i przymierzyłam to co mi podała.
- Wyglądasz pięknie. Jeżeli nie kupisz tej sukienki to sama ci ją kupię, słyszysz?- rzuciła Vicky kiedy wyszłam z przymierzalni. Po zastanowieniu, zgodziłam się. Będę miała w czym iść na dzisiejszą imprezę, pomyślałam.
W następnej kolejności zahaczyłyśmy jeszcze o sklep z bielizną.
- Victoria's Secret?- zapytałam widząc jak Vi wchodzi do sklepu.
- Mężczyźni to wzrokowcy, nie zapominaj a dobra bielizna to podstawa. - odparła posyłając mi przy tym uśmiech i łapiąc mnie za ramię wprowadziła do sklepu. Po długich naradach w końcu wybrałyśmy coś odpowiedniego. Vicky wybrał klasyczny komplet w dość odważnym kolorze czerwieni, a ja mają poparcie przyjaciółki bardzo seksowny zestaw
- Nie mam pojęcia dla kogo ja to niby założę.- odparłam gdy opuściliśmy sklep.
- Masz pojęcie. Masz.- odpowiedziała mi pewnie Vicky i wymieniliśmy spojrzenia.
Na końcu całego tego maratonu sklepowego znajdowała się perfumeria. W tym jednym wypadku jednak byłyśmy zdecydowane czego chcemy i po kilkunastu minutach zakończyłyśmy shopping. Jak się okazało w sklepie spędziłyśmy prawie 3 godziny.
- To jak dasz się zaprosić na ten obiad?- zapytałam kobietę kiedy odwiozła mnie do domu.
- Wybacz, ale na prawdę czuję się dziś fatalnie i gdyby nie to, że musiałam zrobić te zakupy pewnie przeleżałabym ten dzień w łóżku.
- Dobra, rozumiem. W takim razie leć już i do zobaczenia.- dodałam na pożegnanie i wysiadłam z samochodu.
W domu napisałam jeszcze do Kati aby dokładnie dowiedzieć się o tej imprezie u jej kuzyna. Następnie zaczęłam przeglądać pocztę i ponownie natknęłam się na list od Oriane o którym zdążyłam już zapomnieć. Musiałam podjąć jakąś decyzję. Wiedziałam, że jeżeli się do niej nie odezwę to ona nie przestanie, skoro już zaczęła. Najbardziej bolało mnie jedno. Przez ten cały czas, choć miała na mnie namiar nawet nie raczyła się odezwać, że wszystko okey. Po prostu zniknęła nie pytając mnie nawet o zdanie. A teraz jakby nic prosi o kontakt. Coś mi tu nie grało. Tak bardzo chciałaby teraz zniknąć i nigdy nie wracać do tego. Jednak tak się nie da. W przypływie chwili poczułam niekontrolowaną potrzebę wyjścia z pokoju, oderwanie się od tego. Wyszłam na korytarz i nagle coś silniejszego ode mnie, zmusiło mnie do wejścia do pokoju Jareda. Miałam lekkie obawy, że nie powinnam ale rozsądek przegrał.

Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, poczułam jakby on tu był. Wszystko w tym miejscu było przesiąknięte jego osobą. Rzuciłam się na łóżko na którym miałam okazję już spać. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Nagle pod głową poczułam coś. Jego piżama. Bezmyślnie chwyciłam w dłoń jego koszulkę i przycisnęłam do twarzy. Pachniała wspaniale. Męsko.
- Oh damn!
Wycedziłam przez materiał. 
- Opanuj się!
Skarciłam samą siebie  po czym odłożyłam piżamę niepostrzeżenie na swoje miejsce i wstałam z łóżka. Następnie skierowałam się do jego szafy i otworzyłam ją na oścież. Kiedy weszłam do wnęki zaczęłam się głośno śmieć.
- No proszę.
Zagadałam sama do siebie widząc wręcz nienaganny porządek. Każde ubranie miało swoje miejsce. Jeżeli ich pedantyczne ułożenie nie przyprawiało mnie o dreszcze, to ich ilość już tak. Same półki z koszulkami zajmowały prawie pół ściany. Szybko zauważyłam, że poukładane były kupkami: T-shirty, podkoszulki i koszulki tzw.koncertowe. Podobnie było z resztą garderoby: bluzki, bluzy, rurki, spodnie,  garnitury, marynarki, etc. Wielki uśmiech wywołały na mojej twarzy starsze ubrania.  Zdziwiła mnie nie wielka ilość krótkich spodenek. Mogłam je policzyć na palcach jednej dłoni.
- No tak, zapomniałam. Te wspaniałe tatuaże na łydkach.
Zaśmiała się sama do siebie. Już miałam wyjść kiedy moje nie poskromione ego znów doszło do głosu. Wróciłam się do półki z koszulkami i wyciągnęłam jedną z dołu.
- Przy tej ilości nikt nie jest w stanie spamiętać wszystkich ubrań...
Zaśmiałam się po czym zabrałam ją ze sobą i zamknęłam szafę. Zgasiłam światło i opuściłam pokój Leto, zostawiając go prawie tak jak go zastałam. Prawie.

***

Na wieczorną imprezę, która według słów przyjaciółki miała być "tylko najzwyklejszą domówką" stwierdziłam, że sukienka, która dzisiaj kupiłam jest odpowiednia. Do tego założyłam wysokie obcasy  i czarną ramoneskę. Nigdy nie ukrywałam się z tym, że lubiłam mocno podkreślać swoje oczy. Dziś też nie zamierzałam więc ponownie zrobiłam mocny makijaż. Po części chyba uważałam, że to dodaje mi odwagi i zmienia postrzeganie mojej osoby na bardziej zaborczą i ostrą. Równo o 21 pojawiła się Katia.
- Świetnie wyglądasz! Siadaj.- powitała mnie przyjaciółka po czym ruszyła z piskiem opon spod domu Leto.- Zapnij pasy. Wiesz, tak na wszelki wypadek.- dorzuciła posyłając mi rozbawione spojrzenie.

