wtorek, 7 sierpnia 2012

11. I’ll be your keeper for life as your guardian (...) I’ll be your angel on call, I’ll be on demand *

 Alanis Morissette, Guardian

***

- Kurwa, zgaś to światło albo chociaż nie świeć mi centralnie w twarz!- zdenerwowałam się i krzyknęłam na przybysza, a gdy strumień światła osłabł zobaczyłam go.- Sssshannon?
Szybko się podniosłam do pozycji siedzącej, przytrzymując jedną ręką stanik a druga przecierając twarz. Braxton zrobił  to samo, zakładając szybko swoją koszulkę.
- Shannon, Shannon. Widzę że przerwałem wam… ale zaraz przyjdzie tu wkurzony Jared.
- Że, co proszę?- zapytałam z niedowierzaniem, poprawiając się.
- Miałaś zaraz wrócić… Oczywiście ja mówiłem, że się pewnie świetnie bawisz, przy okazji miałem rację..- uśmiechnął się szeroko do nas po czym mówił dalej- … ale Jared zaczął się martwić bo inaczej nie byłby sobą.
- Powinniśmy się bać?- zażartował Braxt.
- Weźcie przestańcie, jesteśmy dorośli a ja mówiłam gdzie wychodzę. Dlaczego mam mu się tłumaczyć?! Po, co się martwił?- odpowiedziałam już lekko podenerwowana.
- Może dlatego, że jesteś pijana, nie zabrałaś telefonu, wyszłaś z chłopakiem którego dopiero poznałaś, też pijanym, nie znasz okolicy, która z resztą w nocy nie jest tak spokojna i miałaś „za chwilę” wrócić a minęły już ponad dwie godziny. Ach i z tego co widzę pływaliście, a przecież piliście. Chciałaś się utopić? Zero rozsądku. Poza tym jesteś z nami więc to logiczne, że się martwimy.
- Dobra Jared, daj już spokój, zrozumiała.- Shannon zwrócił się do brata, który pojawił się zupełnie nie spodziewanie i patrzył na mnie oskarżycielskim wzrokiem.
Poczułam się jak byłabym znów dzieckiem i dostała reprymendę.
- Właśnie, że nie.- Jared był naprawdę zdenerwowany, a ja zaczęłam czuć się winna i złościć na niego na przemian.-  Jesteś dorosła ale nie zachowujesz się tak. Na zaufanie długo się pracuje, jak mamy ci w takim razie zaufać? A może Shannon rzeczywiście ma rację? Po, co ja się martwię, przecież wiesz w, co się pakujesz. Shann, wracamy.
Jared zdążył wypowiedzieć te słowa po czym odwrócił się na pięcie i zaczął zmierzać w stronę z której się wyłonił. Poczułam jak moja złość narasta. Wstałam.
- Tylko na tyle cię stać! Zepsuć wszystko i pouczyć bo przecież tobie wolno wszystko? Nie! Ja zawsze sobie radzę sama…
- Hej spokojnie…- Braxton próbował powstrzymać mnie przed awanturą z Leto ale ja nie dawałam za wygraną. A może raczej alkohol nie dawał.
- Zastaw mnie Braxt… Nie potrzebuję twojej troski Leto! Zrobię, co będę chciała, nawet sobie popływam…
W tym momencie mężczyzna gwałtownie się odwrócił i znów zaczął zmierzać w moją stronę. Był zły.
- Wiesz, co? Nie dam ci tego cholernego spokoju, w moim otoczeniu nikomu nic się nie stanie, zapamiętaj to sobie. Braxton… nie dasz rady jej wziąć… Shannon pomóż mi, zabieramy ich.
- Mówiłem że się doigrałaś- Shannon podszedł do mnie i chwycił w pasie.
- Co ty robisz? Zostaw mnie Shann!
Niestety mój protest nic nie dał bo starszy Leto bez problemu przerzucił mnie sobie przez ramię i ruszył. Widziałam jak z tyłu szli Jared i Braxton, rozmawiając ze sobą jak gdyby nic. I znów wyszłam na tą najgorszą, pomyślałam.
- Shannon?- zapytałam.
- Tak, mała.
- Czuję się fatalnie, napijemy się u Tomo? To przez Jareda, czy zawsze musi się tak czepiać…
- A nie masz już dość, co? Będziesz żyć rano?
- Ja? Oczywiście, nie znasz Polaków… a zresztą to piękny kraj, powinieneś kiedyś tam przyjechać. Przyjedziesz?
- Tak byłem już, może jeszcze kiedyś odwiedzę. Ale wiesz, że jak Jared nas przyłapie…
- Zostaw to mi Shanny, ja mu już powiem, powiem mu …zobaczysz.- język zaczynał mi się powoli plątać, Shannon to zauważył bo przez resztę drogi tylko mi przytakiwał.
Kiedy dotarliśmy przed dom Tomo i Vicky w świetle zobaczyłam twarz Jareda. Spojrzał na mnie jedynie przelotnie, ale jego twarz nie wyrażała  żadnych emocji. Jedynie oczy zdradzały jego złość która powoli przeradzała się w coś na miarę pogardy. Poczułam się winna, o to mu chodziło, odruchowo przytuliłam się do Shannona….

