***
Obudziłem
się niesamowicie wyspany, szczęśliwy i… głodny. Szybko
sięgnąłem po pilot by podnieść rolety wtedy niespodziewanie się
na coś natknąłem, dobrze znałem ten kształt … tak! To było
moje najukochańsze BB! The
little, shiny BlackBerry!
Gdyby ktoś widział mnie w tej chwili, tulącego się do tego małego
urządzenia, pomyślałby że zwariowałem ale nic nie mogłem na to
poradzić, byłem uzależniony, trzeba to przyznać a ta rozłąka
chyba mi to w końcu uświadomiła. Niestety był rozładowany,
podłączyłem go więc do ładowarki a sam założyłem koszulkę i
spodnie i pognałem do kuchni. Już na schodach doszły mnie wesołe
śmiechy z kuchni.
-
Ale żebyś widział jego minę!
-
Wyobrażam sobie. Shann, mimo wszystko bym się go bał.
Znów
śmiech.
-
Luz, już mu go oddałem bo by mi żyć nie dał człowieku. Wiesz…
-
Dobra chłopaki! Może już wystarczy, nawet jemu należy się
odrobina współczucia.- nie mogła powstrzymać śmiechu- To ja
muszę wysłuchiwać jego zażaleń potem…
-
I on ci nie dał nawet podwyżki!
Shannon,
Tomo i Emma rozmawiali o mnie i mieli chyba niezły ubaw.
-
Ehm, ehm. Och, widzisz nikt nas nie rozumie.- powiedziałem to i
pogłaskałem swoje BB. Widząc wzrok współtowarzyszy, schowałem
telefon do kieszeni.- No, co? Tęskniłem za nim a ty Shannon,
zrobiłeś to ostatni raz. Dlaczego nikt nie zrobił mi kawy? No i
widzę, że … już jest zgoda?- tu wskazałem na Tomo i Shanna.
-
Nawet nie wiesz ile cię ominęło! Spisał się chłopak!-
odpowiedział Tomo.
-A
żebyś wiedział, ma się w końcu tą siłę przekonywania- Shannon
uśmiechnął się zawadiacko- prawda Emmo?- tu posłał mojej
asystentce jedno ze swoich spojrzeń-Jared, nawet nie wiesz jak
dobrze wyszedłeś na tym zdjęciu, ty i Tomo, no ale facet skasował
je przy mnie. A przy okazji musiałem z nim i Antoine’m wypić
jeszcze butelkę whisky.
-
Zróbcie mi trochę miejsca… Oj Shanny miałeś szczęście… Emmo
podasz mi pieczywo? Dzięki.
-
A tak wogule to podoba się nam to co napisałeś- Tomo zwrócił
się do mnie, pokazując mi moje zapiski.- Tylko kiedy ty to pisałeś
bo nie mogę sobie przypomnieć…
-
Nie możesz bo się totalnie zalałeś i zasnąłeś.
-
Tomo się upił? No nie wierzę, uwierzyłabym prędzej, że to ty,
Jared jest do tego zdolny.- Emma zaczęła się śmiać bo
rzeczywiście Tomo rzadko się upija i wiemy o tym tylko my, a wtedy
bywa taki zabawny.
-
Och kobiety… a wracając do tematu… -zacząłem mówić ale
Shannon mi przerwał.
-To
będzie hit! Po wprowadzeniu małych poprawek bo widzisz brat… o
ile masz dryg do chwytliwych tekstów to za grosz do podkładu… to
było zbyt ckliwe. Spójrz na to.- przede mną wylądowała moja
kartka z naniesionymi przez Shannona poprawkami. Spojrzałem na brata
a potem na Tomo.
-
Teraz jest świetne.
-
Ha! Mówiłem, płacisz mi 20 dolców Tomo! Emmo jesteś świadkiem!-
Shannon zaczął podskakiwać i cieszyć się jak przedszkolak.
-
Damn.
Masz ale chociaż podaj mi wodę bo whisky daje o sobie znać.
-
Jak dorzucisz jeszcze 10. Dobra! Żartowałem! Ja piłem a ty masz
kaca.- Shannon widząc minę Tomo, zrezygnował z żartów i podał
wodę przyjmując postawą „ale mnie nie bij” a my wybuchnęliśmy
śmiechem.
Po
śniadaniu wróciliśmy do swoich zajęć a wieczorem umówiliśmy
się na próbę aby przećwiczyć nowy utwór full bandem.
***
Po
południu miałem spotkanie z Adamem, naszym głównym montażystą.
Już od 5 lat zbieramy materiały na film dokumentalny o zespole. Z
Adamem pracujemy od 4. Niezmiernie lubię z nim pracować, jest
perfekcjonista w tym co robi. Dodatkowo to bardzo serdeczny i zabawny
facet. Wpadłem do jego pracowni.
-
Cześć Adam. Jak tam idzie praca? Miałeś mi coś pokazać?-
zapytałem i zbliżyłem się do jego komputera.