Po pół godzinie byłyśmy na miejscu. To, co ukazało się moim oczom wprawiło mnie w osłupienie. Zatrzymałam się. Nie byłam w stanie nic powiedzieć więc tylko spojrzałam na Katię.
- No dobra, może to do końca nie jest tak mała impreza ale nie chciałam cię stresować. Będzie super, mówię ci. Chodź.
Po tych słowach pociągnęła mnie za rękę i ruszyłyśmy a ja zaczęłam analizować to co zobaczyłam. Dom był ogromny.  Na dodatek cały przeszklony przez co było widać z daleka mnóstwo ludzi w środku. Zapierał dech. I jeśli według Kati to była normalna domówka, nie chciałam wiedzieć jak wygląda ta "nienormalna". Z trudem przecisnęłyśmy się przez zatłoczone podwórze i weszłyśmy do środka.
Pierwsze co uderzało to wystrój. Niezwykle nowoczesny. Po drugie, głośna muzyka przez którą aby się przebić należało krzyczeć. No i oczywiście ludzie. Masa ludzi, którzy kłębili się w każdym kącie domu. Atmosfera jak z filmów o nastolatkach, pomyślałam zagłębiając się coraz dalej. Chwilę nam zajęło namierzenie organizatora tej imprezy. Znalazłyśmy go w  jednym z pokoi gdzie wraz z grupką mężczyzn i towarzyszących im kobiet, grał w pokera. Kiedy Katia otworzyła drzwi i weszłyśmy do pomieszczenia, mężczyzna od razu nas zauważył i powitał:
- Moja kochana Katia!- po czym wstał za stołu i przytulił swoją kuzynkę. Następnie zwrócił się do mnie:
- Ty jesteś przyjaciółką Katii? Nicolas Harris. - mężczyzna podał mi dłoń.- Miło, że wpadłaś i mam nadzieję, że będziesz się świetnie bawić. A teraz wybaczcie, ale muszę wracać do gry. Zobaczymy się potem.
- Jasne i powodzenia, pokaż im!- odpowiedziała Katia i zwróciła się do mnie.- Nie wiem jak ty, ale ja to bym się napiła.
- Myślę, że to najlepszy pomysł jak na razie.- rzuciłam i posłałam jej uśmiech.
Po zaopatrzeniu się w coś do picia, ruszyłyśmy na parkiet.  W tym czasie przyjaciółka opowiadał mi o gościach, kto jest wart uwagi, z kim dobrze się rozmawia a kto zna się na żartach i przede wszystkim z kim lepiej nie zaczynać bo zanudzi cię na śmierć. Zdziwiło mnie to, że Katia zna większość z przybyłych ale z tego co mówił mogłam się domyślić, że była blisko związana z Nicolasem i często z nim  imprezowała. Po pewnym czasie jednak, czego mogłam się spodziewać Katia zaciągnęła mnie do grupki mężczyzn.
- Widzisz tych mężczyzn? Są w porządku, to znajomi Nicka. Ten, który siedzi w środku to Roger mój bliski przyjaciel. Chodź, przywitamy się i przedstawię cię. Niko?
- Tak?- odpowiedziałam na zaczepkę kobiety. Popatrzyła na mnie chwilę po czym dodała:
- Jesteśmy tu by się zabawić, pamiętasz? Więc masz się dobrze bawić.
- Postaram się, ale nie będę się narzucać i..- przyjaciółka szybko mi przerwała:
- Nie będziesz musiała, uwierz....- wyszeptała chwytając mnie za rękę.-  Hej, Roger!


Placebo, Meds


Po chwili już nie było odwrotu. Pięciu mężczyzn spojrzało na nas a my się uśmiechnęłyśmy i ruszyliśmy w ich kierunku. Po krótkiej rozmowie dało się zauważyć, że faceci są bardzo sympatyczni i rozmowni. Moją uwagę skupił na sobie Jeremy. Był brunetem i miał 25 lat. Kończył studia informatyczne. Cały czas mnie zagadywał, w końcu namówił na drinka  i taniec. Spojrzałam na Katię ale ta tylko pokiwała mi z aprobatą bowiem sama była zajęta Rogerem. No tak, zostałam sama. No nie sama, z Jeremym!Super. Chłopak nie był nachalny więc szybko zyskał moją sympatię. Poza tym zaserwował nam obojgu kilka kolejek czystej. Miałam z tego niezły ubaw bo założyliśmy się kto wypije szybciej 4 kieliszki pod rząd.