***

Impreza przebiegała świetnie aż do momentu kiedy się zorientowałem, że Veronica zniknęła. Jak powiedziała mi Vicky, wyszła razem z Braxtonem na spacer. To mnie jeszcze uspokoiło.
- Vicky mówiła kiedy wróci?
- Tak, pewnie zaraz wrócą.  Nie jest małą dziewczyną, nie martw się. Ach i Tomo cię wołał, idź do nich lepiej.
Kiedy tak piłem i grałem z chłopakami straciłem kompletnie poczucie czasu i na chwilę zapomniałem o dziewczynie. W pewnym momencie usiadłem na kanapie by chwilę odpocząć i wtedy poczułem coś pod sobą. Szybko wyciągnąłem tajemniczy przedmiot. Był to telefon Veroniki, musiał jej wypaść kiedy siedziała tu z Braxtonem, pomyślałem. Mimowolnie nacisnąłem klawisz i od razu wyświetliła się godzina. Dopiero w tej chwili poczułem lekkie zdenerwowanie. Rozejrzałem się po salonie, w dali dostrzegłem jeszcze grających kolegów ale nikogo więcej. Udałem się do kuchni gdzie spotkałem Vicky i Ivanę, które popijały drinki przy okazji wesoło dyskutując.
- Co ja widzę i pijecie tak beze mnie?- posłałem im uśmiech co one odwzajemniły.
- Oj tam możesz się przyłączyć, oczywiście jeżeli chcesz słuchać o przygotowaniach do ślubu.-  Ivana pokiwała ręką wskazując mi miejsce obok siebie.
- Naprawdę? Zdecydowałaś się na ten straszny krok, co Vicky.
- Ej Leto bo jak cię zdzielę!- odpowiedziała mi żona Tomo, klepiąc mnie w ramię.
- Dobra! Żartowałem i gratuluję. Cudowna wiadomość.
- No masz szczęście Leto.- powiedziała Vicky.- To jak napijesz się?
- Może za chwilę… Nie wiesz czy wróciła już Veronica?
- Nie widziałam jej.
- No dobra, rozejrzę się i przyjdę do was potem.
Nie dałem po sobie poznać, że ta wiadomość mnie przestraszyła, szybko wybiegłem. Postanowiłem zgarnąć ze sobą Shannona, który jeszcze nie był tak wstawiony jak pozostali.
- Shannon jesteś mi potrzebny, rusz tyłek. Za chwilę do was wrócimy.
- Eeeej Jared ale nie zabieraj nam go. – odpowiedział mi Tomo.
- Dobra Tomislav, zobaczę o co mu chodzi i wracam.- Shannon zwrócił się do Chorwata po czym posłusznie się podniósł.
- Czekamy.- odpowiedzieli chórem Robert, Edward i pozostali znajomi Tomo.
Wyszliśmy przed dom i dopiero wtedy powiedziałem bratu, co się stało. Zdecydowałem, że przejdziemy się na plażę i ich poszukamy na, co mój brat stwierdził, że to nie ma sensu bo co prawda martwił się ale z drugiej strony uważał, że dziewczyna jest z Braxtonem więc wszystko jest ok.
- Nie Shannon, dopóki się nie upewnię to się nie uspokoję, jeżeli nie chcesz to pójdę sam. Dzięki za pomoc bracie.- rzuciłem z wyrzutem i ruszyłem. Nie musiałem czekać długo na jego reakcję.
- Fuck! Jared, żebyś wiedział że pójdę ale żeby nie było, ostrzegałem. I wiesz co? Jesteś wkurwiającym młodszym bratem.
Zaśmiałem się. Lubiłem go denerwować.
- I za to mnie kochasz!
Na chwilę poczułem ulgę i przytuliłem brata ramieniem na, co on zrobił minę w stylu: Lol, a ja wybuchnąłem śmiechem.