-
Hej. Tak, mam dwie a nawet trzy sprawy do obgadania. Tak więc
Stevens ten z Nowojorskiego Stowarzyszenia Muzyków chcę objąć
patronat nad filmem i w związku z tym ma odbyć się jakaś
konferencja o przyszłości, biznesie muzycznym, bla, bla na której
pokażemy fragment.
-
Dobra, załatwię to w tym tygodniu.
-
Teraz sprawa montażu, spójrz na to. Zgodnie z wizją. Szybki
montaż, cięcia co trzy klatki z wstawkami ale… myślę żeby
zmienić ten zamysł na coś takiego.- Adam pokazał mi następny
urywek.
-
To jest lepsze, chcę zobaczyć całość w tej wersji i wtedy się
zdecyduję. A co do kwestii tych fragmentów z Meksyku , to dodaj je.
Wyrobisz się do piątku?
-
Dobra. Postaram się. Ach i news dnia. Pamiętasz Veronicę?
-…?
-No
tak. Pracowała z nami przy kręceniu Hurricane…
-……
Pamiętam. Młoda. Piekielnie zdolna. I nas słucha. Moja obiektywna,
prawa ręka. Będzie świetną reżyserką kiedyś… to co z nią?
-
Skończyła tą szkołę reżyserską w Paryżu a Darren zaprosił ją
do swojej ekipy tak jakby „na staż”. Gadałem z nim dwa dni
temu, ona ma ogromy potencjał twórczy i dlatego chce jej pomóc.
Pisałem do niej, przylatuje…18,19, jutro. Widzisz ona bardzo ceni
sobie współpracę z wami i tak pomyślałem…
-…żeby
zaprosić ją do ekipy? Świetny pomysł. Skoro tu przylatuje a ma
wielki talent, to nam pomoże. Jeżeli zechce.- Veronica? Ciężko
było mi ją sobie przypomnieć. Miała chyba 19 lat ale nie pamiętam
jej twarzy. Pamiętam jedynie tyle, że uwielbiała nasz zespół, na
każde moje słowo miała swoje i niestety muszę to przyznać ale
była świetna za kamerą. To dzięki jej uwagą i ujęciom a moim
pomysłom Hurricane zachwyca. Chciałem znów z nią pracować.
-
Napiszę do niej i wszystko obgadamy.
-
I pomyśleć, że zleciały już dwa lata. Ciekawe czy nadal z niej
cicha małolata? Chociaż pamiętam że z Shannonem nieźle się
wygłupiali. Jared?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Adama.
-Tak,
stare czasy… ja już lecę. Pogadamy jeszcze potem, na razie.
-
Cześć.
***
Kiedy
wróciłem do domu było po 17, za trzy godziny mięliśmy zacząć
próbę. Nie zdziwiło mnie to, że nie zastałem w domu Shannona,
niech spróbuje się tylko spóźnić, pomyślałem. Od rana nie
dawała mi spokoju kwestia Veronic. Napisałem jej, że od Adama
wiem, że przylatuje do Stanów i chcielibyśmy jej zaproponować
współpracę nad takim mały projektem ale szczegóły omówimy na
miejscu. Zgodziła się. Chciałem się o niej dowiedzieć czegoś
więcej bo dopiero teraz przypomniałem sobie, że wtedy nawet nie
próbowałem jej poznać bo nie zwróciła mojej uwagi jako kobieta…
wstydziłem się tego ale ona chyba się tym nie przejmowała,
Shannon się z nią za to dogadywał.
Po
przewertowaniu jej profilu na twitterze, nie znalazłem praktycznie
żadnych interesujących mnie zdjęć i informacji, jedynie odnośnik
do jej bloga. Bingo! Pisała tam o swojej karierze reżyserskiej,
zamieszczała swoje filmy, pisała dużo o muzyce i modzie. Z tego co
widziałem współwyreżyserowała sporo teledysków francuskich
kapel i nie tylko ( Modestep, M83, The Blackout, The Kooks).
Regularnie też promowała polskie kapele i wspierała tamtejszą
kinematografię, była patriotką. Zaskoczyła mnie jej modowa
zakładka a raczej nazwisko jakie tam przeczytałem. Channel. Okazało
się, że jej jedyna kolekcja jaką stworzyła była przez nich
promowana. Było to ubrania dla młodych kobiet, niezwykle kolorowe i
odważne, nawiązujące do stylu hippi. Zamieszczała też wiele
własnych stylizacji i dopiero teraz ją zobaczyłem. Zmieniła się,
bardzo. Z cichej stała się szalona a fryzury zmieniała chyba
częściej niż ja! Była ładna i zgrabna, ostatnie zdjęcie było
sprzed pół roku. Zaintrygowała mnie, zacząłem czytać zakładkę
„o mnie”, prowadziła coś w stylu pamiętnika.