- Poddaję się. Skąd ty pochodzisz? Z Polski? Wy tam jesteście już wprawieni więc to się nie liczy.- odpowiedział niezadowolony kiedy wygrałam zakład. Zaśmiałam się. Jednak to nie był genialny pomysł ponieważ po chwili zaczęło mi się lekko kręcić w głowie. Za szybko wypiłam, nigdy się nie nauczę, cholera!
- Zatańczymy?- zapytał chłopak. Widząc jego uroczy uśmiech nie potrafiłam się oprzeć więc podałam mu dłoń i po chwili już tańczyliśmy.
- Chyba nie będziesz miał nic przeciwko jak oprę sobie o ciebie głowę, co? Kręci mi się ale zaraz przejdzie.- powiedziałam do Jeremy'ego po czym przytuliłam się do niego.
- Nie krępuj się.- usłyszałam w odpowiedzi.
Trwałam tak wtulona w mężczyznę jeszcze przez parę utworów. Było mi dobrze. Nie  myślałam o tym, co będzie jutro. Liczył się ten moment. W końcu po pewnym czasie muzyka zmieniła się na zdecydowanie za szybką a wolna przestrzeń wokół nas zniknęła. Jeremy chwycił mnie za dłoń i wyciągnął na zewnątrz gdzie dołączyliśmy do jego znajomych oraz Katii i gdzie mógł zajarać. Widząc, że chłopak ma skręta również dla mnie, szeroko się uśmiechnęłam. 
Stałam tak opierając się o drzewo i paląc blanta. Choć na dworze czuć było chłód, nie przeszkadzało mi to. Właśnie dzięki temu potrafiłam jeszcze pozbierać swoje myśli w jedną całość. Przez moją głowę zaczęły przelatywać różne obrazy. Głównie były to sceny z ostatnich paru dni. Jared, ten który tak bardzo mnie intryguje i pociąga, teraz znajdował się tak daleko. Choć miałam świadomość, że niedługo wróci, to moje ciało nie. Było spragnione bliskości, co właśnie sobie uświadomiłam. Potrzebowałam tego właśnie dziś. Być może to ta atmosfera tak na mnie podziałała, ale chciałam by ktoś najzwyczajniej w świecie był teraz tylko dla mnie a ja dla niego. Dopalając skręta, wpadłam na pomysł.
- Zrób ze mną shota.- zwróciłam się to Jeremy'ego po czym wsadziłam do ust końcówkę blanta a mężczyzna przejął ode mnie dym, zbliżając swoje usta do żarzącej się końcówki. Ledwie zachowałam powagę ponieważ takie sztuczki strasznie mnie podniecały i poprawiały mi humor. Kiedy wyrzuciłam niedopałek, Jeremy pocałował mnie a ja wyszeptałam mu do ucha:
- Tu i teraz. Po prostu tu i po prostu teraz. Bez oczekiwań, bez obaw. Bez jutra i bez wczoraj... chyba. Daj mi skończyć.- uciszyłam go widząc że próbuje coś powiedzieć.- Ale za to z przytomnością... tu i teraz... i chcę cię mieć...- wyrzuciłam całkiem nieświadomie. Po prostu potrzebowałam go.
Mężczyzna chwycił moją twarz i znów pocałował po czym złapał moją rękę i po prowadził mnie do domu. Przeciskając się na schodach wiodących do pokoi, obleciał mnie lekki strach. Co ja robię? Co ja robię? Zapytywał w nieskończoność głos w mojej głowie, odruchowo nie wiedząc co zrobić, wolną ręka zatkałam lewe ucho, licząc że podziała i o dziwo, echo ucichło. 
Kiedy znaleźliśmy się w pokoju, Jeremy przekręcił zamek w drzwiach po czym objął mnie i przewrócił na łóżko. 
Na powrót zaczęliśmy się namiętnie całować a ja zanurzyłam swoje dłonie w jego włosach, co chwilę nimi targając. Poza przyjemnością nie odczuwałam nic. Trochę mnie to przeraziło, ale w końcu stwierdziłam że to nawet lepiej skoro Jeremy miał być tylko jednorazowym wybrykiem. Wciąż nie odrywając się od jego ust, zaczęłam ściągać z niego koszulę która mi przeszkadzała i zakrywała za wiele. Jego dłonie zaczęły pieścić moje piersi na co tylko jęknęłam. W tym czasie mężczyzna zaczął gładzić swoją dłonią moje nagie udo po czym zrzucił mi z nóg buty. Momentalnie moja dłoń zaczęła drżeć, była przejęta. Byliśmy zbyt spragnieni siebie by kontynuować tą grę więc od razu zabrałam się za pozbycie jego spodni. Z racji, że w każdej chwili mógł nam ktoś przerwać Jeremy pozbawił mnie jedynie dolnej bielizny a zważając na fakt, że miałam na sobie sukienkę było to bardzo łatwe. Kiedy oboje byliśmy już gotowi chłopak wyciągnął jeszcze prezerwatywę ale widząc jak powoli się do tego zabiera, przejęłam ją od niego i płynnym ruchem założyłam. Nasze oczy na powrót się spotkały a na mojej twarzy pojawił się uśmiech widząc minę chłopaka. Typowy facet, dumny.
Po chwili jednak uśmiech ustąpił miejsca spełnieniu, a ja poczułam go w sobie. Jeremy złapał mnie za jedne nadgarstek a drugą dłoń położywszy na udzie, powoli zaczął się poruszać. Nasze oddechy zaczęły się przeganiać. Jednak z każdą chwilą jego ruchy stawały się płynniejsze i szybsze. W końcu nasze głosy zaczęły słabnąć, a ostatni spazm zabrzmiał niespodziewanie głośno. Kiedy nasze pragnienia zostały zaspokojone, bezwładnie opadliśmy. Dochodziła druga, z dołu wciąż dochodziła głośna muzyka. Strużka potu spłynęła z mojego czoła. Pochłonęła nas wewnętrzna cisza.
Leżeliśmy tak obok siebie wpatrując się w sufit a Jeremy trzymał mnie za dłoń, która już nie drżała. Dostałaś to co chciałaś? Zadowolona? Znów dręczyło mnie to przeklęte, drugie ja. Nie miałam siły by powiedzieć cokolwiek do chłopaka. Z resztą cisza była taka przyjemna. Odwróciłam się do niego i przytuliłam a po chwili zmorzył mnie lekki sen. Przyśnił mi się obraz wielkiej ryby, która mogła wydawać się martwa, ale w rzeczywistości była na wykończeniu. Nagle ktoś spytał mnie czy mam zamiar ją usmażyć. Wtedy zobaczyłam, że ryba płacze i przerażona uciekłam. Obudziłam się nerwowo.
Kiedy na powrót spojrzałam na chłopaka, Jeremy leżał wciąż obok paląc papierosa. Chciałam spytać jak długo spałam:
- Ile..
- Godzinę. Dochodzi trzecia.- mężczyzna ubiegł moje pytanie i szybko odpowiedział.
- Muszę zejść na dół i znaleźć Katię.- dodałam zaspanym głosem i podniosłam się do pozycji siedzącej.- Spotkamy się potem na dolę.
Ucałowałam go na pożegnanie po czym poprawiając jeszcze moją sukienkę i zakładając buty, zeszłam na dół. Pierwsze kroki skierowałam od razu po coś do picia. Martini ze spritem. Podwójne. Następnie usiadłam na parapecie chcąc się zastanowić co dalej, ale nie było mi to dane. Nicolas. 
- Jak się bawimy?- zagadał do mnie wesołym i lekko zdartym głosem, popijając swojego drinka. Usiadł na przeciwko i wbił we mnie swoje niebieskie oczy. Momentalnie odwróciłam twarz do okna. 
- Świetna impreza.- rzuciłam zbyt markotnie bo gospodarz od razu podchwycił temat.
- Właśnie słyszę.- rzucił sarkastycznie.- Pytałem o twoje samopoczucie.
Nie miałam ochoty rozmawiać. Najchętniej zostałabym sama, ale Nicolas widząc, że nie dojdzie ze mną do porozumienia, powiedział i złapał mnie za rękę:
- Chodź ze mną. Wiem co na to poradzić.
Nie zamierzałam się podnosić ale mężczyzna okazał się silniejszy i zmuszona ruszyłam za nim. Kiedy zaprowadził mnie na górę, do czegoś na wzór gabinetu, byłam kompletnie zbita z tropu. O co mu do cholery biega, zastanawiając się opadłam na fotel. Znajomy w tym czasie wyciągnął małą, posrebrzaną szkatułkę i podchodząc do mnie pokazał jej zawartość. Lekko zdębiałam.
- Tu znajduję się wszystko czego teraz potrzebujesz. W twoim stanie polecałbym ci tą...- podał mi tabletkę z napisem kiss.- ... i tą, tak to świetne połączenie. No oczywiście wybór należy do ciebie.
Przyjrzałam się pastylką. Druga była zielona i miała narysowany " ? ". Razem świetnie kolorystycznie się komponowały. Nie chciałam wiedzieć, co robi to świństwo.
- Ulepszona formuła ekstazy, o tyle lepsza że daje lżejszy zjazd ale trzyma nie za długo. Świetna sprawa.- powiedział Nicolas odstawiając szkatułkę, przy okazji sam zabrał jedną pastylkę.
- Obyś miał rację.- odpowiedziałam i dłużej się nie zastanawiając połknęłam narkotyk po czym wyszłam na zewnątrz, uzupełniając jeszcze zapas swojej szklanki.
Siedząc na trawie wyciągnęłam swój telefon i przeglądając kontakty zatrzymałam się na wpisie "Jared". Czy jestem gotowa żeby powiedzieć mu prawdę o swoich uczuciach? Ach, pijacki bełkot. Schowałam BB, jednak po 5 minutach wyciągnęłam go z powrotem tym razem naciskając przycisk "Połącz". Kompletnie zapomniałam która jest godzina, było jednak już za późno.
- Hallo?
***


Sobota minęła dość szybko, głównie pod znakiem wywiadów i spotkań oraz kolejnej projekcji filmu. Praktycznie cały czas byliśmy w rozjeździe, co było strasznie nużące. Na dodatek szanowna mamusia opuszczała nas i musieliśmy ją odwieźć na lotnisko. Podświadomie cholernie się z tego cieszyłem.

- No kochani, nie mam pojęcia kiedy się znów zobaczymy. Musicie mnie odwiedzić jeszcze przed świętami, słyszysz Shannon?
- Tak, mamo. - odparł grzecznie brat po czym ucałował ją w policzek.
- No, dbaj o siebie. Jared?- teraz matka zwróciła się do mnie, stanęła naprzeciw mnie i zaczęła poprawiać mi kurtkę.- Proszę cię rozważ to o czym rozmawialiśmy. Ja chcę jedynie żebyś był szczęśliwy.
- Więc pozwól mi na to.- rzuciłem w odpowiedzi.- Musisz już iść.
- Musisz już iść, musisz już iść. Wiem, że macie mnie już dość więc mi tego nie wypominaj.- dodała lekko zdenerwowana kobieta.
- Oj mamo wiesz jaki jest Jared.- brat wyszczerzył się do mamy udając dobrego synka. Good cap, bad cap, pomyślałem. Jak zwykle.- Będzie nam ciebie brakowało, wciąż nie rozumiem po co się przeprowadziłaś tak daleko.
Ruszyliśmy w stronę odpraw i po chwili zostaliśmy sami z bratem.
- A więc do świąt mamusiu.- rzucił Shannon, ten który jeszcze przed chwilą gotów był ją zatrzymać tu na dłużej. Ale to ja jestem tym wyrodnym.- Mamy jakieś plany po pokazie filmu?
- Q&A, ale potem to już nic. A co, ruszasz w miasto?- zapytałem brata przy okazji poruszając znacząco brwiami.
- Tak jakby ci to powiedzieć,  żebyś mi zazdrościł.- zaśmiał się Shann po czym droczył się ze mną dalej.- Kojarzysz numer "Video Games"?
- Tak... Open up a beer, and you say get over here, and play a video game...**- mimowolnie zanuciłem fragment.- Lana del Ray, no i co w związku z tym?
- Elizabeth jak już. Mówiłem ci jak poznałem ją wcześniej a dziś mam okazję zabłysnąć i kto wie...-odpowiedział rozmarzony Shannon.
- Byle byś jej nie przyćmił, panie amancie.- rzuciłem ironicznie do brata, opuszczając lotnisko.