***

Na szczęście nie musieliśmy ich długo szukać ponieważ nie odeszli daleko. Kiedy zobaczyłem ich całych ale mokrych i tylko w bieliźnie coś się we mnie najpierw uspokoiło a po chwili pękło. Miałem ochotę wykrzyczeć jak bardzo są nieodpowiedzialni i dziecinni lecz kiedy emocje opadły nie dałem im tego po sobie poznać.
Czułem, że Veronica mnie zawiodła mimo to nie odpuściłem i razem z Shannonem zabraliśmy ich do domu. Znam Braxtona i wiem, że to naprawdę dobry chłopak, który nie pozwoliłby aby jej się coś stało, ale sam był wstawiony więc nie mogłem mu ufać, dlatego z jednej strony cieszyłem się, że między nimi nie doszło do niczego, czego potem mogłaby żałować Niko. Wiedziałem bowiem jak to jest z własnego doświadczenia.
Kiedy już dotarliśmy do domu okazało się, że towarzystwo położyło się spać bowiem było już po trzeciej. Vicky poczekała na nas i pokazała nam nasze pokoje.
- Z racji tego, że to nie jest willa jest tak jak ostatnio. Shannon dzieli pokój z Edwardem i Braxtonem, Jared z Robertem a ty kochana…- Vicky zwróciła się do Niko i posłała jej uśmiech.- … z Emmą. To jest tutaj, a tam- wskazała drzwi na końcu korytarza.- … jest łazienka. Tak więc dobranoc wszystkim, czujcie się jak u siebie bo wcześniej niż przed południem gospodarzy nie zobaczycie.
- Dobrze, dobranoc Vicky- odpowiedziałem kobiecie, po czym powiedziałem do chłopaków, lekceważąc Veronikę.- Racja, idziemy się wyspać. Dobranoc.
Pożegnałem się i udałem do siebie. Odchodząc widziałem minę dziewczyny, udawała dumną ale wiedziałem, że tak nie było. Muszę być dla niej taki, surowy.

Kiedy wszedłem do pokoju Robert już spał i pochrapywał miarowo. Udałem się więc do łazienki by choć trochę się odświeżyć w myślach licząc, że mimo wszystko uda mi się zasnąć…

***

Kiedy tylko Jared zniknął mi z horyzontu a potem Shannon, chciałam udać się do mojego pokoju by tam odczekać chwilę by wcielić w życie nocny plan, który opracowaliśmy z Shanimalem. Przeszkodził mi Braxton, który wciąż stał przy mnie.
- Wiesz to na plaży było zabawne i miłe.- podszedł do mnie i objął w pasie, śmiejąc się do mnie.- Bracia Leto są po prostu niemożliwi, z nimi nic złego ci się nie stanie. Ze mną z resztą też.
Pocałował mnie i zachwialiśmy się. Po chwili oderwałam się od niego.
- Polubiłam cię ale musisz wiedzieć, że to co się wydarzyło… że to… że nie chcę robić ci nadziei, rozumiesz? Ja jestem złąąąąąą… dziewczynąąą…
- Złąąąąą mówisz. - Braxton zażartował ze mnie i posłał mi swój uroczy uśmiech.- Wykorzystasz mnie i porzucisz?
- Noooo a tak cię lubię.
- Ja ciebie też.- przytulił mnie.- Ale ja nie mam nic przeciwko.
Nagle drzwi po prawej otworzyły się i wyszedł z nich Jared. Zmierzył nas swoim obojętnym wzrokiem i ruszył w kierunku łazienki.
- Wiesz, co? Idę pić z Shannonem na dół ale to jest tajemnica, żeby ten..- wskazałam na miejsce gdzie zniknął Jared.-.. nas nie widział. Możesz iść też ale ciiiiiiiii.
Zaśmialiśmy się oboje po czym dodałam:
- A teraz idziemy bo jeszcze nas zabije tym swoim wzrokiem jak wyjdzie.

