poniedziałek, 2 lipca 2012

7. Whoah-oh, Mona Lisa, you've guaranteed to run this town! *



***

Obudziłem się niesamowicie wyspany, szczęśliwy i… głodny. Szybko sięgnąłem po pilot by podnieść rolety wtedy niespodziewanie się na coś natknąłem, dobrze znałem ten kształt … tak! To było moje najukochańsze BB! The little, shiny BlackBerry! Gdyby ktoś widział mnie w tej chwili, tulącego się do tego małego urządzenia, pomyślałby że zwariowałem ale nic nie mogłem na to poradzić, byłem uzależniony, trzeba to przyznać a ta rozłąka chyba mi to w końcu uświadomiła. Niestety był rozładowany, podłączyłem go więc do ładowarki a sam założyłem koszulkę i spodnie i pognałem do kuchni. Już na schodach doszły mnie wesołe śmiechy z kuchni.

- Ale żebyś widział jego minę!
- Wyobrażam sobie. Shann, mimo wszystko bym się go bał.
Znów śmiech.
- Luz, już mu go oddałem bo by mi żyć nie dał człowieku. Wiesz…
- Dobra chłopaki! Może już wystarczy, nawet jemu należy się odrobina współczucia.- nie mogła powstrzymać śmiechu- To ja muszę wysłuchiwać jego zażaleń potem…
- I on ci nie dał nawet podwyżki!
Shannon, Tomo i Emma rozmawiali o mnie i mieli chyba niezły ubaw.
- Ehm, ehm. Och, widzisz nikt nas nie rozumie.- powiedziałem to i pogłaskałem swoje BB. Widząc wzrok współtowarzyszy, schowałem telefon do kieszeni.- No, co? Tęskniłem za nim a ty Shannon, zrobiłeś to ostatni raz. Dlaczego nikt nie zrobił mi kawy? No i widzę, że … już jest zgoda?- tu wskazałem na Tomo i Shanna.
- Nawet nie wiesz ile cię ominęło! Spisał się chłopak!- odpowiedział Tomo.
-A żebyś wiedział, ma się w końcu tą siłę przekonywania- Shannon uśmiechnął się zawadiacko- prawda Emmo?- tu posłał mojej asystentce jedno ze swoich spojrzeń-Jared, nawet nie wiesz jak dobrze wyszedłeś na tym zdjęciu, ty i Tomo, no ale facet skasował je przy mnie. A przy okazji musiałem z nim i Antoine’m wypić jeszcze butelkę whisky.
- Zróbcie mi trochę miejsca… Oj Shanny miałeś szczęście… Emmo podasz mi pieczywo? Dzięki.
- A tak wogule to podoba się nam to co napisałeś- Tomo zwrócił się do mnie, pokazując mi moje zapiski.- Tylko kiedy ty to pisałeś bo nie mogę sobie przypomnieć…
- Nie możesz bo się totalnie zalałeś i zasnąłeś.
- Tomo się upił? No nie wierzę, uwierzyłabym prędzej, że to ty, Jared jest do tego zdolny.- Emma zaczęła się śmiać bo rzeczywiście Tomo rzadko się upija i wiemy o tym tylko my, a wtedy bywa taki zabawny.
- Och kobiety… a wracając do tematu… -zacząłem mówić ale Shannon mi przerwał.
-To będzie hit! Po wprowadzeniu małych poprawek bo widzisz brat… o ile masz dryg do chwytliwych tekstów to za grosz do podkładu… to było zbyt ckliwe. Spójrz na to.- przede mną wylądowała moja kartka z naniesionymi przez Shannona poprawkami. Spojrzałem na brata a potem na Tomo.
- Teraz jest świetne.
- Ha! Mówiłem, płacisz mi 20 dolców Tomo! Emmo jesteś świadkiem!- Shannon zaczął podskakiwać i cieszyć się jak przedszkolak.
- Damn. Masz ale chociaż podaj mi wodę bo whisky daje o sobie znać.
- Jak dorzucisz jeszcze 10. Dobra! Żartowałem! Ja piłem a ty masz kaca.- Shannon widząc minę Tomo, zrezygnował z żartów i podał wodę przyjmując postawą „ale mnie nie bij” a my wybuchnęliśmy śmiechem.
Po śniadaniu wróciliśmy do swoich zajęć a wieczorem umówiliśmy się na próbę aby przećwiczyć nowy utwór full bandem.

***

Po południu miałem spotkanie z Adamem, naszym głównym montażystą. Już od 5 lat zbieramy materiały na film dokumentalny o zespole. Z Adamem pracujemy od 4. Niezmiernie lubię z nim pracować, jest perfekcjonista w tym co robi. Dodatkowo to bardzo serdeczny i zabawny facet. Wpadłem do jego pracowni.