***

- Hej, Jared!
Odwróciłem się i zobaczyłem Annabelle, która zmierzała w moją stronę.
- Dasz się namówić na jakąś kolację po pokazie, co?- zagaiła, posyłając mi uśmiech.
Mając przed oczami głupi uśmieszek Shannona cieszącego się na szykującą mu się randkę, obraz Veroniki- samej w naszym domu, nawet nie chciałem myśleć co się tam dzieję oraz perspektywę spędzenia wieczoru z Tomislavem, stwierdziłem że mogę zaryzykować. W sumie z Annabelle poza polem uczuciowym, dogadywałem się świetnie.
- Czemu nie. To może wybierz jakieś miejsce i spotkamy się po seansie.- zaproponowałem.
- Idealnie. Będziemy w kontakcie. Pa.
Pożegnaliśmy się a ona jeszcze pocałowała mnie w policzek i się rozeszliśmy. 
Kiedy po dwóch godzinach spotkaliśmy się ponownie, na dworze padał deszcze więc schowaliśmy się pod wspólną parasolkę i tak wyszliśmy na zewnątrz gdzie pomimo późnej pory powitał nas tłum ludzi i fotoreporterów. Bez zatrzymywania się wsiadaliśmy do auta i odjechaliśmy.
Restauracja jaką wybrała Annabelle była położona dość blisko, co mnie ucieszyło. Wewnątrz panował bardzo przyjemny, ciepły klimat. To pewnie za sprawą wystroju przywołującego na myśl Indie czy daleki wschód. Dominowały ciemne kolory, złoto i wzorzyste tapety przeplecione mnóstwem małych lampionów. Efekt był imponujący.
Kiedy podeszła do nas kelnerka szybko złożyliśmy zamówienie. Postawiłem na danie z tofu i sałatkę, zaś Ann wybrała potrawę z indykiem. Do tego zamówiliśmy po kieliszku wina.
- Podoba mi się wystrój tego miejsca, ma duszę.- zagadałem kiedy czekaliśmy na posiłek.
- Racja. Byłam tu ze znajomymi, to świetne miejsce i mają wyśmienite jedzenie. Constance zrobiła ci niespodziankę przyjazdem.
- O tak. Wiem, że mój brat maczał w tym palce. Nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz, ja po paru dniach mam dość.- odparłem na pytanie dziewczyny.
- Twoja matka jest... specyficzną osobą, którą po prostu się lubi lub nie. To prawda jest troszkę męcząca, ale bardzo ją szanuję.
- Troszkę?- zaśmiałem się z jej słów na co Annabelle posłała mi znajomy uśmiech.
Kelner w tym czasie podał nam kolację.

Po skończonym posiłku dopiliśmy jeszcze wino, ale z racji że dobrze nam się rozmawiało zasiedzieliśmy się w restauracji. Annabelle znała mój świat i rozumiała co się z tym wiąże. Następnie temat zszedł ponownie na to co było między nami jeszcze jakiś czas temu.
- Wiedz tylko, że nie chcę cię naciskać ani zmuszać do niczego. Cieszę się z tego, że jesteś moim przyjacielem. Brakowało mi ciebie.- odparła kobieta.
Wymieniliśmy spojrzenia ale nie wiedząc co jej odpowiedzieć, tylko dodałem:
- Zbierajmy się, odwiozę cię do hotelu.
Droga z restauracji aż do hotelu minęła nam w ciszy. Było dobrze właśnie tak, po przyjacielsku. Kiedy jednak sięgałem pamięcią do chwil wspólnie spędzonych na wygłupach, za które zawsze obrywałem od Annabelle, zatęskniłem za tym. Ale potem zbliżyliśmy się do siebie i nigdy już nie było tak jak na samym początku. Kokieteryjnie. Przekroczyliśmy pewne granice. Posmakowaliśmy złudnego szczęścia. Nie wyszło, straciliśmy to co wybudowaliśmy.
Kiedy się zorientowałem stałem już przed drzwiami pokoju Annabelle.
- Dziękuję za ten wieczór. Było jak dawniej.- zagadała do mnie na pożegnanie kobieta.
Stałem tak przez chwilę, zastanawiając się co powiedzieć. W końcu rzuciłem:
- Ann, to co się zdarzyło... ja już zapomniałem, nigdy nie byłem na ciebie zły...- pięknie, kłamię jak z nut.- ... po prostu to był szok, taki nagły koniec. Fajnie mieć cię znowu.- skończyłem. Uśmiechnąłem się i chwyciłem ją za palca, kołysząc nim na boki. Oboje się zaśmialiśmy.
- Do zobaczenia.- dodałem i już miałem wyjść gdy nagle Annabelle zatrzasnęła mi przed nosem drzwi po czym przywarła do mnie i zaczęła mnie całować. Zaskoczony jej zachowaniem, stałem jak kołek wbity w ziemię. Zareagowałem dopiero kiedy zaczęła ściągać ze mnie kurtkę i położyłem dłonie na jej głowie.
- Wiesz, że ja...
- Wiem. Niczego nie oczekuję.- przerwała mi i ponownie zamknęła usta. W głowie jeszcze rozważyłem jej słowa. Znałem ją na tyle by wiedzieć, że nie kłamie. Nie należała do kobiet, które po wspólnej nocy domagały się od razu deklaracji. Była raczej jedną z tych, które są gotowe zawalczyć o to co im się należy, bez narzucania się. Poddanie się chwili było by jak impuls do działania, pomyślałem.  W końcu poddałem się mojej naturze i pozwoliłem by Bart, który krył się gdzieś wewnątrz mnie też się zabawił.

30 Seconds to Mars, A Modern Myth

Nie mogłem i nie zamierzałem zostać u Annabelle na noc by rano dowiedzieć się jaki to mamy niby romans. Tak więc zebrałem swoje rzeczy i powoli się ubrałem. Kiedy miałem wychodzić spojrzałem jeszcze na kobietę. Wyglądała jak aniołek, podszedłem do niej i szczelnie otuliłem ją kołdrą po czym ucałowałem ją w czoło. Przebudziła się.
- Śpij dalej, ja muszę wracać. Przepraszam.
Wyszeptałem jej do ucha na co kobieta tylko zamruczała i obróciła się na drugi bok. Zgarnąłem jeszcze ze stolika swoje Black Berry i wyszedłem z hotelu. 
Deszcz choć już nie tak intensywny wciąż padał. Stojąc przed samochodem zauważyłem jak krople deszczu ślizgają się po przedniej szybie. Ganiały się. Wtedy pomyślałem o tym jak trudno czasem dotrzeć do drugiej osoby.  W co ja się właściwie wpakowałem, pomyślałem o tym co zaszło między mną a Annabelle. Dałem jej złudzenie. Ostatni raz rzuciłem okiem jak deszcze zmywa wszystkie brudy tego miasta. W głębi zapragnąłem by przyniósł oczyszczenie i mi.