Nim
się zorientowałem na dole zrobił się hałas, który oderwał mnie
od komputera i przypomniał, że pora na próbę bo chyba chłopaki
się zjawili.
Zastałem
ich już w The Lab. Tomo, Braxton i Shannon.
-
Napisała mi dziś to. Cieszę się bo on umiała ustawić Jareda i
podobno Jared zaproponował jej pracę.- usłyszałem Shannona,
oparłem się o ścianę i słuchałem.
-
Pamiętam. Ach. Przy filmie?
-
Znając mojego brata kombinuje coś więcej ale tak. Ale wiecie jak
się zmieniła, normalnie jej nie poznacie. Jutro ją odbieram z
lotniska.
-
Ja się właśnie rozstałem z Ash więc mogę się nią zaopiekować
skoro tak mówisz Shann.
-Ha
ha ha oj Braxt ona nie jest dla ciebie. Będziemy z nią pracować a
to nie ułatwia. Poza tym ją lubię a z ciebie kobieciarz jest.
-
Powiedz to lepiej Jaredowi!
-
No właśnie Shanny, powiedz mi to. Myślisz, że bzykam wszystko co
ma dwie nogi, cycki i blond włosy na dodatek, że nie umiem się
powstrzymać. Oskarżacie mnie ale nie jesteście lepsi. Spokojnie
Tomo, mówiłem do nich.- powiedziałem to w normalny sposób i
wziąłem swoją gitarę do ręki.- I jadę z tobą na lotnisko.
-
Jasne stary, wystraszyłeś mnie.-odparł Chorwat.
-
Wiesz ale ja w odróżnieniu od ciebie liczę się z uczuciami kobiet
z którymi sypiam. A co do Veronic, nie ma się gdzie zatrzymać i na
razie zamieszka tu a spróbuj ją skrzywdzić!- Shannon się
zdenerwował i podszedł do mnie grożąc mi palcem, zatrzymał go
Braxton.
-Shann
zluzuj, Jared zakapował. I zaczynajmy próbę bo wieczorem się
umówiłem.
Wystawiłem
bratu język żeby go jeszcze pozłościć i zaczęliśmy.
Przez
całą próbę rozmyślałem o Shannonie. Dobra, znał dziewczynę
trochę ale żeby się od razu tak za nią wstawiać i zapraszać do
nas. Nie żebym miał coś przeciwko ale dlaczego on zawsze robi ze
mnie ostatniego dupka. Jest moim bratem powinien dobrze o mnie mówić.
-
Jared!
Ktoś
mnie wołał. Siedziałem w kabinie dla wokalisty i miałem słuchawki
na uszach.
-
Co?
-
Czy byłbyś tak łaskawy zaśpiewać jeszcze raz? Czekamy 5 min. I
graj na drugi akord!
-
Dla ciebie wszystko Tomo.- posłałem mu oczko widząc minę Shannona
i zacząłem śpiewać.
To
prawda miałem skłonności do młodych kobiet ale bez przesady 19
lat, a nie sory to będzie 22 jak dobrze liczę. Tyle powinna mieć
Veronica. I kto powiedział, że bym chciał? A jak zdjęcia kłamią
i to nie ona. Jutro się przekonam. Mieszkanie z kobietą będzie
kuszące, o tak.
-
Chyba to mamy, brzmi fajnie. Ej Tomo, rusz Jareda bo chyba nie wie że
skończyliśmy.
-Jared,
chłopie. Wyłaź, koniec.- Tomo zastukał w kabinę.
-
Puśćcie mi to, chcę posłuchać- zdjąłem słuchawki i wyszedłem
ze swojego pomieszczenia, siadłem przy Shannonie. Wszyscy
słuchaliśmy.
-
Podoba mi się to połączenie z klawiszami. To był niezły pomysł
Shanny. Dobra robota Braxt. Pokaże to Jimmiemu w następnym
tygodniu. Dzięki za dzisiaj.
-
Wyszło tak elektronicznie ale czad. Zawsze do usług Jay. Będę
leciał. Mam randkę.
-Mówiłeś
że dopiero zerwałeś z Ash.- odezwał się Shann.
-
No dlatego mam randkę. Oj Shanny nie mów że się starzejesz,
poszedłbyś ze mną zamiast marudzić.
-
Przedział 15-20 mnie nie jara ale zapytaj Jareda.
-
Przykro mi ale mam już inne plany. Przedział 20-25.- odpowiedziałem
z dumą.
-
Braxton, podrzuciłbyś mnie po drodze do domu, co?
-
Jasne Tomo. No to do zobaczenia!
-
Cześć- odpowiedzieliśmy razem z bratem.