- Cześć Adam. Jak tam idzie praca? Miałeś mi coś pokazać?- zapytałem i zbliżyłem się do jego komputera.
- Hej. Tak, mam dwie a nawet trzy sprawy do obgadania. Tak więc Stevens ten z Nowojorskiego Stowarzyszenia Muzyków chcę objąć patronat nad filmem i w związku z tym ma odbyć się jakaś konferencja o przyszłości, biznesie muzycznym, bla, bla na której pokażemy fragment.
- Dobra, załatwię to w tym tygodniu.
- Teraz sprawa montażu, spójrz na to. Zgodnie z wizją. Szybki montaż, cięcia co trzy klatki z wstawkami ale… myślę żeby zmienić ten zamysł na coś takiego.- Adam pokazał mi następny urywek.
- To jest lepsze, chcę zobaczyć całość w tej wersji i wtedy się zdecyduję. A co do kwestii tych fragmentów z Meksyku , to dodaj je. Wyrobisz się do piątku?
- Dobra. Postaram się. Ach i news dnia. Pamiętasz Veronicę?
-…?
-No tak. Pracowała z nami przy kręceniu Hurricane…
-…… Pamiętam. Młoda. Piekielnie zdolna. I nas słucha. Moja obiektywna, prawa ręka. Będzie świetną reżyserką kiedyś… to co z nią?
- Skończyła tą szkołę reżyserską w Paryżu a Darren zaprosił ją do swojej ekipy tak jakby „na staż”. Gadałem z nim dwa dni temu, ona ma ogromy potencjał twórczy i dlatego chce jej pomóc. Pisałem do niej, przylatuje…18,19, jutro. Widzisz ona bardzo ceni sobie współpracę z wami i tak pomyślałem…
-…żeby zaprosić ją do ekipy? Świetny pomysł. Skoro tu przylatuje a ma wielki talent, to nam pomoże. Jeżeli zechce.- Veronica? Ciężko było mi ją sobie przypomnieć. Miała chyba 19 lat ale nie pamiętam jej twarzy. Pamiętam jedynie tyle, że uwielbiała nasz zespół, na każde moje słowo miała swoje i niestety muszę to przyznać ale była świetna za kamerą. To dzięki jej uwagą i ujęciom a moim pomysłom Hurricane zachwyca. Chciałem znów z nią pracować.
- Napiszę do niej i wszystko obgadamy.
- I pomyśleć, że zleciały już dwa lata. Ciekawe czy nadal z niej cicha małolata? Chociaż pamiętam że z Shannonem nieźle się wygłupiali. Jared?- z zamyślenia wyrwał mnie głos Adama.
-Tak, stare czasy… ja już lecę. Pogadamy jeszcze potem, na razie.
- Cześć.

***

Kiedy wróciłem do domu było po 17, za trzy godziny mięliśmy zacząć próbę. Nie zdziwiło mnie to, że nie zastałem w domu Shannona, niech spróbuje się tylko spóźnić, pomyślałem. Od rana nie dawała mi spokoju kwestia Veronic. Napisałem jej, że od Adama wiem, że przylatuje do Stanów i chcielibyśmy jej zaproponować współpracę nad takim mały projektem ale szczegóły omówimy na miejscu. Zgodziła się. Chciałem się o niej dowiedzieć czegoś więcej bo dopiero teraz przypomniałem sobie, że wtedy nawet nie próbowałem jej poznać bo nie zwróciła mojej uwagi jako kobieta… wstydziłem się tego ale ona chyba się tym nie przejmowała, Shannon się z nią za to dogadywał.