***


Do hotelu wróciłem przed trzecią. Ciekawiło mnie czy Shannon powrócił sam czy ze swoją zdobyczą, ale słysząc jedynie ciszę pod jego drzwiami, zrezygnowałem i udałem się do siebie. Nie marzyłem w tej chwili o niczym innym jak gorący prysznic. Kiedy w końcu wylądowałem w swoim łóżku, gotowy by zasnąć, rozdzwonił się mój telefon. Fuck! Zostawiłem go w spodniach. Niechętnie się podniosłem i odebrałem nawet nie patrząc na wyświetlacz:
- Hallo?
- Cześć Jay.- odpowiedziała mi Veronica. Raptownie usiadłem na łóżku, zastanawiając się co się mogło stać, że dzwoni, pomijając już fakt, że w środku nocy.
- Co jest młoda?- próbowałem być wyluzowany. W słuchawce było słychać odbijającą się echem muzykę.- Gdzie jesteś?
- Wszystko jest w porządku.- po tonie głosu poznałem, że jest już lekko wstawiona a skoro mówiła że jest ok, mogło tak wcale nie być.- Nie mogę zadzwonić od tak???
Rozbawiła mnie. Już chciałem jej powiedzieć, że pewnie, ale nie o 3 nad ranem. W końcu wydusiłem:
- Zawsze możesz.
Na chwilę zapadła cisza, słychać było jedynie muzykę w tle. Nie wiedząc co zrobić, czekałem na jej słowa. Słyszałem jak ciężko wzdycha.
- Wiesz jak nazywają się czterej jeźdźcy apokalipsy?- zapytała w końcu zmieniając ton głosu na bardziej radosny. Zdziwiła mnie, to chyba mało powiedziane.
- Nieee.- odparłem po namyśle.
- Armia, małżeństwo, kościół i bank. Usłyszałam to dzisiaj.
 W odpowiedzi wybuchłem śmiechem. Ktoś zdecydowanie przyswoił za dużo promili.
- Dobra, zagięłaś mnie, ale nie pij już więcej. Przerażasz mnie.- dodałem, żartując na co usłyszałem tylko westchnienie.
- Jared...-po chwili zaczęła już poważnie. Nie chcąc jej przerywać, tylko słuchałem.- Do czego to wszystko zmierza? Gdzie MY tkwimy? Nie masz pojęcia jak bardzo czuję się zagubiona. Miałam dzisiaj dziwny sen, wiesz? Widziałam, płaczącą rybę, miałam ją zabić ale nie potrafiłam bo w jej smutnych oczach zobaczyłam odbicie swojego życia. Matko, ale pieprzę... ale do rzeczy. Chciałam ci  tylko powiedzieć, że...- dziewczyna znów przerwała.-... że przy tobie wszystko wydaje się być proste. Chciałabym móc zatrzymać czas kiedy się do mnie uśmiechasz bo wtedy jest tak... błogo. Może to zabrzmi głupio,  nie dbam o to, ale chciałabym byś...
Nagle Veronica przerwała. Usłyszałem jak ktoś ją zagaduje a ona coś odpowiada.
-Byś, co?- zapytałem zaciekawiony.- Veronica!
- Przepraszam cię, ale muszę kończyć. 
- Nie dopowiedziałaś!- rzuciłem głośniej, ale jej już nie było. Rozłączyła się.
Nie zamierzałem tak tego zostawić, wybrałem ponownie jej numer, ale nikt nie odebrał. Powtórzyłem próbę dwa razy, w końcu stwierdziłem, że to nie ma sensu bo nie odbierze. Jej telefon wyprowadził mnie z równowagi, teraz to już na pewno nie usnę. Wyszedłem z łóżka i otworzyłem okno. Wciąż padało, nie zastanawiając się usiadłem na parapecie. Spojrzałem w dół. Widok z dziewiątego piętra nie szokował, ale może dlatego, że rozmyślałem o czym innym.
Po kilkunastu minutach podjąłem decyzję, co zrobić dalej. Dotknąłem ręka swoich włosów, od zacinającego deszczu byłem cały mokry. W końcu zamknąłem okno i zdjąłem z siebie przemoczoną koszulkę. Nie będę analizować, po prostu spróbuję. Muszę się przekonać czy dobrze wybrałem, czy rzeczywiście... kocham?. Zostając jedynie w spodniach, wślizgnąłem się z powrotem do łóżka i leżąc nie ruchomo zacząłem nasłuchiwać odgłosów nocy. Nocy, która wydawała się nie mieć końca. I thought I could organize freedom, how American of me. This is who I am. You figured it out, didn't you?...***


***

Nawet nie mam pojęcia kiedy w końcu udało mi się zasnąć. Z racji tego, że na niedzielę mieliśmy zaplanowany jedynie występ w programie telewizyjnym, mogłem się wyspać. Z łóżka wyrwało mnie pukanie do drzwi. Spojrzałem na zegarek, była 13. Z rezygnacją otworzyłem drzwi.

- Nie mów, że dopiero wstałeś?- powitał mnie Chorwat wchodząc do środka.- Wstałeś.- stwierdził i usiadł na łóżku.
- Późno zasnąłem. A co świat się zawalił?- zażartowałem kierując się do łazienki.
- Z Shannonkiem się założyliśmy czy nocowałeś w hotelu. Punkt dla mnie.- usłyszałem w odpowiedzi.- Mam cię zabrać na dół bo za godzinę mamy być na tym wywiadzie. Jeśli ci życie miłe to się pośpiesz, Emma nie jest w nastroju. ja też. A swoją drogą, ja zawszę od niej obrywam za was.- zagadywał do mnie gitarzysta kiedy się ubierałem.
- Jasne, będę na dole za 10 minut, możesz jej przekazać.
- Się robi. Aha i mam newsa.
Na te słowa wychyliłem się z łazienki i spojrzałem na przyjaciela. Zawsze gdy tak mówił było to coś fajnego. Niezawodnie najlepiej poinformowany, always
- Dajesz.
- Nasz brodacz miał UDANĄ randkę. Siedzą z Laną na dole, a nie sory...- przerwał i poprawił się.
- Z Elizabeth- powtórzyliśmy oboje.
- Czekają na nas.- dokończył i wyszedł wciąż się uśmiechając.
Wróciłem do łazienki i dokończyłem toaletę. Przed wyjście spróbowałem jeszcze raz zadzwonić do Veroniki, ale telefon nie odpowiadał. Był wyłączony. Zaniepokoił mnie to lekko, stwierdziłem, że spróbuję jeszcze potem. W windzie natknąłem się na Emmę, która rzeczywiście nie była zbyt rozmowna. Jak zwykle poinstruowała mnie co mam robić i kiedy. 
- A tak odchodząc od tematu, słyszałaś nowinę.- zagadałem do niej gdy skończyła mówić i zaśmiałem się. Liczyłem, że poprawię jej humor. Spojrzała na mnie wymownie i dodała:
- Tak, nic nie interesuje mnie bardziej jak seksualne podboje Shannona, twoje romanse i załamania emocjonalne Tomislava. Nie mam pojęcia jak mogłam żyć bez tej wiedzy.- rzuciła sarkastycznie na co się zaśmiałem a kobieta nie mogąc się już dłużej powstrzymywać, uśmiechnęła się.
- Emmo, brakuje ci już niewiele. Praktyka czyni mistrza, powinnaś się ode mnie uczyć. Ten poker face.- dodałem po czym podrapałem się teatralnie po brodzie. Przyjaciółka w odpowiedzi zdzieliła mnie z łokcia po czym wysiedliśmy z windy.
- Dzieciak.- odpowiedziała.
- Pozerka.- rzuciłem rozbawiony jako kontrę.
Obiad choć dla mnie to było wciąż śniadanie, przebiegł nawet w przyjemnej atmosferze. Wszystko za sprawą towarzystwa Lany, która wcześniej nie robiła na mnie zbytniego wrażenia, ale dziś- kiedy ją poznałem bliżej wydała się sympatyczna choć czułem, że jest przebiegła. Niebezpieczna. Shannon nie był tego świadomy, wpatrywał się  w nią jak w obrazek.
- Wybierzemy się gdzieś wieczorem?- Shannon zwrócił się do kobiety.
- Jasne.- odpowiedziała i pocałowała go w policzek. Jak uroczo, doprawdy, pomyślałem.- Wydaje się, że świetnie się dogadujecie jako zespół. Zazdroszczę wam tego.- rzuciła w pewnym momencie Elizabeth.
- BO TAK JEST. Traktujemy siebie na wzajem jak rodzinę bo tak się czujemy.- rzuciłem bezwiednie na co Shann zmierzył mnie gniewnym wzrokiem.- Zamieniłabyś karierę solową na zespół?- kontynuowałem.
- Nie jestem w stanie przewidzieć co bym zrobiła, ale gdybym trafiła na odpowiednich ludzi... nie wiem.- tłumaczył się Lana.
- Co sprowadza cię do Toronto, trasa?- wtrącił się Tomo, najwidoczniej nie chciał pozwolić na rozwój tej konwersacji, ponieważ wiedział, że nie podoba mi się twórczość piosenkarki. Nie podoba nie oznacza jednak, że nie akceptuję. W sumie byłem mu wdzięczy i wróciłem do swojego posiłku.
Kiedy zbieraliśmy się do wyjście Shannon i Tomo wyszli gdzieś z Emmą na chwilę a ja zostałem sam z Laną.
- Chyba nie bardzo mnie ludzie czego nie rozumiem bo wcale mnie nie znasz. Mam takie wrażenie Jared.- powiedziała w pewnym momencie.
- Źle ci się wydaje. Masz rację, nie znam cię ale po prostu czasem jestem lekkim arogantem, przepraszam.- powiedziałem to i wyciągnąłem do niej dłoń.- Zacznijmy od nowa. Jared.
- Lana.
- Wiedziałem!- nagle krzyknąłem ciesząc się jak dziecko na co kobieta posłała mi uśmiech i spojrzała na mnie ze zmieszaniem. Wytłumaczyłem się.- Wiedziałem, że się tak przedstawisz chociaż nazywasz się Elizabeth. Shannon wciąż nam to wypomina: Elizabeth, nie Lana.- sparodiowałem brata i kobieta się zaśmiała.
- W sumie to chciałam z tobą o czymś porozmawiać.- powiedziała po chwili i uśmiechnęła się do mnie.