***

- Mam jedynie to jeżeli cię to zadowoli.
Shannon uśmiechnął się szyderczo po czym uniósł do góry butelkę.
- Wódka! Miła odmiana po winie i tej nalewce. Usiądźmy tam.- wskazałam miejsce na podłodze za sofą.
Po chwili w trójkę wygodnie się usadowiliśmy, opierając się o kanapę plecami i podziwiając rozwidniające się już niebo nad ogrodem.  Co pewien czas ktoś coś powiedział ale szczerze mówiąc nikomu nie chciało się rozmawiać. Po prostu siedzieliśmy.
Nawet nie wiem kiedy butelka została opróżniona a ja tańczyłam z Braxtonem w takt niesłyszalnej dla nikogo muzyki, a Shannon co chwilę śmiał się z nas… a może raczej z naszych głupich ruchów.
- Lepiej dziadku pochwal się jak ty tańczysz.- powiedziałam do perkusisty na, co on od razu zareagował.
- Tylko nie dziadku! Ja wam pokażę… jak się tańczy.- wstając jeszcze się zatoczył. I po chwili tańczył już z nami. W końcu zmęczeni opadliśmy na sofę.

***

Pierwsze, co poczułam o poranku to przyjemne choć łaskoczące lizanie po twarzy. Byłam tak leniwa, że nie miałam siły by otworzyć oczy i sprawdzić, co to lecz nie musiałam długo czekać by się przekonać, ponieważ usłyszałam miauczenie. Kiedy w końcu podniosłam powieki ujrzałam ślicznego, szaroburego kota, który teraz siedział przede mną i wpatrywał się we mnie tymi swoimi hipnotyzującymi ślepiami. Wyciągnęłam dłoń by go pogłaskać i wtedy zorientowałam się, co się stało.
Po pierwsze leżałam kompletnie naga na jakiejś podłodze w miejscu, które przypominało strych. Obok mnie a dokładnie wtulony we mnie leżał Braxton tak samo nagi jak ja. Uprawialiśmy seks, czułam to. Nie mogłam wstać ani się obrócić ponieważ ograniczała mnie jego ręka na moim brzuchu.
Podniosłam delikatnie głowę by się zorientować, co się stało bo niezbyt pamiętałam ostatnie wydarzenia. Z dala ode mnie leżały moje ubrania a może raczej bielizna i sukienka bo tylko w tym wróciłam z plaży. Pamiętałam jak tańczyliśmy a potem usiadaliśmy tak… Shannon zasnął na kanapie a my z Braxtonem przyszliśmy tutaj ale co dalej? Myśl… Nagle w kącie dojrzałam pustą butelkę po czymś, co przypominało rum. Tak, zabraliśmy ten alkohol z dołu ale to nie był dobry pomysł, oj nie... Pamiętam, że to piliśmy a potem znów się całowaliśmy a dalej jest już tylko pustka i najwyżej przebłyski…
   Położyłam się z powrotem na deski, ponieważ zrobiło mi się strasznie niedobrze.  Bardzo ładnie Niko ale przecież nie pierwszy raz masz zaćmienie, co? Dam radę albo może najpierw zwymiotuję. Do tego wszystko zaczęło wirować. Na dodatek miałam wrażenie, że dopiero przed chwilą zasnęłam a tak naprawdę nie miałam pojęcia ile spałam, na pewno bardzo mało ponieważ słońce było jeszcze dość nisko. Mój towarzysz ponownie zaczął mnie lizać. Po chwili zebrałam się w sobie i zaczęłam się podnosić. Musiałam iść do łazienki, nie chciałam zwymiotować na siebie a tym bardziej na Braxta. Zdjęłam jego ramię na, co on poruszył się i przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie. Damn! Po prostu genialne posunięcie. Przechodzimy do planu B.
- Braxton. Ej obudź się. – delikatnie poruszałam jego ciałem. Zero reakcji.- Braxton!
Podziałało, po chwili przetarł oczy, zluźniając uścisk i spojrzał na mnie. Uśmiechał się.
- Cześć.- pocałował mnie w policzek. Uśmiechnęłam się do niego. Był jeszcze nietrzeźwy z reszta tak jak ja.
- Musze iść do toalety i to szybko chyba jednak za dużo mieszania…
Zaśmiał się.
- No tak śmiej się… poczekam aż ciebie zacznie boleć głowa.- udałam obrażoną na, co on mnie przytulił. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, w końcu odezwałam się pierwsza.
- To, że się  kochaliśmy to był czysty spontan. Głupio mi dlatego, że będziemy w pewnym sensie współpracować i widywać się a nie chcę by to zepsuło nasze relacje. Nie wiem jak to się wszystko potoczy dlatego niczego nie oczekuj i… przepraszam.
Chłopak ku mojemu zdziwieniu przytaknął na moje słowa jakby zgadzał się ze mną. Poczułam ulgę.
- Nie przepraszaj. Wiem, mówiłaś mi to, jeszcze pamiętam.- uśmiechnął się do mnie.- Jesteś naprawdę wspaniałą dziewczyną i to, co zaszło zostanie między nami. Acha i nadal będziemy przyjaciółmi?
- Jasne. Dobra a teraz lecę do tej toalety…
- A ja wrócę do pokoju bo tu się nie da spać. Przepraszam jeśli wczoraj mówiłem inaczej.
Znów się zaśmiałam, podnosząc się i miałam już wyjść gdy nagle przy drzwiach usłyszałam śmiech Braxtona.
- No tak może jednak najpierw się ubiorę, w sumie ktoś mógł już wstać.