Po przewertowaniu jej profilu na twitterze, nie znalazłem praktycznie żadnych interesujących mnie zdjęć i informacji, jedynie odnośnik do jej bloga. Bingo! Pisała tam o swojej karierze reżyserskiej, zamieszczała swoje filmy, pisała dużo o muzyce i modzie. Z tego co widziałem współwyreżyserowała sporo teledysków francuskich kapel i nie tylko ( Modestep, M83, The Blackout, The Kooks). Regularnie też promowała polskie kapele i wspierała tamtejszą kinematografię, była patriotką. Zaskoczyła mnie jej modowa zakładka a raczej nazwisko jakie tam przeczytałem. Channel. Okazało się, że jej jedyna kolekcja jaką stworzyła była przez nich promowana. Było to ubrania dla młodych kobiet, niezwykle kolorowe i odważne, nawiązujące do stylu hippi. Zamieszczała też wiele własnych stylizacji i dopiero teraz ją zobaczyłem. Zmieniła się, bardzo. Z cichej stała się szalona a fryzury zmieniała chyba częściej niż ja! Była ładna i zgrabna, ostatnie zdjęcie było sprzed pół roku. Zaintrygowała mnie, zacząłem czytać zakładkę „o mnie”, prowadziła coś w stylu pamiętnika.
Nim się zorientowałem na dole zrobił się hałas, który oderwał mnie od komputera i przypomniał, że pora na próbę bo chyba chłopaki się zjawili.
Zastałem ich już w The Lab. Tomo, Braxton i Shannon.
- Napisała mi dziś to. Cieszę się bo on umiała ustawić Jareda i podobno Jared zaproponował jej pracę.- usłyszałem Shannona, oparłem się o ścianę i słuchałem.
- Pamiętam. Ach. Przy filmie?
- Znając mojego brata kombinuje coś więcej ale tak. Ale wiecie jak się zmieniła, normalnie jej nie poznacie. Jutro ją odbieram z lotniska.
- Ja się właśnie rozstałem z Ash więc mogę się nią zaopiekować skoro tak mówisz Shann.
-Ha ha ha oj Braxt ona nie jest dla ciebie. Będziemy z nią pracować a to nie ułatwia. Poza tym ją lubię a z ciebie kobieciarz jest.
- Powiedz to lepiej Jaredowi!
- No właśnie Shanny, powiedz mi to. Myślisz, że bzykam wszystko co ma dwie nogi, cycki i blond włosy na dodatek, że nie umiem się powstrzymać. Oskarżacie mnie ale nie jesteście lepsi. Spokojnie Tomo, mówiłem do nich.- powiedziałem to w normalny sposób i wziąłem swoją gitarę do ręki.- I jadę z tobą na lotnisko.
- Jasne stary, wystraszyłeś mnie.-odparł Chorwat.
- Wiesz ale ja w odróżnieniu od ciebie liczę się z uczuciami kobiet z którymi sypiam. A co do Veronic, nie ma się gdzie zatrzymać i na razie zamieszka tu a spróbuj ją skrzywdzić!- Shannon się zdenerwował i podszedł do mnie grożąc mi palcem, zatrzymał go Braxton.
-Shann zluzuj, Jared zakapował. I zaczynajmy próbę bo wieczorem się umówiłem.
Wystawiłem bratu język żeby go jeszcze pozłościć i zaczęliśmy.




Przez całą próbę rozmyślałem o Shannonie. Dobra, znał dziewczynę trochę ale żeby się od razu tak za nią wstawiać i zapraszać do nas. Nie żebym miał coś przeciwko ale dlaczego on zawsze robi ze mnie ostatniego dupka. Jest moim bratem powinien dobrze o mnie mówić.
- Jared!
Ktoś mnie wołał. Siedziałem w kabinie dla wokalisty i miałem słuchawki na uszach.
- Co?
- Czy byłbyś tak łaskawy zaśpiewać jeszcze raz? Czekamy 5 min. I graj na drugi akord!
- Dla ciebie wszystko Tomo.- posłałem mu oczko widząc minę Shannona i zacząłem śpiewać.
To prawda miałem skłonności do młodych kobiet ale bez przesady 19 lat, a nie sory to będzie 22 jak dobrze liczę. Tyle powinna mieć Veronica. I kto powiedział, że bym chciał? A jak zdjęcia kłamią i to nie ona. Jutro się przekonam. Mieszkanie z kobietą będzie kuszące, o tak.
- Chyba to mamy, brzmi fajnie. Ej Tomo, rusz Jareda bo chyba nie wie że skończyliśmy.
-Jared, chłopie. Wyłaź, koniec.- Tomo zastukał w kabinę.
- Puśćcie mi to, chcę posłuchać- zdjąłem słuchawki i wyszedłem ze swojego pomieszczenia, siadłem przy Shannonie. Wszyscy słuchaliśmy.
- Podoba mi się to połączenie z klawiszami. To był niezły pomysł Shanny. Dobra robota Braxt. Pokaże to Jimmiemu w następnym tygodniu. Dzięki za dzisiaj.
- Wyszło tak elektronicznie ale czad. Zawsze do usług Jay. Będę leciał. Mam randkę.
-Mówiłeś że dopiero zerwałeś z Ash.- odezwał się Shann.
- No dlatego mam randkę. Oj Shanny nie mów że się starzejesz, poszedłbyś ze mną zamiast marudzić.
- Przedział 15-20 mnie nie jara ale zapytaj Jareda.
- Przykro mi ale mam już inne plany. Przedział 20-25.- odpowiedziałem z dumą.
- Braxton, podrzuciłbyś mnie po drodze do domu, co?
- Jasne Tomo. No to do zobaczenia!
- Cześć- odpowiedzieliśmy razem z bratem.

