***
Następne dni upływały
mi na pracy. Mimo, że Shannon wyjechał z Antoine’m Becks’em (to był jego drugi
projekt poza zespołem) a Tomo z Vicky do jej rodziców, to ktoś musiał pracować
i ogarnąć cały ten zamęt. W końcu za dwa miesiące zaczynamy nagrywanie płyty.
Na początek sprawy
organizacyjne z VyRT, potem wizyta w korporacji portali społecznościowych,
jakieś wywiady… No tak przydałoby się zadzwonić do Emmy, nie ogarniam tego.
Nie dziwcie się, że mam asystentkę po prostu
chcąc sam się tym wszystkim zająć, nie miałbym czasu na tworzenie. Napisałem do
Emmy, po minucie wysłała mi dzisiejszą rozpiskę. Wpadnie o dwunastej tylko, że
cholera już jest dwunasta!
Według planu o w pół
do pierwszej miałem pierwsze spotkanie. W głębi duszy liczyłem na jakąś obsuwę
albo coś, ale niestety nic takiego się nie wydarzyło i do piętnastej męczyłem
się na spotkaniach.
Teraz według planu
mięliśmy lunch. Jak zawsze nie obyło się bez zdjęć i podpisów, choć dzisiaj był
to prawdziwy Echelon. Byli tacy wspaniali, zaczęli wypytywać o nową płytę,
rozdanie nagród i poprosili bym z nimi zaśpiewał Edge of the Earth, z pierwszej
płyty. Strasznie lubiłem ten numer, ale widząc minę Emmy wiedziałem, że
powinniśmy już iść. Chrzanić to,
pomyślałem. W końcu jestem gwiazdą rocka, mogę się chwilę spóźnić no i oczywiście,
czego nie robi się dla rodziny… tak Echelon był moją rodziną, którą bardzo
kochałem i nie mogłem odmówić.
Byliśmy w centrum
handlowym. Jeden z chłopaków miał ze sobą gitarę, zwróciłem się do niego:
- Dobra to, kto
chce ze mną zaśpiewać? Ale słuchajcie, musimy to zrobić tak jak należy, dlatego…-
lubiłem się z nimi droczyć, spojrzałem na gościa z gitarą -… ty, tak. Jak ci na
imię?
- Jimmy.
- Miło mi Jimmy.
Dlatego ty musisz pożyczyć mi swoją gitarę - wziąłem klasyka i szybko go
nastroiłem. Och ich uśmiech i radość były najlepszą nagrodą.
Emma widząc, że ze
mną nie wygra, tylko usiadła obok mnie.
- Ok zrobione… to jak
to leciało? - Czekałem na ich reakcję. Zacząłem grać, a oni śpiewać:
Stand out on the edge of the earth
Dive into the center of fate
Walk right in the sight of a gun
Look into this new future's face...
Wyszło wspaniale
nawet Emmie się spodobało . Chcieli więcej, ale nie miałem już czasu.
- Teraz to już
naprawdę muszę lecieć. A miałem nie dawać koncertów do końca roku. Damn!- Uśmiechnąłem się do
nich, co oni odwzajemnili. Oddałem gitarę. Emma zrobiła mam zdjęcie moim BlackBerry.
- Dziękujemy, to było
niesamowite. Nie zapomnimy tego i czekamy na nową płytę. PROVEHITO IN ALTUM -
odpowiedzieli.
- PROVEHITO IN
ALTUM!- Odkrzyknąłem i odeszliśmy.
Niesamowicie mnie to
pobudziło i dodało energii na resztę tego nudnego dnia. Od razu postanowiłem
podzielić się moim zdjęciem na twitterze. Wyciągnąłem komórkę i naskrobałem
kilka słów: „Holy moly! Edge of the Earth +
Echelon. I love u guys! Thanx. XO”. Już widzę minę
Shannona: „Och nie wierzę! Że ci się chciało no, ale ktoś musi”- ale czego nie
robi się dla rodziny, nie?
Dopiero teraz
przypomniałem sobie o Emmie, która starała się coś mi powiedzieć. Była zła.
- …wcale mnie nie
słuchasz a potem będziesz miał pretensje, że o niczym nie wiedziałeś - chyba
skończyła.
- Przepraszam
zamyśliłem się, mogłabyś powtórzyć. Proszę - starałem się być skruszony, ale
chyba nie wyszło.
- Zamyślony?
Raczej pochłonięty swoim Blackberry! Dobra, szkoda słów. Teraz masz spotkanie
z niejakim Thompsonem od spaw biznesowych a o 18 wywiad dla magazynu Rock First
o... – Zająknęła się - sam zobaczysz. Ja mam jeszcze do pozałatwiania parę
spraw. Wieczorem wyślę ci plan na jutro. Cześć! – Rzuciła i wyszła. Nie była
dziś zbyt towarzyska.
- Cześć!...- Nim
odpowiedziałem, już jej nie było.
***
Dochodziła 18
musiałem zbierać się na wywiad.
Droga do redakcji
minęła bez rewelacji, byłem znudzony i w myślach chciałem być już w domu.
Dziennikarka, która ze mną rozmawiała była dość ładna. Stylowo ubrana, modnie
uczesana, z makijażem podkreślającym jej urodę i najważniejsze niepostarzającym
jej. Dałbym jej ok 25 lat, ale mogła mieć nawet 35. Och i używała perfum od
Hugo Bossa, poznałem ( w końcu na coś przydało mi się reklamowanie tej marki,
teraz rozróżniam tą specyficzną woń). Tylko,
o czym miał być ten wywiad? Zapomniałem? – Zacząłem rozmyślać. Nie, Emma mi nie powiedziała. Fuck! No to będzie ubaw.
***
- Witam, nazywam się
Elizabeth Screff i miło mi pana poznać.
- Witam, mi również.
Mów mi Jared. Czy powinienem się obawiać? – Postanowiłem zażartować i posłałem
jej spojrzenie. Kobieta się zaśmiała.
- Och nie spokojnie,
pańska… tzn. twoja asystentka zatwierdziła pytania. Polega to na tym, ja
zadaję pytanie a ty starasz się jak najszybciej na nie odpowiedzieć. Chodzi nam
o twoje pierwsze skojarzenia, ok?
- Świetnie,
zaczynajmy. - Holy shit! Zakląłem w myślach. To będzie
śmiesznie, ale nie z takimi rzeczami sobie radziłeś, Jared!**
- Twoja największa wada?
- Ambicja.
- Jakiego rodzaju uczniem byłeś?
- Nieobecnym
i bezczelnym.
- Kiedy ostatnio płakałeś?
- W
1983 roku, miałem 12 lat.
- Szklanka jest do połowy pełna czy pusta?
- Tego
już za wiele! – Zaśmiałem się. Co to były za pytania!
- Kiedy ostatnio nie mogłeś opanować śmiechu?
- W
1978 roku, miałem 7 lat.
- Określiłbyś siebie, jako...
-
Lepiej, żeby inni mnie określali.
- W jakim sensie muzyka zmieniła twoje życie?
- To
przygoda życia. Zmieniła wszystko w moim życiu.
- Kiedy nie tworzysz muzyki...
- Ogarniam
chaos... Poza tym, uprawiam alpinizm jaskiniowy, słucham Davida Bowie, gram na
gitarze, jem owoce, wsiadam w samolot, żeby rozgłaszać wieści i staram się
rozwijać.
- Co się dzieje za kulisami po koncercie 30 Seconds
to Mars?
- Mnóstwo
rozlewu krwi: składanie ofiar, rytuały... Akupunktura, seks, trening Kung-Fu,
jedzenie i dobry gorący prysznic.
Teraz to ona zaczęła się śmiać, jednak po sekundzie
kontynuowała:
- Najbardziej szalona rzecz, jaką kupiłeś?
- Ludzka
głowa, ale to długa historia.
- Najśmieszniejsza rzecz, jaką zrobiłeś?
- Przebranie
się za rosyjskiego transwestytę.
- Co na pewno znajdziemy w twojej lodówce?
- Wielki
chłód i pustą przestrzeń.
-, Kogo chciałbyś zobaczyć na scenie, z tych,
których nigdy nie widziałeś?
- Ziggy
Stardust, John Lennon.
- Chciałbyś zostać zapamiętany, jako...
- Nie
obchodzi mnie czy ktoś mnie zapamięta. Życie jest do życia, a wspomnienia dla
tych, których zostawiamy.
- Twoja główna obsesja?
- Spełnić
swoje marzenia.
- Co się dzieje po naszej śmierci?
- Wszystko,
nic i więcej.
- Co śpiewasz pod prysznicem?
- Och,
nigdy nie śpiewam pod prysznicem, zostawiam to na scenę.
- Czy masz pseudonim?
- Tak,
Bartholomew Cubbins
- Co sobie cenisz?
- Własne
sumienie.
- Pierwszy koncert, jaki widziałeś?
- LED
Zeppelin.
-, Co było przed stworzeniem świata?
- Imaginacja.
- Twoje ulubione zwierzę?
- Moja
małpka.
- Picie czy palenie?
- Oblizywanie
się.
- Gliniarz czy złodziej?
- Ksiądz.
- Scena czy studio?
- Scena.
- Wielkie stadiony czy małe kluby?
- Jedno i drugie.
- George Harrison czy
Keith Richards?
- Mozart.
- Paul czy John?
- David Bowie.
- Miasto czy wieś?
- Tour-bus.
- Szampan czy piwo?
- Woda
kokosowa.
- Styl vintage czy nowoczesny?
- Vintage.
- Solówka czy riff?
- Ciąg
akordów.
- Rock angielski czy amerykański?
- Odrobina
jednego i drugiego.
- W szkole, dobry czy zły uczeń?
- Sprawiający
kłopoty.
- Volkswagen czy Porsche?
- Rower.
- Smakosz czy łakomczuch?
- Wegetarianin.
- Najlepszy koncert, jaki widziałeś?
- Pink Floyd w latach 80-tych.
- Gdyby głupota mogła zabijać, kto byłby pierwszy do
odstrzału?
- Ten,
kto napisał to pytanie.
- Najlepszy koncert, jaki dałeś?
- Na
szczęście, jeszcze go nie było.
- Gdybyś jutro po przebudzeniu mógł posiadać nowy
przymiot to, co to by mogło być?
- Cierpliwość
i umiejętność przemieszczania się z jednego miejsca na świecie do
drugiego w ciągu sekundy.
- Jeśli mógłbyś się odrodzić to, jako człowiek czy
zwierzę?
- Jako
cząstka subatomowa.
- Późne chodzenie spać czy wczesne wstawanie?
- Mimo
wszystko jestem sową.
- Dożyć starości, jako nieznany czy umrzeć młodo,
jako sławny?
- Żyć wiecznie.
- Dzięki, myślę, że
to mamy. Mam nadzieję, że nie było tak źle? - Zapytała Elizabeth po wywiadzie.
- Skądże! To był
jeden z lepszych wywiadów, jakich udzieliłem. Świetne pytania, choć nie wiem
czy teraz nie wyjdę na jeszcze większego dziwaka – uśmiechnąłem się. - Dzięki i
do zobaczenia kiedyś! Acha zapomniałem… świetny zapach, Hugo - posłałem jej
oczko, na co się zaśmiała.
- To ja dziękuję. I
powiedział mi to sam Jared Leto- teraz mnie rozbawiła.
- Polecam się na
przyszłość - uścisnąłem jej dłoń i wyszedłem.
***
Oj gdyby był tu
Shannon pewnie powiedziałby: „Nawet na wywiadzie Leto... Ręce opadają! Życie
w celibacie było by dla ciebie chyba najgorsza karą na świecie”, zaśmiałem
się do siebie. Przez to wszystko zapomniałem jak bardzo byłem zmęczony.
Myślałem już tylko o łóżku i nie sądziłem, że to jeszcze nie koniec dnia…
***
Yello!
No cóż niezbyt długa notka,
ale tak się jakoś na przemian układa. Mam głęboką nadzieję, że kogoś to
wciągnie. Proszę o komentarze, bo nie wiem czy się podoba i czy powinnam coś
zmienić.
Chciałam jeszcze
dodać, że dziś w nocy wcale nie spałam (nie mogłam) i mam niezły pomysł na
dalszy rozwój akcji. Już niedługo pojawi się więcej pikanterii. Zapraszam do
czytania!
Provehito in altum!!!
* "Nie zmuszą nas. Przestaną nas
upokarzać. Nie będą nas kontrolować. Odniesiemy zwycięstwo..."- Muse,
Uprising.
** Zamieszczony
wywiad jest autentyczny, link do strony: http://jared-leto-30-seconds-to-mars.blog.onet.pl/Wywiad-z-Jaredem-Leto-Rock-Fir,2,ID436459257,n
Świetne ! Cieszę się, że zdecydowałaś się na założenie bloga ;d
OdpowiedzUsuńJak możesz to informuj mnie na gg: 37727907 ;)
Twój zamysł, pisz jak chcesz :)
OdpowiedzUsuńDaj więcej refleksji nad życiem :D
* ja bym mogła o tym poczytać
OdpowiedzUsuńFaajnie się zaczyna, z pewnością się rozkręci i będzie się działo. Dzięki za wejście do mnie na bloga :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń