czwartek, 21 czerwca 2012

1. This is the story of my life *

Dedykacja:
Każdy tak ma, że czasem potrzebuje sobie pogadać. Problem pojawia się wtedy, gdy nie ma nikogo, kto cie zrozumie... Ja znalazłam taką grupę. Zmieniła ona moje życie, dzięki tym pozytywnie zakręconym dzieciakom codziennie się uśmiecham i mam ochotę pisać. Kochane The Pierogis dziękuję wam za codzienne inspiracje, niesamowite sny, niezliczoną ilość głupawek:) i pomyśleć, że poznaliśmy się dzięki Jaredowi i VyRT...




***

Od czego miałbym niby zacząć? Czy naprawdę chcecie poznać historię ponad 40-letniego mężczyzny? Od razu ostrzegam, że nie jest ona krótka... Wszystko, co osiągnąłem zawdzięczam swojej ciężkiej pracy, determinacji i ambicji. Nie musisz w to wierzyć, nie dbam o to! Możesz być jak oni i myśleć, że swój sukces osiągnąłem dzięki urodzie i powiązaniom, bo niby, dlaczego mój zespół stał się popularny? Bo Leto to aktor, model, amant, playboy. Nie, bo Leto to cholerny perfekcjonista, który muzykę kocha ponad wszystko i jest gotowy dla niej do poświęceń. W moim życiu są trzy rzeczy, które zawszę będę kochał: muzyka, brat i moja ogromna, najwspanialsza, dysfunkcyjna rodzina - Echelon.

***
Wspomnienie Jareda:

Od kiedy tylko pamiętam muzyka zawsze była ze mną. Wychowała nas hipiska, dla której muzyka była centrum wszechświata. Czasem sięgam pamięcią do czasów, kiedy jako dzieci razem z Shannonem nocą wymykaliśmy się z łóżek by podglądać znajomych mamy bawiących się i wirujących w rytm nieznanych nam jęków. Młodzi, z długimi włosami, odprawiający szamański taniec przy ognisku, z uśmiechem mówiącym „jesteśmy panami tego życia”. Wydawali się mi, wówczas, tak odlegli. Wtedy obiecałem sobie zrobić wszystko by czuć się wolnym i szczęśliwym w swoim życiu. Teraz myślę, że mi się to udało...
Gdybym mógł cofnąć czas niczego bym nie zmienił, może jedynie nie skrzywdziłbym tylu ludzi swoim ego. Wciąż stawiam sobie nowe cele, do których dążę, nie chcę spocząć, nie chcę mieć wrażenia, że poddałem się i znów jestem zależny. I will never forget, I will never regret, I will live my life!**
Dopiero po latach nauczyłem się doceniać życie z matką-hipiską. Dobrze pamiętam  razem z Shannonem, nasz pierwszy alkohol tyle, że wtedy nie bardzo wiedzieliśmy, co to jest.
Znajomi mamy popijali różne, kolorowe trunki, więc w domu zawsze coś było. Mama zapytana przez mojego brata, po co to jest,  odpowiedziała:  żeby się lepiej poczuć. Oczywiście jak to dzieci, muszą wszystkiego spróbować. Pewnego dnia, kiedy mama była w pracy, i zajmowała się nami babcia, Shannon wpadł na genialny pomysł:

 - Posmakujmy tego!
- Dobra, ale wiesz mama nie będzie się gniewać?- Odpowiedziałem.
- Mama? Żartujesz sobie, ona nigdy na nas jeszcze nie krzyczała. Ale musimy to zrobić tak jak oni.
- Co to znaczy?- Zapytałem.
- Przebierzemy się w te ich śmieszne stroję i pójdziemy za dom, tam gdzie są ogniska - nie zapomnę nigdy tego, jak Shannonowi zaświeciły się wtedy oczy, był taki podekscytowany.
- Dobra, ale ja chcę tę sukienkę do ziemi, w kwiaty, i kapelusz.
- Och,  Jared i tak się w nich zgubisz jak ostatnio, musisz podrosnąć, ale dobrze, tylko ani słowa babci. - Odpowiedział Shann.
I tak poczekaliśmy aż babcia przyśnie na swoim serialu, po czym popędziliśmy za dom. Uwielbiałem te nasze dziecięce przebieranki z Shannonem, bywało naprawdę zabawnie. Od dziecka wygrywałem na tym polu. No cóż ma się ten dryg do mody, za co zawsze obrywałem.
Tak, więc urządziliśmy sobie niezłą imprezkę. Shannon wybrał coś ciemnego i wymieszał to z sokiem, bo podobno było gorzkie. Jak się okazało była to cherry domowej roboty.  Ja postawiłem zdecydowanie no coś lepszego. Likier z mango i papai. Niesamowicie słodki i ten bajeczny kolor! Po pierwszej szklance miałem jednak zdecydowanie dość.

- Shann słabo mi...
- Nawet nie umiesz się bawić, przestań. Wypij resztę. - Powiedział Shannon.
Po jakimś czasie usnęliśmy. Zbudził nas krzyk babci, która nie była tak wyrozumiała. Okazało się, że zwymiotowałem na siebie i na nią, kiedy próbowała mnie podnieść. Odbyła z nami dość poważną rozmowę, z której mieliśmy wyciągnąć naukę. Nic więcej nie mogła zrobić, byliśmy tylko ciekawskimi dziećmi.
Mimo naszych zapewnień, nie do końca uwierzyła, że rozumiemy, o co jej chodziło. Do wieczora wszystko jednak wróciło do normy. Tak jak przewidział Shannon, mama była bardziej spokojna i stwierdziła, że musiało to kiedyś nastąpić, ale nie przypuszczała, że tak szybko. Miałem dziewięć lat a Shann dziesięć.



***

Yello!

No to początek za mną. Z dedykacją dla Kasi. Mam nadzieję, że spodoba się Wam się to, co planuję stworzyć. To dopiero mały początek. Następne rozdziały będą szybko (mam trochę materiału w zapasie).
Zapraszam i pozdrawiam.
Provehito in altum! 


*"To historia mojego życia..."- 30STM,  The Story.

** Nawiązanie do piosenki Closer To The Edge.

2 komentarze:

  1. dzięki :D Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAWWW! Ej ale jaja. Wchodzę tu z polecenia mojej koleżanki, która mi pisze "Czytam zajebiste opowiadanie - looknij w wolnej chwili". Włączam pierwszy rozdział, czytam wstęp, patrze ! A TO PIERÓG! Ale mi się fajnie zrobiło x) Ej, czemu ja nie wiem że to opowiadanie istnieje? o.O To mnie dziwi... No nic. Teraz już wiem.

    xx
    Karina

    OdpowiedzUsuń

Followers

Sztuczna inteligencja:













Treść: Mary. Nagłówek: Alibi, 30 STM. Belka: Wait, 30STM. Adres: parafraza tekstu The Pixies. Obsługiwane przez usługę Blogger.