***

Wziąłem gorący prysznic by się odprężyć po całym, męczącym dniu pracy. Choć najchętniej położyłbym się od razu do łóżka to opcja całkiem dobrego seksu, wygrała. Wyciągnąłem z szafy spodnie, koszulę i kapelusz. Wziąłem ulubione okulary, ukochane BB, portfel i mogłem wychodzić. Dochodziła północ. Miałem zabrać Ann, modelkę którą poznałem ostatnio na pokazie, do klubu ale oboje wiedzieliśmy, że to tylko pretekst. Wychodząc natknąłem się na Shannona, który siedział w salonie.
- Dobrze, że cię widzę. O której mamy być jutro na lotnisku?
- O 9 ale nie mów, że cię to obchodzi. Z tego co widzę masz lepsze zajęcia do rana. Niech zgadnę, kolejna blond cizia, która liczy że jej pomożesz ?
- Zapomniałeś dodać „chętna”! Nie czekaj na mnie. Pa.


***

Kiedy przyjechałem po Ann, uparła się by jednak iść do tego klubu, nie pomógł nawet mój urok. Na miejscu okazało się, że było tam paru jej znajomych więc chcąc nie chcąc siedzieliśmy z nimi aż do 3. Nie piłem alkoholu bo prowadziłem a po ostatnim „wypadku” byłem lekko przewrażliwiony. Za to Ann nadrobiła za nas dwoje, mimo to wciąż chciała jechać do mnie. Nie miałem siły jej odmówić.


Kiedy znaleźliśmy się w domu dziewczyna rzuciła swoje rzeczy w salonie, ja stwierdziłem że się napiję, jednak była tak upierdliwa, że musiałem zabrać butelkę na górę. Jack Daniels, Grants, Johny Walker, James. Wybrałem Johna Walkera, złapałem modelkę pod bok i udałem się do sypialni. Po drodze zrzuciła swoje szpilki ale nie chciało mi się po nie wracać więc zostawiłem je na korytarzu w myślach licząc że jak Shann będzie się skradał w nocy do lodówki to się potknie o nie. Rzuciła się na łóżko a ja się napiłem.
- Heeeej… rozepniesz mi su..su..kienkę? Chodź do .. mnie
Usiadła na łóżku a ja rozpiąłem zamek, po chwili nie miała na sobie już nic. Zaczęła mnie całować i rozbierać. Miała ochotę na zabawę, usiadła na mnie okrakiem a potem zaczęła mnie lizać i udawać psiaka. Była tak zabawna, że zacząłem się śmiać.
- Hau hau! Hau hau! Po..poubaw się z..ze.. swoją suczką!
Polizałem ją, alkohol zaczął działać.
- No eeee…ej! Słaby jesteś…
Piszczała tak głośno, że pewnie było ją słychać w całym domu. Wkurzyłem się i obróciłem ją tak, że to ja byłem teraz na górze. Posłałem jej jeszcze moje perwersyjne spojrzenie, a teraz ci pokaże dlaczego nazywam się Jared Fuckin’ Leto, pomyślałem i zaczęliśmy uprawiać seks.

Rano obudziło mnie niezawodnie moje BlackBerry i ból głowy. Rozejrzałem się po pokoju, panował w nim niezły bajzel. Potem spojrzałem na łóżko, na mojej klatce leżała wtulona we mnie modelka a za nią leżała pusta butelka po whisky. To dlatego ale kiedy ja ją opróżniłem? Nie ważne, trzeba było wstać, powoli wywinęłam się z objęć ale ona i tak się przebudziła.
-Idę do łazienki a potem na dół zrobić kawę, ok? Ubieraj się. Ej?
- Mmmmhh taaa…- przewróciła się na bok i poszła spać dalej.

Wziąłem szybki prysznic a w mojej głowie znów kłębiły się myśli dotyczące Veronic. Jak bardzo się zmieniła? Czy zgodzi się z nami pracować? Czy na mnie leci? Bo prawie każda leciała. Następnie wygrzebałem z szafy szare rurki, do tego biały T-shirt i czarną bluzę z kapturem. Nie czułem się dziś na siłach by bawić się w gwiazdę rocka. Kiedy zszedłem na dół czekał już tam Shannon ale nie chciało mi się z nim gadać. Wstawiłem wodę na kawę i zacząłem szukać czegoś na ten przeklęty ból głowy.

- Gdzie podział się twój uśmiech po upojnej nocy, bracie? Coś nie tak?- Shannon zaczął się ze mną droczyć.- Tak głośno dzisiaj piszczała więc myślałem… i co ja widzę czyżby ktoś miał kaca? A podobno nie pijesz?
Spojrzałem na brata, na jego twarzy gościł głupi uśmieszek zadowolenia, który miałem straszną ochotę zmyć.
- A ty podobno nie palisz a wszędzie znajduję twoje kipy. Podaj mi wodę, stoi za tobą.
Shannon posłusznie podał mi butelkę z wodą.
- Boli mnie głowa a to nie to, co kac. Było miło i tobie też radzę sobie kogoś znaleźć bo jesteś nie do wytrzymania.- powiedziałem to udawanym zadowoleniem i połknąłem swoją tabletkę.- Frustracja zmniejsza potencję.
-….?
- Przerabiałem to.
Nagle wybuchliśmy śmiechem. Nie chciałem się z nim kłócić, szczególnie dziś gdy przyjeżdża Veronica.
-Matko. Na przyszłość oszczędź mi takich nowinek. Fajna jest. Skąd ją w ogóle znasz i jak się nazywa?- Shannon pokazał głowa na górę, chodziło o Ann.
-Nie ważne bo jej już tu więcej nie zobaczysz. To był tylko seks. Lecę górę, zaraz zejdę i jedziemy ok? Już czas.


Kiedy wszedłem do sypialni dziewczyna była już ubrana i wychodziła.
Pocałowała mnie.
- Było naprawdę miło. Jesteś taki uroczy, że mam ochotę cię schrupać.- ugryzła mnie w ucho.- Odezwij się jeszcze… kiedyś.
-Jasne.
Wyszła a ja z uśmiechem skasowałem jej numer z mojej komórki. Nigdy nie ciągnąłem takich znajomości dłużej niż jedną noc. One mnie wyłącznie pociągały. Nie potrafiłem nawet obdarzyć tych kobiet większym uczuciem i dlatego nie chciałem ich okłamywać, dawać nadzieję. Zebrałem swoje rzeczy, ogarnąłem pokój i pobiegłem do Shannona.

***
Veronica:

Zbudził mnie dźwięk iPhone’a mężczyzny siedzącego obok mnie. Z niesamowitym trudem podniosłam się do pozycji siedzącej. Wiedziałam, że już nie usnę i nie wrócę do tego pięknego snu, ja na łodzi a wokół jedynie morze… Mimowolnie spojrzałem na zegar znajdujący się naprzeciwko mnie, mięliśmy opóźnienie, dlatego lot potrwa jeszcze godzinę. Zamówiłam sobie kawę na pobudzenie i włączyłam mojego ultrabooka. Miałam nadzieję, że przejrzę do końca materiał, który wysłał mi Martin ale mój sąsiad szybko wyprowadził mnie z błędu. Najwyraźniej zorientował się, że nie będę już spała i zachciało mu się rozmawiać.
- Widzę, że już nie śpisz. Widzisz lot minął bez problemów. To dobre linie, często nimi latam.
Chłopak przedstawił mi się na początku, jeszcze w Paryżu, a ja wspomniałam, że boję się latać.
- Zapewne… Obudził mnie twój iPhone, Tom.
- Przepraszam zapomniałem…
-Dobra. Nic się nie stało.
Przerwałam mu bo nie chciało mi się wysłuchiwać jego tłumaczeń ale on nie dawał za wygraną.
- A co będziesz robić w Los Angeles? Choć mieszkam w Dallas to dobrze znam L.A więc jakbyś poszukiwał przewodnika to jestem do usług.
- Mam zamiar pracować i przy okazji się uczyć.
- Naprawdę? A o czym myślisz? Jaki kierunek?
- Reżyseria.
-Ambitnie. Jeśli będziesz w tym dobra to bez problemu osiągniesz tu sukces. Znam parę takich osób, oczywiście z innych branży ale tak właśnie wszyscy zaczynają. Najpierw….
Tom zaczął nawijać a ja się po prostu wyłączyłam. Nie miałam siły słuchać po raz setny opowieści jak to jest z American Dream. Nadal wertowałam swój komputer, co on zauważył bo przybliżył się do mnie i zaczął wpatrywać się w ekran. Odruchowo zamknęłam urządzenie. Nie lubiłam gdy ktoś gapi się jak pracuję a na dodatek zerka przez ramię.
- Ej chciałem tylko zobaczyć.
- Przepraszam ale nie pokazuję nieskończonych projektów.
- To może pochwalisz się jakimś skończonym? Nie bądź taka.
Co za człowiek! Czy on nie widzi, że nie mam ochoty na jego towarzystwo. Szlag!
- Dobra. Popatrz na to. To dokument opowiadający o francuskich rodzinach. Ja za chwilę wrócę.