***
Wziąłem
gorący prysznic by się odprężyć po całym, męczącym dniu
pracy. Choć najchętniej położyłbym się od razu do łóżka to
opcja całkiem dobrego seksu, wygrała. Wyciągnąłem z szafy
spodnie, koszulę i kapelusz. Wziąłem ulubione okulary, ukochane
BB, portfel i mogłem wychodzić. Dochodziła północ. Miałem
zabrać Ann, modelkę którą poznałem ostatnio na pokazie, do klubu
ale oboje wiedzieliśmy, że to tylko pretekst. Wychodząc natknąłem
się na Shannona, który siedział w salonie.
-
Dobrze, że cię widzę. O której mamy być jutro na lotnisku?
-
O 9 ale nie mów, że cię to obchodzi. Z tego co widzę masz lepsze
zajęcia do rana. Niech zgadnę, kolejna blond cizia, która liczy że
jej pomożesz ?
-
Zapomniałeś dodać „chętna”! Nie czekaj na mnie. Pa.
***
Kiedy
przyjechałem po Ann, uparła się by jednak iść do tego klubu, nie
pomógł nawet mój urok. Na miejscu okazało się, że było tam
paru jej znajomych więc chcąc nie chcąc siedzieliśmy z nimi aż
do 3. Nie piłem alkoholu bo prowadziłem a po ostatnim „wypadku”
byłem lekko przewrażliwiony. Za to Ann nadrobiła za nas dwoje,
mimo to wciąż chciała jechać do mnie. Nie miałem siły jej
odmówić.
Kiedy
znaleźliśmy się w domu dziewczyna rzuciła swoje rzeczy w salonie,
ja stwierdziłem że się napiję, jednak była tak upierdliwa, że
musiałem zabrać butelkę na górę. Jack
Daniels, Grants, Johny Walker, James.
Wybrałem Johna Walkera, złapałem modelkę pod bok i udałem się
do sypialni. Po drodze zrzuciła swoje szpilki ale nie chciało mi
się po nie wracać więc zostawiłem je na korytarzu w myślach
licząc że jak Shann będzie się skradał w nocy do lodówki to się
potknie o nie. Rzuciła się na łóżko a ja się napiłem.
-
Heeeej… rozepniesz mi su..su..kienkę? Chodź do .. mnie
Usiadła
na łóżku a ja rozpiąłem zamek, po chwili nie miała na sobie już
nic. Zaczęła mnie całować i rozbierać. Miała ochotę na zabawę,
usiadła na mnie okrakiem a potem zaczęła mnie lizać i udawać
psiaka. Była tak zabawna, że zacząłem się śmiać.
-
Hau hau! Hau hau! Po..poubaw się z..ze.. swoją suczką!
Polizałem
ją, alkohol zaczął działać.
-
No eeee…ej! Słaby jesteś…
Piszczała
tak głośno, że pewnie było ją słychać w całym domu. Wkurzyłem
się i obróciłem ją tak, że to ja byłem teraz na górze.
Posłałem jej jeszcze moje perwersyjne spojrzenie, a
teraz ci pokaże dlaczego nazywam się Jared Fuckin’ Leto,
pomyślałem i zaczęliśmy uprawiać seks.
Rano
obudziło mnie niezawodnie moje BlackBerry i ból głowy. Rozejrzałem
się po pokoju, panował w nim niezły bajzel. Potem spojrzałem na
łóżko, na mojej klatce leżała wtulona we mnie modelka a za nią
leżała pusta butelka po whisky. To dlatego ale kiedy ja ją
opróżniłem? Nie ważne, trzeba było wstać, powoli wywinęłam
się z objęć ale ona i tak się przebudziła.
-Idę
do łazienki a potem na dół zrobić kawę, ok? Ubieraj się. Ej?
-
Mmmmhh taaa…- przewróciła się na bok i poszła spać dalej.
Wziąłem
szybki prysznic a w mojej głowie znów kłębiły się myśli
dotyczące Veronic. Jak bardzo się zmieniła? Czy zgodzi się z nami
pracować? Czy na mnie leci? Bo prawie każda leciała. Następnie
wygrzebałem z szafy szare rurki, do tego biały T-shirt i czarną
bluzę z kapturem. Nie czułem się dziś na siłach by bawić się w
gwiazdę rocka. Kiedy zszedłem na dół czekał już tam Shannon ale
nie chciało mi się z nim gadać. Wstawiłem wodę na kawę i
zacząłem szukać czegoś na ten przeklęty ból głowy.
-
Gdzie podział się twój uśmiech po upojnej nocy, bracie? Coś nie
tak?- Shannon zaczął się ze mną droczyć.- Tak głośno dzisiaj
piszczała więc myślałem… i co ja widzę czyżby ktoś miał
kaca? A podobno nie pijesz?
Spojrzałem
na brata, na jego twarzy gościł głupi uśmieszek zadowolenia,
który miałem straszną ochotę zmyć.
-
A ty podobno nie palisz a wszędzie znajduję twoje kipy. Podaj mi
wodę, stoi za tobą.
Shannon
posłusznie podał mi butelkę z wodą.