Smashing Pumpkins, Shame

***

Wszystko co działo się wokoło mnie wydawało się tak mało realne. Uczucie niesamowitej euforii przenikało moje ciało począwszy od głowy aż po same palce stóp. Na zmianę z błogostanem odczuwała totalną obojętność na wszelką czasoprzestrzeń. Wyczulone bodźce zewnętrzne rejestrowały tyle rzeczy. Gwiezdne punty migające mi przed oczami zlewały się we fragmenty nieziemskiego wirażu. Następnie warstwy koloru zaczęły się przenikać tworząc z napływem białego, oślepiającego światła coś na wzór mlecznej drogi. Zygzakowate linie bardzo jasnego światła, które w nie wyjaśniony sposób przekształciły się w nabrzmiałe chmury jeszcze bardziej podświetlały kontrast kolorów. To wszystko fascynowało.

Do mojej świadomości docierały jedynie stłumione głosy a ciało odczuwało uścisk dłoni i ciągły ruch. Choć wydawało się to nie możliwe, przemieszczałam się. Zmieniały się gamy kolorów. W pewnym momencie apogeum wizyjnego zachwytu stał się kawałek zlekceważonego wcześniej linoleum. Jak mogłam nie dostrzec jego nadzwyczajnego piękna i głębi?Jednak nie dane było zgłębić mi tego kawałka podłogi bowiem znów przemieszczałam się. Wbrew swojej woli a może właśnie zgodnie z nią.
Niespodziewanie drogę wgłąb boskiego świata zagrodziło mi nieznane wcześniej uczucie. Nieznane?Tak. Przed oczami rozgrywał się spektakl cieni, które przenikały się, pogrążając zupełnie ludzkie kształty. Poczułam jak przeszywa mnie coś na wzór pinezek albo igieł, które leniwie wędrują po mojej twarzy. Nie potrafię stwierdzić czy jest to przyjemne czy nie. Nie znam tego uczucia ale fala zadowolenia uderza mnie. Czuję się dobrze choć zaskakująco psychodelicznie. Czerwony punkt wciąż zagradza mi drogę. Spadam, ale jest przyjemnie. W końcu tracę to co nazywam świadomością.

***


- Obudź się!!!

Osobnikiem, który był tak niegodziwy,  że próbował zawzięcie mnie obudzić okazała się Vicky. Victorio Bosanko, przepadnij! Po 10 minutach natarczywego szturchania za ramię, otworzyłam oczy  to co ujrzałam, zwiastowało kłopoty. Od razu tego pożałowałam. Mina kobiety mówiła sama za siebie, chyba miałam przerąbane. Jedyną rzeczą która martwiła mnie bardziej był mój stan. Leżałam na sofie w salonie i czułam jakby moje kończyny były z żelaza. Nie mogłam się nawet poruszyć, to było zbyt trudne. Vicky pochyliła się nade mną i chwyciła za podbródek. Dopiero teraz zauważyłam jak przeraźliwie blada była i przestraszona. Momentalnie starałam się przypomnieć sobie co się wydarzyło na imprezie i jak dotarłam do domu. Nic. Wszystko urywało się w połowie. Miałam mały problem. Vicky nie musiała się odzywać bym wiedziała, że nic kurwa nie jest dobrze.
- Vicky....
- Po pierwsze mam ochotę cię zabić jak matkę kocham! Nie masz pojęcia co mi zaserwowałaś. Po drugie, wstań.- przerwała mi i pomogła wstać. Usiadłam.- Do łazienki. Idziemy!
Aby wstać zebrałam w sobie wszystkie swoje siły bowiem kończyny ściągały mnie na dół. Ledwo szłam, ale dzięki pomocy przyjaciółki w końcu trafiłam do łazienki.
- A teraz spójrz tam.- powiedziała kobieta i wskazała na lustro. 
Pierwszy raz widziałam tak przerażoną a zarazem opanowaną Vicky. Skoro kazała mi podejść do lustra, sprawa była poważna. Niepewnie przesunęłam się i wtedy zamarłam.
- Oooooooo kurwa. K.u.r.w.a.m.a.ć
Od ruchowo przyłożyłam rękę do obiektu mojego szoku i momentalnie tego pożałowałam bowiem warga cholernie bolała.
- Mam pieprzonego kolczyka. Nie wierzę.
Ledwo wydusiłam z siebie i czując jak paraliżuje mnie strach odwróciłam się do kobiety.
- Vicky, co jest?- zapytałam widząc jak zmienia się jej wyraz twarzy. Po chwili zwymiotowała. Jeszcze ją trzymało. W tym czasie ponownie wróciłam do oglądania swojej twarzy. Jak? Jak kurwa do tego doszło przecież... i nagle zobaczyłam coś gorszego. Odwróciłam głowę  w prawo i ręką podniosłam opadające na lewy bok głowy włosy. Poczułam jak do oczu napływają mi łzy. Po chwili już się nie kontrolowałam i płakałam ledwie łapiąc oddech. Miałam wygolony bok głowy. Opadłam na brzeg wanny chowając twarz w dłoniach.
- Wyjdźmy stąd.- usłyszałam nad sobą głos Vi, która pomogła mi wstać. Wróciłyśmy do salonu w kompletnej ciszy.
Nie wytrzymałam i przytuliła się do Vicky z całej siły, dziękując temu na górze że była przy mnie właśnie teraz. Minęło sporo czasu, zanim opanowałam płacz. W tym czasie przyjaciółka podała mi kawę i zaczęła mówić:
- Zacznijmy po kolei. Na początek, gdzie masz telefon?
Na jej słowa przetarłam twarz i zaczęłam rozglądać się za torebką. Dostrzegłam do na fotelu i po chwili podałam BB kobiecie.
- Wyłączony.- dodała i włączyła urządzenie po czym mi je oddała i kontynuowała.- Jestem tu bo Jared nie mógł się do ciebie od wczoraj dodzwonić. Mówił, że miał od ciebie dziwny telefon w nocy a potem cały czas nie odbierałaś. Poprosił bym sprawdziła co się dzieję. Przyjeżdżam i dzwonię, ale chwytam za klamkę, drzwi otwarte.
Przerwała i starała się opanować złość i napływająca ochotę nakrzyczenia na mnie.
- W każdym razie, przeraziłam się cholernie. Znalazłam cię śpiącą na sofie. Zauważyłam kolczyka i się przeraziłam, próbowałam cie obudzić z 10 razy ale nic. Cholernie się zdenerwowałam. Wiesz ile tu siedzę?  Pięć godzin. I cały czas czekałam aż się obudzisz.
Skończyła mówić i wbiła we mnie swój wzrok. Była zła.
- Matko, Vi przepraszam cię za wszystko.- tylko tyle była w stanie powiedzieć zanim na powrót nie zaczęłam płakać.
- No już, głuptasie. Chodź tu.- odezwała się i zbliżyła się do mnie aby się przytulić.- Kim ja jestem żeby cię oceniać, co? Jestem twoją przyjaciółką i mam cię wspierać, ale wiesz żeby nie było tak kolorowa, masz na głowie Jareda.- dodał lekko się uśmiechając.
- Co mu powiedziałaś?- zapytałam nieśmiało obawiając się najgorszego.
- Prawdę.- odpowiedziała lecz zaraz dodała.- Że  śpisz sobie smacznie.
- Vicky, dziękuję.
- Nie dziękuj, będziesz się tłumaczyć.- odparła i pogłaskała mnie po głowie. Siedziałyśmy tak w ciszy aż w końcu przyjaciółka się odezwała:
- Kolczyk no okey, ale co ci strzeliło z tym bokiem?
Obie się zaśmiałyśmy a ja opowiedziałam Vicky wszystko, co pamiętałam. Po wysileniu mózgu, przypomniało mi się jeszcze parę szczegółów. Wczoraj chciałam mieć kolczyka, pamiętałam to ale fryzury nie mogłam rozszyfrować.


Kiedy wypiłam kawę poszłam się ogarnąć a Vicky zgodnie z daną mi obietnicą miała dziś nocować u mnie. Biorąc prysznic nagle mnie olśniło. Wyskoczyłam jak poparzona i zakładając najzwyklejsze ubranie jakie miałam pod ręka pobiegłam do torby której od momentu przyjazdu jeszcze nie rozpakowałam.
- No gdzie to jest....
Mruczałam sama do siebie wyrzucając rzeczy aż w końcu znalazłam kosmetyczkę i poszukiwane opakowanie. Biegłam na dół w myślach wypominając sobie jaka jestem genialna.
- Już wiem!- wbiegłam do salonu krzycząc na co Vicky aż podskoczyła, przykładając sobie rękę do serca.
- Czy ty na prawdę chcesz się  do igrać, na zawał bym zeszła! CO?!- spoważniała widząc co jej podaję.
- Sprawdź tylko czy jest jeszcze przydatny bo trochę leżał. No co? Myślę, że to wcale nie zatrucie kochana Vicky...- powiedziałam radośnie do przyjaciółki posyłając jaj na uspokojenie szeroki uśmiech.- ... tylko przypadłość stara jak świat. Jeżeli się nie mylę to będziemy mieć małe...
- Cii!
- ...Mofoski!- dokończyłam strasznie się ciesząc.- No już, do łazienki.- ponagliłam Vi, widząc jak ogląda pudełeczko.
Po kilkunastu minutach Vicky w końcu opuściła toaletę z miną z której nie wiele mogłam wywnioskować.
- No i ???- zapytałam cały podniecona, ale nie doczekawszy się odpowiedzi wyjęłam jej test z ręki. Dwie czerwone kreski.
- O matko, Vicky gratuluję!- wykrzyczałam przyjaciółce do ucha i zaczęłam ją ściskać. Widząc jednak jej otępienie, przestałam skakać.- Oczywiście lepiej się upewnić jeszcze u lekarza. Vi? Co jest?
- Po prostu to dla mnie duży szok, brałam ciąże pod uwagę, ale... - kobieta się zamyśliła.-... kurde, nie mogę w to uwierzyć- dodała w końcu z entuzjazmem a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Udałyśmy się do kuchni. Planowałyśmy obejrzeć jakiś film wiec należało by przygotować też coś do przekąszenia.
- Już widzę minę Tomo, przecież on oszaleje z radości.- zagadałam do przyjaciółki.
- Veronica? Póki co może to zostać między nami. Muszę wybrać dobry moment by mu powiedzieć.
- Jasne.
- I nie wygadaj się przed Leto.- dorzuciła matczynie Vicky.
- A skoro mowa o nich... to też chciałabym cię o coś prosić. To, co się wydarzyło...
- Zostanie między nami.- dokończyła za mnie kobieta po czym uścisnęła mi dłoń.
- Dobrze mieć cię za przyjaciółkę.- odparłam.- Ale jak ja wytłumaczę TO?
Odwróciłam się do niej i wskazałam nową fryzurę oraz kolczyk. Kobieta popatrzyła z rozbawieniem na mnie.
- Powiesz, że zmieniłaś image. Masz szczotkę?
Po kilku minutach zobaczyłam co przyjaciółka miała na myśli. Posadziła mnie na stołku i zabrała się za moje włosy. Kiedy skończyła miała na głowie kitka eksponującego lewy bok głowy. Ku moim obawą nie wyglądało tak źle, a nawet zaczęło mi się podobać.
- Wszystko jest kwestią uczesania. Jeżeli rozpuścisz włosy prawie tego nie widać a czesząc się tak podkreślisz to. Teraz ten kolczyk ci pasuję.- pocieszyła mnie kobieta stojąc przede mną.- I przede wszystkim zaakceptuj nowy wygląd bo inaczej nikogo nie nabierzesz.
W tym co mówiła była prawda. 
Podeszłam do lustra i spojrzałam na własne odbicie. Właśnie wyglądałam tak jak kiedyś siebie sobie wyobrażałam. Miałam dziwaczną fryzurę, czerwone włosy, kolczyka, tatuaże. Blizna po niedawnym wypadku i prze ćpane oczy dopełniały looku. Ewidentnie zaczęłaś się staczać, rzuciła mi kobieta z lustra. 
- Od poniedziałku imprezuję zdecydowanie mniej intensywnie.
Ostatni raz zmierzyłam kobietę w lustrze i wróciłam do Vicky.

***

Zaskoczenie? Oburzenie? Rozczarowanie? Ciekawość? Współczucie? Radość? Co czujecie :) Mam nadzieję, że spodobało się wam to bo włożyłam w ten rozdział  dużo jak chyba jeszcze nigdy. Po prostu troszkę mnie poniosło :)A akcja z Jeremym, co myślicie?:) Pomyślałam że warto poćwiczyć przed rozwojem akcji;) Dla pocieszenie(lub też  nie) dodam, że Jeremy w odróżnieniu od Annabelle zrozumie, co znaczy "przyjaciel na jedną noc" . Czekam na wasze konstruktywne opinie :D

Czytam=Komentuję
P.S. Mała niespodzianka, kto zauważył zmianę? :) dodam tylko, ze właśnie tak będzie wyglądał w wyobrażeniu V. Jared po powrocie! :D

Provehiti in altum! 

Forever!







* "Czy stworzyliśmy jakiś współczesny mit? Czy połowę z tego wymyśliliśmy? Co wydarzyło się teraz w myśli?..."- 30 Seconds to Mars, A Modern Myth.
** Otwierasz piwo i mówisz "chodź tutaj i zagraj w grę video"- Lana del Ray, Video games.
*** Myślałem, że mogę stworzyć wolność. Jakież to amerykańskie z mojej strony. Oto kim jestem. Zdążyłeś się już zorientować, prawda?- Bjork, Hunter.

9 komentarzy:

  1. Mówiąc "zmianę" masz na myśli zdjęcia po prawo? ;D Ogólnie odkąd otworzyłam stronę, to nie mogę ze zdjęcia Tomislava z kociakiem xD

    A rozdział był... no ten... hknkjsbwehjnjaksdgbhnkajsjdskjabndjkbn. CUUUDO! *.* ♥ Tyle akcji, że aż nie wiem co pisać! Akcja z telefonem do Jareda... aaa...♥ Geniusz.
    Ale mam złe przeczucia, co do "Elizabeth". Nie chcę żeby przekręciła Shanimala! >.< No ale zobaczymy. Już się nie mogę następnego doczekać ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. A więc w zasadzie to nie wiem co napisać, Veronika nieźle pobalowała na tej imprezie, narkotyki potem kolczyk i włosy, jestem ciekawa reakcji chłopaków jak wrócą z Kanady :D Vicky jest w ciąży cieszy mnie ten fakt bardzo, będzie fajnie :) Śmiać mi się chciało jak Niko zabrała tą koszulkę z szafy Jareda. Napisałaś "A akcja z Jeremym, co myślicie?:) Pomyślałam że warto poćwiczyć przed rozwojem akcji" czyżby miało się szykować to samo tylko z Jaredem? :D Ciekawie, czekam na następny.
    Pozdrawiam, Żaneta ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolczyk i wygolony bok.Jak to czytałam to prawie popłakałam się ze śmiechu ! Boże,chciałabym to zobaczyć na własne oczy.
    Więc może od początku.Czytam twoje opowiadanie od jakiegoś czasu ale dopiero teraz komentuje,w sumie to sama nie wiem dlaczego.
    Pozdrawiam i czekam na następny ! Pozdrawiam xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yello :) miło że podzieliłaś się swoim zdaniem. Mam nadzieję, że jeszcze je usłyszę ;) Trzymaj się.

      Usuń
  4. Zadziwiłaś mnie! ;o
    Pokochałam ten rozdział, czytam go już 3 raz! <3
    Co do nocy Jareda z Annabell , musze przyznac jestem zaskoczona.. Zanim wyjechał był pełen radości bo po woli zaczęło układać mu się z Nicko , a tutaj taki zwrot akcji? :D
    Nowy look Veronicki! jedyne co pierwsze przyszło mi na myśl to "o fuck!" :d Kolczyk i zgolone włosy? Xo No,no ciekawe jak ta 'zmiana' spodoba sie Jaredowi. :)
    I oczywiście Vicky i jej ciąża! Sama w tej chwili jestem podekscytowana, ciekawe co było by gdyby faktycznie Mofo i Vicky mielki małego Tomcia <3 :D
    Kocham ten blog, czekam na więcej.. Provehito in Altum! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojjj no jak z dziećmi!!! Oboje wylądowali w łóżku, tylko coś osoby towarzyszące nie TE co trzeba xD
    Ten chwyt za palca i kołysanie nim na boki- PRZESŁODKIE! Nie wiem czemu ale właśnie takie drobiazgi wydają mi się dla Autorów trudne do napisania a one tak dużo wnoszą do opowiadań. To są takie malusieńkie promyczki wywołujące uśmiech. Tak, tak a ja znowu o pierdołach! :P
    Miało być konstruktywnie to będzie :P Scena z Jeremym ‘dupy nie urywa’ choć końcówka mi się podoba, nawet bardzo (!) myślę, że jak na debiut (a przynajmniej w tym opowiadaniu, bo nie wiem czy pisałaś już takie sceny wcześniej) jest bardzo dobrze i BĘDĄ Z CIEBIE LUDZIE. Wiadomo, to nie jest żaden erotyk, podejrzewam, że mogą to czytać dzieci więc ;D Jest dobrze, jest fajnie, zdaję sobie sprawę, że pewnie Jaredowe akcje będą jeszcze lepsze więc czekam z niecierpliwością xD
    Swoją drogą ciekawa jestem reakcji Jareda na nowy ‘imidź’ V łuhuhu mam nadzieję, że będzie się działo… pewnie Leto się dowie o wybrykach z narkotykami i nasza mała koleżanka dostanie klapa na dupę heheh aaaa! Już po Twoim dopisku można stwierdzić, że panna Annabelle nie odpuści, więc to może właśnie pan Leto będzie miał większe kłopoty niż wygląda na pierwszy rzut oka xD Mam nadzieję, że już w przyszłym rozdziale chłopaki wrócą do domu i zacznie się! ZACZNIE SIĘ!! Bo po tym to atmosfera zrobiła się naprawdę gęsta xD
    Daj znać kiedy planujesz dodać nowy rozdział bo mnie aż skręca .... !!!!
    P.S. Strasznie Cię przepraszam, że dopiero teraz komentuję. Sama jestem na siebie wściekła, ale to wszystko co się u mnie teraz dzieje rozpieprza mnie na kawałki i na prawdę muszę mocno spinać poślady żeby się zmobilizować do pisania. Jeszcze raz przepraszam :* I czekam, czekam, czekam. Buziaki, weny, natchnienia, cierpliwości, pomysłowości, polotu i łatwości pisania xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Aaaaaaa zapomniałam dodać!!! Wiemy wszyscy jak Weak zachwycona jest pomysłem dodawania w rozdziałach fotek, wiemy! A teraz jeszczo dorzuciłaś animację!!!!!!!!! :o taką miałam minę! Zatrzymałam się w czytaniu i gapiłam, gapiłam, gapiłam! UWIELBIAM to!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)dzięki, każda uwaga się liczy nawet te pierdoły ;)Cieszę się że pomysł z animacjami się spodobał bo jest tyle CUDNYCH gifów, że zamierzam się nimi podzielić :) A z nowym rozdziałem chciałabym zdążyć na wtorek ale nie obiecuję... Ostatnio rozłożyło mnie przeziębienie, do tego masa różnych pierdół do załatwienia no i od wczoraj gwałcę przycisk replay i koncert Marsów unplugged 2011 <3 leżę rozbita na kawałki i nie mam siły się zebrać póki co, intensywna fg mode mnie dopadła :P Postaram się siebie nie zawieźć i nie karzę wam długo czekać aczkolwiek... ?/ Trzymaj się ciepło.

      Usuń
  7. Łaaaaaał! Niko nieźle zabalowała, jestem ciekawa co wyniknie z tego telefonu do Jareda. Świetny ;)

    OdpowiedzUsuń

Followers

Sztuczna inteligencja:













Treść: Mary. Nagłówek: Alibi, 30 STM. Belka: Wait, 30STM. Adres: parafraza tekstu The Pixies. Obsługiwane przez usługę Blogger.