Poszłam do toalety, to chyba jedyne miejsce gdzie miałam chwilę spokoju by zebrać myśli. To było dziś. Spełnią się moje marzenia. Będę w ekipie samego Darrena Aronofsky’ego. Po drugie będę znów pracować z 30 Seconds to Mars. Sama wciąż w to nie wierzę i chyba nie uwierzę do póki nie wyląduję. A jak do tego doszło?
Wszystko zaczęło się kiedy rozpoczęłam studia we Francuskiej Szkole Filmowej, FEMIS (Fondation Europeenne pour les Metieres de I’Image et du Son). Okazało się, że muszę mieć jedynie dobre port folio, znać angielski i potrafić o siebie zawalczyć. Dzięki mojej wspaniałej polonistce i mentorce z liceum, która pomogła mi z debiutanckim filmem i resztą port folio, pojechałam na rozmowę. To z resztą był jej pomysł, stwierdziła, że to da mi duże perspektywy a potencjał jaki posiadam nie może się zmarnować a ta szkoła choć mało znana jest świetna. Może to szczęście a może właśnie moja determinacja sprawiły że zostałam przyjęta. Zaczęłam wtedy dużo kręcić i brać udział w wielu konkursach dla niezależnych, początkujących twórców. Kończąc pierwszy rok nauki, wysłałam swój film zaliczeniowy na nowojorski festiwal młodych twórców organizowany właśnie przez Aronofsky’iego. Nie wygrałam wtedy ale dostałam wyróżnienie od samego Darrena, który był przewodniczącym komisji. Jak się okazało mój film nie został zrozumiany przez resztę komisji, co powiedział mi sam przewodniczący. Poza tym stwierdził, że nie może mnie odrywać od nauki ale jak tylko skończę studia to chciałby mieć mnie w swojej ekipie. Miesiąc po tym wydarzeniu dostałam list. Aronofsky polecił mnie swojemu przyjacielowi Jaredowi Leto, który będzie kręcił teledysk i potrzebuje ekipy a z racji, że właśnie miałam wakacje, nadawałam się. Poza tym Darren organizował warsztaty na które mnie zapraszał. W sumie to teledysk dla 30 STM miał być tylko rozrywką, dodatkiem z tego co przeczytałam w liście. Ale mi rozrywka! Spełnienie marzeń, poznać swoich idolów.

Warsztaty u Aronofsky’iego były genialne i dużo mnie nauczyły. Praca dla Marsów była trochę inna… podczas gdy Darren na każdy kroku do mnie zaglądał, mówił, radził to na planie teledysku byłam jedynie częścią ekipy. No dobra, zostałam prawą ręką Jareda ale on okazał się być zupełnie inny niż sobie wyobrażałam. Z ludźmi których znał non stop się śmiał, z innymi zachowywał dystans a mnie praktycznie nie zauważał. Pamiętał moje imię tylko wtedy gdy krytykowałam jego wizję. Wielkim zaskoczeniem okazał się dla mnie Shannon! Od pierwszej chwili nie mogłam nie lubić tego gościa. Był taki serdeczny i bez przerwy mnie rozśmieszał. Prawdziwy zwierzak! Na planie praktycznie przebywałam w towarzystwie jego, Tomo i Adama dlatego najbardziej pamiętam właśnie ich. Na zakończenie współpracy powiedzieli, że może jak tu wrócę to znów się spotkamy. Nie wierzyłam w ich słowa ale miałam nadzieję. Od tego momentu nadal utrzymuję kontakt z Adamem, świetnym montażystą (kiedyś i on pracował z Darrenem).

Trzy lata w filmówce zleciały nim się zorientowałam. Aronofsky tak jak obiecał wysłał mi oficjalne zaproszenie do współpracy w jego team’ie. To było miesiąc temu a dziś lecę do L.A, miasta rozpusty ale skoro przeżyłam Paryż. To on powinien się tak nazywać, jako studentka mogę to spokojnie powiedzieć. Rozpusta i wyuzdanie choć sprawiają pozory są wszędzie a 19 letnie dziewczyny tylko wydają się niewinne. Jeśli chcesz poznać dorosłe życie wybierz Paryż, Las Vegas…. lub właśnie Los Angeles.

I jeszcze ta wiadomość, najpierw od Adama, potem od Jareda, że skoro wracam to mogę dołączyć do nowego projektu! Czy to nie głupi żart?

Właśnie puścili komunikat aby zapiąć pasy, chyba powinnam wrócić na miejsce.
Kiedy dotarłam okazało się, że film na tyle wciągnął Toma, że nawet nie zauważył kiedy wróciłam. Po 10 minutach wylądowaliśmy. Dopiero teraz zaczął zjadać mnie stres. Co jak co ale to nadal byli moi idole! Na dodatek kiedy pisałam do Shannona ten zaproponował mi że mogę zatrzymać się u nich bo przecież w ogóle nie znam Stanów. A skoro się zgodziłaś, to teraz się denerwuj! Skarciłam się w myślach i ruszyłam do wyjścia wciąż drgając z podniecenia przeplatanego strachem…

***
Jared:

- Ale możesz wyjaśnić mi jedno?
- Jared! To lot z E.u.r.o.p.y a one prawie zawsze mają opóźnienie. I uprzedzając twoje kolejne pytanie, nie wiem ILE jeszcze. Zapytasz mnie jeszcze raz a ci przywalę.- Shannon chyba się właśnie zdenerwował. Siedział skulony i nerwowo podrygiwał nogą.
- Dobra już nie zapytam. Głowa mi pęka, potrzebuję kawy. Idę do Sturbucksa bo inaczej eksploduję.
-Weź jeszcze dwie czarne i się pośpiesz!
Zarzuciłem na głowę kaptur i ruszyłem szybkim krokiem, w myślach prosząc by nie zostać zauważonym. Niestety jak na złość była kolejka. Po jakiś 10 min miałem już swoje kawy i mogłem wracać. Obyło się bez zdjęć, podpisów z czego niezmiernie się cieszyłem bo naprawdę nie byłem dziś na siłach. Kiedy znajdowałem się w odległości paru metrów od Shannona, zauważyłem ją, szła niepewnym krokiem rozglądając się na boki. Mój brat też bo właśnie do niej podbiegł i zaczął ją ściskać. Dziewczyna wydawała się nie być tym zdziwiona a wręcz zadowolona i rzeczywiście była bardzo ładna…



- Och, dobra. Już możesz mnie puścić, Shannon.
- Nawet nie masz pojęcia jak miło znów cię zobaczyć! I pomyśleć, że zostajesz tu.
- Mam taką nadzieją, na razie mogę być trzy miesiące bo tyle jest ważna moja wiza a potem się coś wymyśli…
- My się już o to postaramy, nie bój się. Prawda Jared?
Shannon zauważył, że już wróciłem a dziewczyna powoli odwróciła się w moją stronę.
-No pewnie, Barack to mój stary znajomy.- posłałem jej uśmiech, który odwzajemniła.- Witaj w Los Angeles Veronico, cieszę się że będziemy razem pracować. A to kawa dla ciebie, proszę.



Podaliśmy sobie dłonie a ona uważnie przyjrzała mi się swoimi piwnymi oczami. Choć jej twarz nie wyrażała nic poza radością to oczy zdradzały wszystko, co chciałaby ukryć.
-Dzięki. Możecie mówić mi Niko. Znajomi nazywają mnie jeszcze Chloe ale to dłuższa historia.
- Starczy już tych powitań, dzieciaki. Idziemy po twój bagaż. Mam nadzieję, że nie jesteś typową kobietą i się nie nadźwigamy?- Shannon ponaglił nas i ruszyliśmy po walizki.
- Och spokojnie, zabrałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy… na razie.
Posłałam nam podstępny uśmieszek i zrobiła minę niewiniątka. Typowa kobieta, pomyślałem.
Nie zdążyliśmy odejść paru kroków a ktoś zaczął za nami krzyczeć, a mianowicie za Veronicą. Dziewczyna zdawała się udawać, że nie słyszy lub rzeczywiście nie słyszała. Postanowiłem ją o tym uświadomić.
- Veronica, chyba ten mężczyzna, który za nami biegnie, woła cię.
Dziewczyna odwróciła się zdezorientowana i w jednej sekundzie jej mina z rozradowanej zmieniła się na przerażoną.
-Kurwa mać!
Zdenerwowała się i powiedziała coś czego nie zrozumiałem bo mówiła w obcym mi języku. Spojrzała po nas, Shannon wiązał akurat buta więc chwyciła mnie za rękę.
-Wyjaśnię ci wszystko w aucie. Będziesz udawał mojego chłopaka dopóki go nie spławię, nic nie mów.
Uśmiechnęła się do mnie niepewnie i mocniej ścisnęła moją dłoń. W tym momencie dobiegł do nas ten chłopak.
- Wołałem za tobą, nawet się nie pożegnaliśmy.
- Przepraszam ale się śpieszyłam.- tu machnęła naszymi dłońmi a ja ją pocałowałem w policzek.
- Jest szansa, że się jeszcze spotkamy. Może dasz mi jakiś namiar na siebie? Twój film był świetny.
Gościu był chyba ślepy lub najwyraźniej tępy. Odwróciłem się, stał tam zdezorientowany Shannon, który nie zamierzał zareagować. Veronica znów się odezwała.
- Chyba nie rozumiesz, Tom. Jestem zajęta a to jest mój chłopak. Nie jestem zainteresowana, tak?
-Ale w samolocie nic nie mówiłaś.
-Hej nie słyszałeś, co powiedziała. Widzisz stary ja jestem bardzo zazdrosny więc lepiej byś już poszedł, nie chciałbym używać siły.- postanowiłem trochę poudawać i powiedziałem to tonem szukającym zaczepki, ruszając się przy tym na boki. Veronica śmiała się w myślach, czułem to i dlatego się dekoncentrowałem, w efekcie nie okazałem się wystarczająco przekonujący by spławić tego frajera.
- To ty możesz tu zaraz leżeć. Veronica, nikogo tu nie znasz, jeżeli on się do ciebie przyczepił to powiedz mi, pomogę ci.
Dziewczyna już nie wytrzymywała, widziałem to. Nagle ku naszemu zaskoczeniu pojawił się Shannon.
- Przepraszam, czy jest jakiś problem.- przyszedł z ochroniarzem, który właśnie stał naprzeciw nas. Objąłem dziewczynę w pasie.
- Tak, ten mężczyzna dręczy moją dziewczynę ponieważ w samolocie siedziała obok niego a teraz nie chce się odczepić.
Veronica też zareagowała:
-Tak to prawda. Chcielibyśmy po prostu odejść.
- Nie możesz iść z nim. Niech pan coś zrobi, on ją zmusza! Jest agresywny.
-Czy to prawda proszę pani? Proszę się nie obawiać.
-Matko! Oczywiście, że nie! Nie znam tego człowieka a on mnie prześladuję a tych mężczyzn…- tu pokazała na mnie i Shannona.- znam świetnie. Czy możemy już odejść?
- Oczywiście, przepraszam państwa.
-Nie!- facet był jakiś chory.
- A pan pójdzie ze mną, zapraszam.- ochroniarz złapał mężczyznę za ramię a my mogliśmy w spokoju odejść.
Co prawda krzyczał jeszcze ale już się tym nie przejmowaliśmy, udaliśmy się po bagaż. Zdenerwowanie powoli zaczęło odpływać.
- Już możesz ją puścić. Jared?
Z zamyślenia wyrwał mnie głos Shannona.
- Co?
-…..
Dopiero teraz sobie uświadomiłem, że wciąż obejmowałem Veronicę w pasie, przyciskając mocno do siebie, tak jakbym się bał by ten idiota jej nie skrzywdził. Spojrzałem na dziewczynę, miała taką minę jak Shannon.
- Muszę? No dobra…
- Nie żebym nie chciała ale ludzie się patrzą. Idźmy już stąd.
- Jasne skarbie. Jared, łap!
Shann właśnie rzucił do mnie a raczej we mnie, jedną z toreb Niko. Matko! Co ona tam miała, to ważyło chyba z 15 kilo.
- Kretyn.
- Orientuj się. Ruszamy… nie oddawaj to! Nie będziesz dźwigać mi tej torby. Niko! Jared zrób że coś.
- To mój bagaż i sama będę go nieść. On i tak ma już jedną torbę.
Co za uparciuch z niej.
- Oddaj chyba że chcesz żebym przełożył cię przez kolano i spuścił ci manto.- spojrzała na mnie z miną „jaja se robisz, stary?”- O wiem że byś chciała! Daj, ładnie proszę.- wyciągnąłem do niej dłoń.
- W wywiadach piszą pracowity, ambitny, skromny i zawsze zapominają dodać narcyz. Masz. Czyż to nie dziwne, Shannon?
- Przejrzałaś go mała. Sam redaguje te wywiady.
-Shannon!- ach co za….!
- Oj nie nerwuj się Jared, będzie z nami mieszkać więc dowie się jeszcze lepszych rzeczy.
Veronica zaczęła się śmiać. Złapała mnie za ramię i przyłożyła głowę do ramienia.
- Spokojnie, obiecuję być grzeczna.

I tak wszyscy w trójkę opuściliśmy terminal. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz pogoda była wspaniała. Stwierdziłem, że nie można zmarnować tak wspaniałego dnia skoro w dodatku mamy wolne…




***

Mam nadzieję, że się spodoba. Jestem z niego zadowolona. Wprowadzam mój zamysł z Niko :) teraz będzie wesoło, mogę powiedzieć tylko tyle. Z dedykacją dla P., która mnie zaskoczyła dając bardzo pozytywną ocenę, której się nie spodziewałam. Może napiszę jakiś dodatkowy rozdział, będący wolną opowieścią, nową- zobaczę. Następny postaram się dodać tak szybko jak to możliwe!

Provehito in Altum!



* "Whoah-oh, Mona Lisa, z pewnością rozkręcisz to miasto..."- Panic! At the disco, The Ballad of Mona Lisa.

2 komentarze:

  1. No no no, proszę Jared jakie zainteresowanie Veronic :) zobaczymy co z tego wyniknie.
    Fajnie, że poświęciłaś część rozdziału na opis kariery Veronic, lepiej poznamy nową bohaterkę :)
    Niezły rozdział, szybko się czytało :)
    Pozdrawiam i czekam na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne ! Byłam przekonana, że między Jaredem a Constance coś będzie. Teraz jednak myślę że to między Jaredem a Niko nawiąże się niezły romans ;d No zobaczymy, czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń

Followers

Sztuczna inteligencja:













Treść: Mary. Nagłówek: Alibi, 30 STM. Belka: Wait, 30STM. Adres: parafraza tekstu The Pixies. Obsługiwane przez usługę Blogger.