-
Boli mnie głowa a to nie to, co kac. Było miło i tobie też radzę
sobie kogoś znaleźć bo jesteś nie do wytrzymania.- powiedziałem
to udawanym zadowoleniem i połknąłem swoją tabletkę.- Frustracja
zmniejsza potencję.
-….?
-
Przerabiałem to.
Nagle
wybuchliśmy śmiechem. Nie chciałem się z nim kłócić,
szczególnie dziś gdy przyjeżdża Veronica.
-Matko.
Na przyszłość oszczędź mi takich nowinek. Fajna jest. Skąd ją
w ogóle znasz i jak się nazywa?- Shannon pokazał głowa na górę,
chodziło o Ann.
-Nie
ważne bo jej już tu więcej nie zobaczysz. To był tylko seks. Lecę
górę, zaraz zejdę i jedziemy ok? Już czas.
Kiedy
wszedłem do sypialni dziewczyna była już ubrana i wychodziła.
Pocałowała
mnie.
-
Było naprawdę miło. Jesteś taki uroczy, że mam ochotę cię
schrupać.- ugryzła mnie w ucho.- Odezwij się jeszcze… kiedyś.
-Jasne.
Wyszła
a ja z uśmiechem skasowałem jej numer z mojej komórki. Nigdy nie
ciągnąłem takich znajomości dłużej niż jedną noc. One mnie
wyłącznie pociągały. Nie potrafiłem nawet obdarzyć tych kobiet
większym uczuciem i dlatego nie chciałem ich okłamywać, dawać
nadzieję. Zebrałem swoje rzeczy, ogarnąłem pokój i pobiegłem
do Shannona.
***
Veronica:
Zbudził
mnie dźwięk iPhone’a mężczyzny siedzącego obok mnie. Z
niesamowitym trudem podniosłam się do pozycji siedzącej.
Wiedziałam, że już nie usnę i nie wrócę do tego pięknego snu,
ja na łodzi a wokół jedynie morze… Mimowolnie spojrzałem na
zegar znajdujący się naprzeciwko mnie, mięliśmy opóźnienie,
dlatego lot potrwa jeszcze godzinę. Zamówiłam sobie kawę na
pobudzenie i włączyłam mojego ultrabooka. Miałam nadzieję, że
przejrzę do końca materiał, który wysłał mi Martin ale mój
sąsiad szybko wyprowadził mnie z błędu. Najwyraźniej zorientował
się, że nie będę już spała i zachciało mu się rozmawiać.
-
Widzę, że już nie śpisz. Widzisz lot minął bez problemów. To
dobre linie, często nimi latam.
Chłopak
przedstawił mi się na początku, jeszcze w Paryżu, a ja
wspomniałam, że boję się latać.
-
Zapewne… Obudził mnie twój iPhone, Tom.
-
Przepraszam zapomniałem…
-Dobra.
Nic się nie stało.
Przerwałam
mu bo nie chciało mi się wysłuchiwać jego tłumaczeń ale on nie
dawał za wygraną.
-
A co będziesz robić w Los Angeles? Choć mieszkam w Dallas to
dobrze znam L.A więc jakbyś poszukiwał przewodnika to jestem do
usług.
-
Mam zamiar pracować i przy okazji się uczyć.
-
Naprawdę? A o czym myślisz? Jaki kierunek?
-
Reżyseria.
-Ambitnie.
Jeśli będziesz w tym dobra to bez problemu osiągniesz tu sukces.
Znam parę takich osób, oczywiście z innych branży ale tak właśnie
wszyscy zaczynają. Najpierw….
Tom
zaczął nawijać a ja się po prostu wyłączyłam. Nie miałam siły
słuchać po raz setny opowieści jak to jest z American Dream. Nadal
wertowałam swój komputer, co on zauważył bo przybliżył się do
mnie i zaczął wpatrywać się w ekran. Odruchowo zamknęłam
urządzenie. Nie lubiłam gdy ktoś gapi się jak pracuję a na
dodatek zerka przez ramię.
-
Ej chciałem tylko zobaczyć.
-
Przepraszam ale nie pokazuję nieskończonych projektów.
-
To może pochwalisz się jakimś skończonym? Nie bądź taka.
Co
za człowiek! Czy on nie widzi, że nie mam ochoty na jego
towarzystwo. Szlag!
-
Dobra. Popatrz na to. To dokument opowiadający o francuskich
rodzinach. Ja za chwilę wrócę.
Poszłam
do toalety, to chyba jedyne miejsce gdzie miałam chwilę spokoju by
zebrać myśli. To było dziś. Spełnią się moje marzenia. Będę
w ekipie samego Darrena Aronofsky’ego. Po drugie będę znów
pracować z 30 Seconds to Mars. Sama wciąż w to nie wierzę i chyba
nie uwierzę do póki nie wyląduję. A jak do tego doszło?
Wszystko
zaczęło się kiedy rozpoczęłam studia we Francuskiej Szkole
Filmowej, FEMIS (Fondation
Europeenne pour les Metieres de I’Image et du Son).