***

Kiedy zeszłam na dół zaczęłam zastanawiać się w, którym pokoju miałam spać i gdzie są moje rzeczy. Po chwili zdecydowałam się na pierwsze drzwi, które kojarzyłam i nacisnęłam klamkę. Bingo! Weszłam najciszej jak się dało by nie obudzić Emmy i zabrałam swoje rzeczy. Następnie udałam się do łazienki,  cały dom jeszcze spał, przynajmniej tak myślałam…


***

Aby móc wybrać się na wędrówkę po tutejszych górach musiałem wstać dość wcześnie, ponieważ jedynie do przedpołudnia temperatura pozwalała na to, co nie koniecznie mi się podobało. Z trudem jednak wstałem i przygotowałem się do wyjścia.
Wychodząc z pokoju usłyszałem jak ktoś wymiotuje w łazience. Przystanąłem na chwilę, drzwi były uchylone więc zajrzałem do środka.
- Veronica, wszystko ok?- podszedłem do dziewczyny i odgarnąłem jej z twarzy włosy, które wpadały do oczu.
- Nie do końca ale jest lepiej… Nie powinieneś tu wchodzić, nie chcę żebyś oglądał mnie w tym stanie.
- Rozumiem i przepraszam. Poczekam na dole. Zrobię ci kawę.
Veronica pokiwała głową a ja poszedłem spełnić moją obietnicę. Po pięciu minutach spotkaliśmy się w kuchni.
- Idę się przejść jeśli chcesz możesz iść ze mną. Uwierz, poczujesz się lepiej.
Upiła łyk kawy ale nie odpowiedział nic.
- Dlaczego to robisz? Źle cię wczoraj potraktowałam.
- Życie jest zbyt krótkie by żywić urazy i się dąsać, nie uważasz? Z resztą jesteś jeszcze zbyt młoda ale wierz mi.- odpowiedziałem i uśmiechnąłem się do niej.- Dlaczego Shannon śpi na kanapie? Szedł do pokoju?
Dopiero teraz zauważyłem mojego brata.
- Ja nic nie wiem. – odpowiedziała Niko uśmiechając się do siebie.- Lepiej już idźmy na ten spacer.
- Jak chcesz ale jesteś tego pewna?
- Tak… albo nie. Jared czy chciałeś mi coś powiedzieć?
Widząc jej niepewność posłałem jej mój podstępny uśmiech.
- Ubierz wygodne buty!
- Jared!
Wybiegłem z kuchni bo Veronica chciała mnie złapać. Po chwili byłem już na dworze, zapowiadał się kolejny upalny dzień.

***

- Nawet nie wiesz jaką mam ochotę ci przywalić ale masz szczęście bo nie jestem w formie. Ładny mi spacer, wspinaczka!
- Ale…- zacząłem się śmiać, chciałem jej wytłumaczyć ale nie dała mi.
- Ani słowa Leto!
Trasa jaką wybrałem choć prowadziła przez rumowiska i pagórki wcale nie należała do takich prostych jak mogłoby się wydawać. Dziewczyna miała kaca a tak mogła pozbyć się resztek alkoholu z krwi wiedziałem, że wcześniej czy później mi za to jeszcze podziękuje.
Jak zwykle zabrałem ze sobą swój aparat by popstrykać parę zdjęć i podzielić się potem nimi z Echelonem.
- Ty się chcesz  koniecznie doigrać.- odpowiedziała dziewczyna kiedy zrobiłem jej z zaskoczenia parę zdjęć.
- Ale pomyśl sobie, co smakuje bardziej niż rewanż?
Zaśmialiśmy się oboje.
- Masz rację, od razu mi lepiej.
Kiedy tak wędrowaliśmy mieliśmy okazję by porozmawiać o wielu rzeczach.
- Czytałem twojego bloga. Ciekawi mnie jak wyszło z tą linią ubrań dla Chanel.
- Widzę, że ktoś mnie obserwuje. W sumie to rzeczywiście moje projekty trafiły do Chanel i zostały wypuszczone ale całkowicie anonimowo, mimo tego dla mnie to i tak szczyt marzeń.
- No tak, ale nie myślałaś o czymś „samodzielnym”? Tamte projekty były świetne, nie dziwię się, że je wzięli.
- Kiedy je zaprojektowałam nawet o tym nie myślałam. Miałam po prostu okazję by nauczyć się wykonywać takie szkice a potem przyszedł pomysł. Strasznie lubię uczyć się nowych rzeczy.
- Wiem coś o tym, mam tak samo. Wspaniałe uczucie.
- Właśnie! Ale, że moje projekty kogoś zainteresują, tego się nie spodziewałam.
- I pomyśl ile wspaniałych rzeczy tkwi w głębi ludzkiego umysłu i czeka na odkrycie. Ludzki mózg jest tak niesamowicie intrygujący.
- Większość ludzi nie ma szczęścia by zrealizować swoje pomysły…
- Racja, ale i tak najwięcej zależy od nas samych i ciągłego dążenia do obranego celu. Skoro nam na czymś zależy nigdy nie należy ustać.
- Ale z ciebie idealista!
- I się tego nie wstydzę… a wracając do Chanel, nie dokończyłaś.
- Ach no tak więc jak studiowałam poznałam dzięki przyjaciółce Jacqueline, która pracuje w głównej siedzibie marki w Paryżu. Chodziłyśmy razem do klubów a z czasem wyszło, że ona jest powiązana z modą a ja coś tam sobie projektuję więc poprosiła bym jej pokazała. Okazało się, że moje prace spodobały jej się i pewnym czasie mówi mi: słuchaj moi chcą na to zerknąć. W sumie byłam niechętna ale moja przyjaciółka mnie namówiła i poszłam na tą rozmowę. Na odpowiedź musiałam czekać ponad dwa tygodnie.
- No tak, formalności, zanim doszło do głównego projektanta. Tyle się orientuję w tej branży.- posłałem jej uśmiech co ona odwzajemniła.
- Widzisz a ja nie i przez te dwa tygodnie się głowiłam co oni tyle robią. No ale suma summarum udało się i zgodzili się wypuścić to pod swoją marką.
- Skoro im zależało mogłaś walczyć o nazwisko.
- Nie spodziewałam się tego. Poza tym zależało mi by trafiło to do ludzi a wykłócanie się z wielką korporacją raczej by mi tego nie zapewniło.
- Na przyszłość będziesz już lepiej obeznana i będziesz walczyć?
- Tak bardzo ci na tym zależy?- Veronica zatrzymała się i spojrzała na mnie.
- Zależy mi na tym by wielkie korporacje nie zgniatały indywidualnych artystów odbierając im zasłużony sukces. Sam byłem w podobnej sytuacji z moją wytwórnią. Musieliśmy walczyć i wygraliśmy.
W tym momencie na twarzy dziewczyny pojawiło się coś na miarę uznania.
- Wiem o waszej walce i podziwiam cię. Jeśli kiedyś znajdę się w takiej sytuacji pomyślę o tobie i się nie poddam.
Zaśmiałem się.
- No zuch dziewczyna! Poczekaj aż pomieszkasz z nami dłużej. Będziesz tak wspaniałym człowiekiem jak ja.
Teraz to ona się zaśmiała.
- Oficjalnie dobiłeś do szczytu próżności Leto! I nawet nie licz, że ci odpuszczę tą wspinaczkę. Policzymy się.
Wytknąłem jej język a Veronica w ramach rewanżu zrobiła to samo. Tak się złożyło, że miałem w dłoni aparat i szybko zrobiłem jej zdjęcie.
- Nie! Masz je usunąć. Jared!
Zaczęła mnie gonić ale byłem szybszy.
- Zapomnij, będę miał się z czego nabijać.
- Bozia dała ci nogi?- tym pytaniem zbiła mnie z pantałyku, zatrzymaliśmy się oboje.
- Że, co proszę? No tak.- zacząłem się śmiać bo wyglądała komicznie jak się denerwowała.
- To lepiej spierdalaj jeśli chcesz mieć je nadal.
Powiedział to i znów zaczęliśmy się gonić.
- Ale ja mam twoją wodę!- krzyknąłem .
- I tak cię zabiję Jared!




 ***
Przepraszam, że kazałam wam tyle czekać na nową notkę ale chyba wystarczy jedno słowo WOODSTOCK <3 spędziłam tam prawie tydzień więc by opowiedzieć, co się działo potrzebowałabym chyba notki :D jednym słowem, zajebisty klimat!!!  Ach i podróż pkp w obie strony, bezcenne! Nawet dokonałam w pociągu wymiany koszulek, co prawda wyszłam na tym lepiej bo ja ubiorę męską, ale on damską? :D  Wspaniałe...
Następna notka soon :)
P.S. Z dedykacją dla Klaudii :D na otarcie powoodstockowych łez ;)
P.P.S Tak btw ostatnie zdjęcie sprawia, że zapominam oddychać...

Provehito in altum!

 * "Będę cię chroniła dożywotnio jako twój stróż...Będę twoim aniołem na każde wezwanie, będę na żądanie..."- AlanisMorissette, Guardian.

6 komentarzy:

  1. wchodzę na bloga sprawdzić czy jest nowa notka *na co jakoś nie liczyłam, bez urazy* sprawdzam i miłe zaskoczenie :)
    Niko i Braxton dobre, podoba mi się to plus to jak Jared ignorował Veronikę.

    Żaneta

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dodanie naszego bloga do czytanych. Również pozwoliłyśmy sobie dodać Twojego :)
    Lubię czasami poczytać takie opowiadania i obiecuję, że to nadrobię i przeczytam od początku
    - alice
    z bloga http://thirtysecondstomars-by-mary-and-alice.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejna ekscytująca notka! Czekam na kolejną:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem, jestem! Wszystko gra i buczy jak to się mówi, może dzisiaj uda mi się napisać coś nowego ale to MOŻE. Jest kilka rzeczy do opowiadania... :)
    Rozdział bardzo pozytywny mimo małych zgrzytów, poświeciłam zębami do monitora w trakcie czytania :D masz rację, ostatnie zdjęcie ehh *__* ciężko mi uwierzyć, że oni teraz siedzą w The Lab i nagrywają
    Oczywiście czekam na kolejną notkę z niecierpliwością!!!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. cieszę się :D no i oczywiście czekam!!! ;)
      ja też jak sobie pomyślę o tworzeniu płyty to się cieszę jak nienormalna :D

      Usuń
  5. Biedna Niko nie dość że ma kaca to jeszcze musi biegać ;d. Świetna akcja z Braxtonem i Niko ; )

    OdpowiedzUsuń

Followers

Sztuczna inteligencja:













Treść: Mary. Nagłówek: Alibi, 30 STM. Belka: Wait, 30STM. Adres: parafraza tekstu The Pixies. Obsługiwane przez usługę Blogger.