Okazało się, że muszę mieć jedynie dobre port folio, znać
angielski i potrafić o siebie zawalczyć. Dzięki mojej wspaniałej
polonistce i mentorce z liceum, która pomogła mi z debiutanckim
filmem i resztą port folio, pojechałam na rozmowę. To z resztą
był jej pomysł, stwierdziła, że to da mi duże perspektywy a
potencjał jaki posiadam nie może się zmarnować a ta szkoła choć
mało znana jest świetna. Może to szczęście a może właśnie
moja determinacja sprawiły że zostałam przyjęta. Zaczęłam wtedy
dużo kręcić i brać udział w wielu konkursach dla niezależnych,
początkujących twórców. Kończąc pierwszy rok nauki, wysłałam
swój film zaliczeniowy na nowojorski festiwal młodych twórców
organizowany właśnie przez Aronofsky’iego. Nie wygrałam wtedy
ale dostałam wyróżnienie od samego Darrena, który był
przewodniczącym komisji. Jak się okazało mój film nie został
zrozumiany przez resztę komisji, co powiedział mi sam
przewodniczący. Poza tym stwierdził, że nie może mnie odrywać od
nauki ale jak tylko skończę studia to chciałby mieć mnie w swojej
ekipie. Miesiąc po tym wydarzeniu dostałam list. Aronofsky polecił
mnie swojemu przyjacielowi Jaredowi Leto, który będzie kręcił
teledysk i potrzebuje ekipy a z racji, że właśnie miałam wakacje,
nadawałam się. Poza tym Darren organizował warsztaty na które
mnie zapraszał. W sumie to teledysk dla 30 STM miał być tylko
rozrywką, dodatkiem z tego co przeczytałam w liście. Ale mi
rozrywka! Spełnienie marzeń, poznać swoich idolów.
Warsztaty
u Aronofsky’iego były genialne i dużo mnie nauczyły. Praca dla
Marsów była trochę inna… podczas gdy Darren na każdy kroku do
mnie zaglądał, mówił, radził to na planie teledysku byłam
jedynie częścią ekipy. No dobra, zostałam prawą ręką Jareda
ale on okazał się być zupełnie inny niż sobie wyobrażałam. Z
ludźmi których znał non stop się śmiał, z innymi zachowywał
dystans a mnie praktycznie nie zauważał. Pamiętał moje imię
tylko wtedy gdy krytykowałam jego wizję. Wielkim zaskoczeniem
okazał się dla mnie Shannon! Od pierwszej chwili nie mogłam nie
lubić tego gościa. Był taki serdeczny i bez przerwy mnie
rozśmieszał. Prawdziwy zwierzak! Na planie praktycznie przebywałam
w towarzystwie jego, Tomo i Adama dlatego najbardziej pamiętam
właśnie ich. Na zakończenie współpracy powiedzieli, że może
jak tu wrócę to znów się spotkamy. Nie wierzyłam w ich słowa
ale miałam nadzieję. Od tego momentu nadal utrzymuję kontakt z
Adamem, świetnym montażystą (kiedyś i on pracował z Darrenem).
Trzy
lata w filmówce zleciały nim się zorientowałam. Aronofsky tak jak
obiecał wysłał mi oficjalne zaproszenie do współpracy w jego
team’ie. To było miesiąc temu a dziś lecę do L.A, miasta
rozpusty ale skoro przeżyłam Paryż. To on powinien się tak
nazywać, jako studentka mogę to spokojnie powiedzieć. Rozpusta i
wyuzdanie choć sprawiają pozory są wszędzie a 19 letnie
dziewczyny tylko wydają się niewinne. Jeśli chcesz poznać dorosłe
życie wybierz Paryż, Las Vegas…. lub właśnie Los Angeles.
I
jeszcze ta wiadomość, najpierw od Adama, potem od Jareda, że skoro
wracam to mogę dołączyć do nowego projektu! Czy to nie głupi
żart?
Właśnie
puścili komunikat aby zapiąć pasy, chyba powinnam wrócić na
miejsce.
Kiedy
dotarłam okazało się, że film na tyle wciągnął Toma, że nawet
nie zauważył kiedy wróciłam. Po 10 minutach wylądowaliśmy.
Dopiero teraz zaczął zjadać mnie stres. Co jak co ale to nadal
byli moi idole! Na dodatek kiedy pisałam do Shannona ten
zaproponował mi że mogę zatrzymać się u nich bo przecież w
ogóle nie znam Stanów. A skoro się zgodziłaś, to teraz się
denerwuj! Skarciłam się w myślach i ruszyłam do wyjścia wciąż
drgając z podniecenia przeplatanego strachem…
***
Jared:
-
Ale możesz wyjaśnić mi jedno?
-
Jared! To lot z E.u.r.o.p.y a one prawie zawsze mają opóźnienie.
I uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie wiem ILE jeszcze. Zapytasz
mnie jeszcze raz a ci przywalę.- Shannon chyba się właśnie
zdenerwował. Siedział skulony i nerwowo podrygiwał nogą.
-
Dobra już nie zapytam. Głowa mi pęka, potrzebuję kawy. Idę do
Sturbucksa bo inaczej eksploduję.
-Weź
jeszcze dwie czarne i się pośpiesz!
Zarzuciłem
na głowę kaptur i ruszyłem szybkim krokiem, w myślach prosząc by
nie zostać zauważonym. Niestety jak na złość była kolejka. Po
jakiś 10 min miałem już swoje kawy i mogłem wracać. Obyło się
bez zdjęć, podpisów z czego niezmiernie się cieszyłem bo
naprawdę nie byłem dziś na siłach. Kiedy znajdowałem się w
odległości paru metrów od Shannona, zauważyłem ją, szła
niepewnym krokiem rozglądając się na boki. Mój brat też bo
właśnie do niej podbiegł i zaczął ją ściskać. Dziewczyna
wydawała się nie być tym zdziwiona a wręcz zadowolona i
rzeczywiście była bardzo ładna…
-
Och, dobra. Już możesz mnie puścić, Shannon.
-
Nawet nie masz pojęcia jak miło znów cię zobaczyć! I pomyśleć,
że zostajesz tu.
-
Mam taką nadzieją, na razie mogę być trzy miesiące bo tyle jest
ważna moja wiza a potem się coś wymyśli…
-
My się już o to postaramy, nie bój się. Prawda Jared?
Shannon
zauważył, że już wróciłem a dziewczyna powoli odwróciła się
w moją stronę.
-No
pewnie, Barack to mój stary znajomy.- posłałem jej uśmiech, który
odwzajemniła.- Witaj w Los Angeles Veronico, cieszę się że
będziemy razem pracować. A to kawa dla ciebie, proszę.
Podaliśmy
sobie dłonie a ona uważnie przyjrzała mi się swoimi piwnymi
oczami. Choć jej twarz nie wyrażała nic poza radością to oczy
zdradzały wszystko, co chciałaby ukryć.
-Dzięki.
Możecie mówić mi Niko. Znajomi nazywają mnie jeszcze Chloe ale
to dłuższa historia.
-
Starczy już tych powitań, dzieciaki. Idziemy po twój bagaż. Mam
nadzieję, że nie jesteś typową kobietą i się nie nadźwigamy?-
Shannon ponaglił nas i ruszyliśmy po walizki.
-
Och spokojnie, zabrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy… na razie.
Posłałam
nam podstępny uśmieszek i zrobiła minę niewiniątka. Typowa
kobieta, pomyślałem.
Nie
zdążyliśmy odejść paru kroków a ktoś zaczął za nami
krzyczeć, a mianowicie za Veronicą. Dziewczyna zdawała się
udawać, że nie słyszy lub rzeczywiście nie słyszała.
Postanowiłem ją o tym uświadomić.
-
Veronica, chyba ten mężczyzna, który za nami biegnie, woła cię.
Dziewczyna
odwróciła się zdezorientowana i w jednej sekundzie jej mina z
rozradowanej zmieniła się na przerażoną.
-Kurwa
mać!
Zdenerwowała
się i powiedziała coś czego nie zrozumiałem bo mówiła w obcym
mi języku. Spojrzała po nas, Shannon wiązał akurat buta więc
chwyciła mnie za rękę.
-Wyjaśnię
ci wszystko w aucie. Będziesz udawał mojego chłopaka dopóki go
nie spławię, nic nie mów.
Uśmiechnęła
się do mnie niepewnie i mocniej ścisnęła moją dłoń. W tym
momencie dobiegł do nas ten chłopak.
-
Wołałem za tobą, nawet się nie pożegnaliśmy.
-
Przepraszam ale się śpieszyłam.- tu machnęła naszymi dłońmi a
ja ją pocałowałem w policzek.
-
Jest szansa, że się jeszcze spotkamy. Może dasz mi jakiś namiar
na siebie? Twój film był świetny.
Gościu
był chyba ślepy lub najwyraźniej tępy. Odwróciłem się, stał
tam zdezorientowany Shannon, który nie zamierzał zareagować.
Veronica znów się odezwała.
-
Chyba nie rozumiesz, Tom. Jestem zajęta a to jest mój chłopak. Nie
jestem zainteresowana, tak?
-Ale
w samolocie nic nie mówiłaś.
-Hej
nie słyszałeś, co powiedziała. Widzisz stary ja jestem bardzo
zazdrosny więc lepiej byś już poszedł, nie chciałbym używać
siły.- postanowiłem trochę poudawać i powiedziałem to tonem
szukającym zaczepki, ruszając się przy tym na boki. Veronica
śmiała się w myślach, czułem to i dlatego się dekoncentrowałem,
w efekcie nie okazałem się wystarczająco przekonujący by spławić
tego frajera.
-
To ty możesz tu zaraz leżeć. Veronica, nikogo tu nie znasz, jeżeli
on się do ciebie przyczepił to powiedz mi, pomogę ci.
Dziewczyna
już nie wytrzymywała, widziałem to. Nagle ku naszemu zaskoczeniu
pojawił się Shannon.
-
Przepraszam, czy jest jakiś problem.- przyszedł z ochroniarzem,
który właśnie stał naprzeciw nas. Objąłem dziewczynę w pasie.
-
Tak, ten mężczyzna dręczy moją dziewczynę ponieważ w samolocie
siedziała obok niego a teraz nie chce się odczepić.
Veronica
też zareagowała:
-Tak
to prawda. Chcielibyśmy po prostu odejść.
-
Nie możesz iść z nim. Niech pan coś zrobi, on ją zmusza! Jest
agresywny.
-Czy
to prawda proszę pani? Proszę się nie obawiać.
-Matko!
Oczywiście, że nie! Nie znam tego człowieka a on mnie prześladuję
a tych mężczyzn…- tu pokazała na mnie i Shannona.- znam
świetnie. Czy możemy już odejść?
-
Oczywiście, przepraszam państwa.
-Nie!-
facet był jakiś chory.
-
A pan pójdzie ze mną, zapraszam.- ochroniarz złapał mężczyznę
za ramię a my mogliśmy w spokoju odejść.
Co
prawda krzyczał jeszcze ale już się tym nie przejmowaliśmy,
udaliśmy się po bagaż. Zdenerwowanie powoli zaczęło odpływać.
-
Już możesz ją puścić. Jared?
Z
zamyślenia wyrwał mnie głos Shannona.
-
Co?
-…..
Dopiero
teraz sobie uświadomiłem, że wciąż obejmowałem Veronicę w
pasie, przyciskając mocno do siebie, tak jakbym się bał by ten
idiota jej nie skrzywdził. Spojrzałem na dziewczynę, miała taką
minę jak Shannon.
-
Muszę? No dobra…
-
Nie żebym nie chciała ale ludzie się patrzą. Idźmy już stąd.
-
Jasne skarbie. Jared, łap!
Shann
właśnie rzucił do mnie a raczej we mnie, jedną z toreb Niko.
Matko! Co ona tam miała, to ważyło chyba z 15 kilo.
-
Kretyn.
-
Orientuj się. Ruszamy… nie oddawaj to! Nie będziesz dźwigać mi
tej torby. Niko! Jared zrób że coś.
-
To mój bagaż i sama będę go nieść. On i tak ma już jedną
torbę.
Co
za uparciuch z niej.
-
Oddaj chyba że chcesz żebym przełożył cię przez kolano i
spuścił ci manto.- spojrzała
na mnie z miną „jaja se robisz, stary?”- O wiem że byś
chciała! Daj, ładnie proszę.- wyciągnąłem do niej dłoń.
-
W wywiadach piszą pracowity, ambitny, skromny i zawsze zapominają
dodać narcyz.
Masz. Czyż to nie dziwne, Shannon?
-
Przejrzałaś go mała. Sam redaguje te wywiady.
-Shannon!-
ach co za….!
-
Oj nie nerwuj się Jared, będzie z nami mieszkać więc dowie się
jeszcze lepszych rzeczy.
Veronica
zaczęła się śmiać. Złapała mnie za ramię i przyłożyła
głowę do ramienia.
-
Spokojnie, obiecuję być grzeczna.
I
tak wszyscy w trójkę opuściliśmy terminal. Kiedy wyszliśmy na
zewnątrz pogoda była wspaniała. Stwierdziłem, że nie można
zmarnować tak wspaniałego dnia skoro w dodatku mamy wolne…
***
Mam nadzieję, że się spodoba. Jestem z niego zadowolona. Wprowadzam mój zamysł z Niko :) teraz będzie wesoło, mogę powiedzieć tylko tyle. Z dedykacją dla P., która mnie zaskoczyła dając bardzo pozytywną ocenę, której się nie spodziewałam. Może napiszę jakiś dodatkowy rozdział, będący wolną opowieścią, nową- zobaczę. Następny postaram się dodać tak szybko jak to możliwe!
Provehito in Altum!
* "Whoah-oh, Mona Lisa, z pewnością rozkręcisz to miasto..."- Panic! At the disco, The Ballad of Mona Lisa.
No no no, proszę Jared jakie zainteresowanie Veronic :) zobaczymy co z tego wyniknie.
OdpowiedzUsuńFajnie, że poświęciłaś część rozdziału na opis kariery Veronic, lepiej poznamy nową bohaterkę :)
Niezły rozdział, szybko się czytało :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny!
Świetne ! Byłam przekonana, że między Jaredem a Constance coś będzie. Teraz jednak myślę że to między Jaredem a Niko nawiąże się niezły romans ;d No zobaczymy, czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuń