***
- Jared!!!Czyś ty ogłuchł? Idziemy!- nie zdążyłem odpowiedzieć bo Shann już ciągnął mnie do środka.
Pierwsze,
co rzuciło mi się w oczy to wystrój tego miejsca. Wszystko było
wystylizowane na Moulin Rouge. Nieziemski klimat, czerwień i złoto
królowały. Zamiast zwykłych krzeseł przy każdym stoliku stała
elegancka sofa ze złotymi poduszkami. Mój wzrok przykuło jednak co
innego. Mianowicie niesamowicie długi, zakręcony w kształcie
okręgu podest dla tancerek. Dodatkowo był podświetlany. Czyli
będzie więcej niż jedna, pomyślałem.
Po
chwili byliśmy już na swoim miejscu. Z tego, co mówił Antoine nie
miał być to pokaz lecz całe show, rodem z Paryża. Zapowiadało
się apetycznie, nie ma co.
Podeszła
do nas kelnerka. Holy
moly!
Dziewczyna była ubrana pod wystrój klubu. Miała na sobie
czerwono-czarny gorset, skąpą spódniczkę (lub raczej jej
pozostałość) i skórzane, czarne rękawiczki. Miała wyrazisty
makijaż a włosy kręcone, upięte na boku z wpiętym kwiatem. Była
naprawdę śliczna i młoda. Całości dopełniał czarny melonik na
głowie. Jednak największe wrażenie robiły jej buty.
Krwisto-czerwone szpilki sięgające za kostki, na wysokim podbiciu i
jeszcze wyższym obcasie. Uwielbiałem kobiety w szpilkach ale te…
miały chyba z 20 cm!
-
Dobry wieczór. Mam na imię Christina i mam zaszczyt obsługiwać
dziś panów. Czy jest coś w czym mogłabym pomóc?- dziewczyna
powiedziała to i posłałam nam uśmiech. Widziała nasze miny.
Miała niski, ochrypły głos.
-
Bardzo nam miło. Może na początek poprosimy o butelkę Jack’a
Danielsa?- pierwszy odezwał się Antoine, który skierował pytanie
do nas.
-
Tak, do tego jeszcze butelkę rumu Bacardii i dwie butelki
czerwonego, wytrawnego, hiszpańskiego wina.- odpowiedział Shannon.
W końcu była nas przy stoliku siódemka.
Nie
dawały mi spokoju buty tej dziewczyny, nie wytrzymałem i musiałem
się zapytać. Miała już odejść:
-
Przepraszam. Czy mogę mieć jedno pytanie do ciebie.- powiedziałem
to i spojrzałem na nią. Nawet się nie speszyła.- Nurtują mnie
twoje buty… ile cm mają?
Uśmiechnęła
się a chłopaków trochę zamurowało.
-
Dokładnie 25,5cm. Taka praca ale nie stanowią dla mnie problemu.
Czy to wszystko?- zapytała grzecznie.
-
Niesamowite… Tak, dzięki.- kiedy odeszła, pierwszy zaczął się
śmiać Tomo, za nim Shannon.
-
Oj Jared, zabrać cię gdzieś… nadal nie wierzę, że to zrobiłeś.
Matko.- Shannon najwyraźniej miał ubaw. Nie zdążyłem nic
odpowiedzieć bo rozmowa zeszła na inny temat. Wszyscy się wybornie
bawiliśmy. W klubie było już sporo mężczyzn, wyglądało na to,
że dzisiejsze show musi być szalenie „interesujące”. Po sali
krzątało się kilkanaście kelnerek ubranych identycznie jak
Christina. Z tego co się zorientowałem każda miała przydzielony
osobny stolik do obsługi na ten wieczór.
-
Ten stolik jest dziwny, przez to coś na środku nie pasuje do
wystroju. Shannon wiesz co to do cholery jest.- usłyszałem głos
Braxtona. Popatrzyłem na stół. Był duży, okrągły a na środku
stało zamontowane, metalowe podwyższenie, również okrągłe na
którym na razie stały butelki. Zaśmiałem się i spojrzałem na
Shannona i mimo wolnie na Antoine’a. Oczywiście dobrze
wiedzieliśmy, co to było.
-
I mówiłem, że go zgorszymy. To jest…- zaczął Shannon,
powstrzymując śmiech ale nie dokończył bo byłem szybszy!
-
To jest dokładnie mini podest. Dla tancerek. Dokładnie tamtych.- tu
zrobiłem przerwę i wskazałem wzrokiem na dziewczyny.- skończyłem
i uśmiechnąłem się do nich. Mina Tomo i Braxtona wyrażająca
Whaaaaaaaaat?,
bezcenna! Uprzedzając pytanie Braxta, dodałem z zadowoleniem.- Tak
. Za chwilę jedna z nich będzie na nim tańczyła i lepiej radzę
wam wyciągnąć portfele…
-….?
-
Nie patrzcie tak, nie oglądaliście nigdy filmów, proszę was!-
udałem zażenowanie zakrywając dłonią twarz , że niby nie
wiedziałem o co im chodzi. Niezbyt uwierzyli, chyba za dobrze mnie
znali.
-
Striptiz!- Shannon wyszczerzył zęby i teatralnie potarł ze
zniecierpliwienia dłonie. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, no z
wyjątkiem Tomo, którego mina wyrażał coś w rodzaju „No
ładnie, niech no się tylko Vicky dowie”, poklepałem
go po ramieniu wciąż się śmiejąc.
***
Atmosfera
się powoli zagęszczała, w powietrzu można było wyczuć ciepło
kobiecych ciał, ekscytację, żądzę, pokusę, grzech. Shannon z
Antoine’m szeptali w kącie sofy, Tim i Tomo z rozbawieniem o czymś
dyskutowali a Braxton i Robert na coś wskazywali. Postanowiłem
skierować wzrok na obiekt ich uwagi gdy nagle w całej sali zgasły
światła. Z dala dał się słyszeć głos.
-
Zaczyna się.
Było
słychać pierwsze takty melodii. Na sali zapaliły się czerwone
światła wskazujące drogę kelnerką, mimo to na sali wciąż
panował mrok. U dołu ogromnej czerwonej kurtyny zaczął unosić
się dym, który dla wzmocnienia efektu został lekko podświetlony.
Jako pierwsza uniosła się zasłona po prawej strony sceny. Naszym
oczą ukazał się sprzęt i muzycy, czyli muzyka na żywo, miło. W
tym momencie podniosła się kurtyna z naszej strony i ujrzeliśmy
piosenkarkę. Ciemnoskórą kobietę o głosie mocnym i zmysłowym,
strojem wpasowującą się w klimat Mulin Rouge. Siedziała na
fortepianie a może raczej leżała podparta. Śpiewała
nieskazitelnym francuskim, z tego co pozwoliła mi wywnioskować moja
znajomość tego języka, była to pieśń o niewyżytym seksualnie
mężczyźnie, zabawiającym się okrutnie z młodymi dziewczynami.
Po tym wstępie, z mroku wyłoniło się więcej piosenkarek, muzyka
zmieniła się na szybszą a tekst na bardziej erotyczny (śpiewały
już po angielsku). W tym momencie odsłoniła się główna zasłona
a naszym oczą ukazały się właściwe dziewczyny, które pewnym
krokiem przemierzały okalający salę podest, tak by zaprezentować
się przybyłym. Rozpoczęło się show. Burleska
a dokładnie British
girls.
Pokaz
był niesamowicie zorganizowany co nie uszło mojej uwadze. Całość
podzielona była tak jakby na części. W pierwszej był głównie
zmysłowy taniec na rurach, które znajdowały się na podium jak i
bezpośrednio na sali. W głębi sceny ujrzałem … o matko, tak.
Tańczących transwestytów, niezwykle szczupłych, w półmroku
można było ich uznać za kobiety ale nie! Nie, nie, nie.
Przejrzałem ich. W tym czasie dziewczyny, które śpiewały
przemykały się wśród gości, czasem przysiadając na stoliku i
odśpiewując swoją kwestię.
Dopiero teraz zdałem sobie sprawę
jak długo czegoś takiego nie oglądałem. To nie był zwykły
striptiz lecz sztuka dograna w najmniejszych detalach, tak by posiąść
umysł i uzależnić nas od tego miejsca. Jeszcze za czasów kiedy
grywałem w filmach, bywałem w podobnych klubach. Pamiętam jak po
premierze, bankiecie chodziliśmy z chłopakami z planu w takie
miejsca. Nigdy nie czułem się w nich za dobrze, chodziłem raczej
dlatego, że mnie namawiano. Pamiętam, że Colin miał taki dar. To
przez niego stałem się wtedy bywalcem wszystkich nocnych klubów na
Sunset Strip. A kiedy ostatnio byłem w klubie ze striptizem? Dwa
lata temu, przed nakręceniem teledysku do Hurricane. Szukałem
inspiracji więc Shannon zaproponował taki „relaks”? przerwę?.
Jednakże szperając w pamięci nie byłem sobie w stanie przypomnieć
klubu równie dobrego jak ten, nie było takiego.
Nadszedł
czas na część drugą co zakomunikowała nam zmiana muzyki. Kobiety
tańczące wcześniej w sukniach i gorsetach, miały teraz na sobie
skąpe, przylegające równomiernie do ciała skórzane kostiumy. Z
sufitu spuszczono liny, które nie znajdowały się nad podestem w
kształcie koła lecz w jego środku. Tancerki szybko na nich zawisły
po czym skierowano na nie reflektor ze światłem. Znów unosił się
dym jednak tym razem dodano coś jeszcze. Hoooly
shit!
Było mnie stać jedynie na to, nie wiem czy to zasługa wina czy
raczej po prostu się tego nie spodziewałem. Spojrzałem odruchowo
na brata i chłopaków. Wszyscy mieliliśmy takie same miny, jedynie
Antoine nie wydawał się zaskoczony. Dlaczego mnie to nie dziwiło.
Woda! A raczej natrysk wodny, tym zostały potraktowane dziewczyny.
Mokre, wijące się na linach, w takt jakże niesamowitych dźwięków
wydobywających się ze sceny- zapierało dech, tym bardziej, że
właśnie rozpoczęły akrobacje. Czułem krople wody na policzkach,
to było przyjemne. Przestałem powstrzymywać cisnący mi się na
twarz wyraz zadowolenia. Pozwoliłem się sobie wyłączyć i
całkowicie skoncentrować na zbliżającej się części bowiem po
raz kolejny zmienił się repertuar na niezwykle erotyczny. Nadszedł
długo wyczekiwany moment.
Dziewczyny ześlizgnęły się z podestu i
zaczęły kierować się do stolików. Ustawiły się każda przy
jednym tak, że jedną nogę opierały o sofę. To, co oprócz
nieziemsko długiej, opalonej nogi rzucało się w oczy, to buty.
Czerwone (z moich obserwacji każda kobieta w tym klubie takie miała,
czyżby taki znak?), skórzane, z metalowymi wstawkami, na wysokim
podbiciu, nie w klimacie ale na miejscu, pomyślałem. Kobiety
czekały na znak, perkusista wybił rytm po czym włączyli się inni
muzycy i mogły zaczynać. Shannon (bo to było z jego strony)
odruchowo wyciągnął dłoń by pomóc jej wejść na stół.
Dziewczyna zaczęła tańczyć a może raczej powinienem powiedzieć,
że wić się jak zmysłowa kotka. Dobrze, że Christina sprzątnęła
wszystko ze stolika bo jak się okazało to on był za mały dla
tancerki. Po chwili cały blat ociekał wodą. Dziewczyna klęknęła
na podeście po czym zaczęła rozpinać górę swojego stroju.
Widząc to zaczęliśmy jej kibicować . Przy ostatnim guziku
zatrzymała się, podniosła swoje ciemno-czekoladowe tęczówki,
przeleciała po nas wzrokiem i wybrała Braxtona. Zbliżyła się do
niego i wystawił biust czekając aż młody dokończy ceremonii i
rozepnie gorset do końca. Kiedy znajdowała się w takiej pozycji
jej spódniczka podniosła się całkowicie, odkrywając zgrabny
tyłek. Dopiero teraz mogłem zauważyć tatuaż. Była to lilia
zachodząca na udo. Kiedy już pozbyła się góry okazało się że
miała jeszcze jeden tatuaż, na piersi. Był to jakiś nie znany mi
symbol, logo. Nareszcie, pomyślałem widząc, że kobieta przymierza
się do zdjęcia tego czegoś, co służyło jej za dół stroju.
Znów prosiła nas o „pomoc”, tym razem wybrała Shannona. Po
chwili mój brat jednym ruchem ściągnął z niej tą mini na co
wszyscy czekaliśmy. Natychmiast wyciągnąłem parę banknotów,
wstałem i z całą perwersją na jaką było mnie stać (oczywiście
w znaczeniu pozytywnym a nie obraźliwym) spojrzałem w jej tęczówki,
wsadzając banknoty za jej koronkową bieliznę. Najwyraźniej
spodobało jej się bo popchnęła mnie z powrotem na sofę, robiąc
sobie miejsce by zatańczyć. Byłem można powiedzieć w transie,
nie zwracałem więc uwagi na to jak siedzę, co ona sprytnie
wykorzystała opierając swojego buta o moje udo ale w taki sposób,
że obcasem pocierała o mojego penisa. Nie musiała czekać długo
na moja reakcję, widząc moja minę która zdradzał prawdopodobnie
moje podniecenie, odwróciła się i przeszła do Tima. Osiągnęła
swój cel a ja dziękowałem sobie, że po raz kolejny założyłem
rurki, których dużą zaletą było to że były dość obcisłe i
nie zostawiły miejsca na zbytni ruch^^^ Tancerka krążyła tak
między nami jeszcze przez jakiś czas zbierając naprawdę pokaźną
sumę pieniędzy. Nawet Tomo dał jej kilkaset dolców licząc że to
co się tu wydarzyło zostanie jak zwykle
„ w rodzinie”.
***
Nagle
wydarzyło się coś, co nieoczekiwanie zmieniło bieg wydarzeń.
Kiedy dziewczyna jeszcze tańczyła, do naszego stolika podszedł
jeden z transwestytów, wijący się wcześniej na rurze w głębi
sceny, ubrany w taki sam obcisły strój, co ona przed striptizem.
Ewidentnie zamierzał urozmaicić nam dzisiejsze show. Co to do
cholery ma być? Zaśmiałem się ale w głębi duszy wcale mnie to
nie śmieszyło, obawiałem się go. Kiedy wszedł na stolik i zaczął
tańczyć centralnie przede mną, zamurowało mnie. Był tak zgrabny,
że jego ruchy były stawały się nienaturalne. Jego twarz pokryta
mocnym makijażem nie spuszczała mnie z oka. Patrzyłem i nie
mogłem uwierzyć. Z odrętwienia wyrwał mnie stłumiony śmiech
Shannona, Braxtona i Antoine’a. Kiedy na nich spojrzałem od razu
się domyśliłem, że wycieli mi kawał. Shannon miał w oczach łzy,
jak zwykle gdy już nie potrafił opanować narastającego śmiechu.
Pozostali jeszcze się hamowali. Niestety odwrócenie się do nich
było błędem, ponieważ w tym czasie „moja tancerka” zeszła ze
stołu i zaczęła mnie dotykać.
-
Nie dotykaj mnie. Nie dotykaj mnie. Nie dotykaj mnie. Nie dotykaj
mnie!- zacząłem powtarzać i odsuwać jego rękę ale ten facet był
tępy!
Pyza
tym to całe zajście sprowadziło do naszego stolika pozostałych
mężczyzn, którzy byli ciekawi dlaczego u nas tańczą aż dwie
panie! Widząc miny niektórych z nich czułem, że nas rozpoznali.
-
Hahahaha… Shannon, ja chrzanię nie wierze żeś to zrobił
Jaredowi!- odezwał się Braxton, zginając się ze śmiechu.
-Haha….-
Shannon zaczął się dusić.- Ale tego się nie spodziewał….
Wyraz… wyraz… jego… twa..twa..twarzy!....Nie wytrzymam!- i znów
się zanosił ze śmiechu.
Tomo
postanowił zrobić porządek i mi pomóc. Szturchnął Tima i
Roberta by zajęli się Shannonem i Antoine’m, Braxtonowi zaś
kazał rozpędzić mężczyzn. Sam podszedł do transwestyty.
-
Ocho co ja widzę, świetnie się bawisz maleńka.- tu posłał jej
swój zabójczy uśmiech.-… ale już koniec. Naprawdę… suuuuper
tańczyłaś, zobacz ledwo zipie!- teraz Tomo pokazał na mnie.- A to
masz na drogę.- po czym wcisnął jej leżące na stoliku 100 dolców
i na odchodne poklepał po plecach.
Poszła, a raczej poszedł. I
wszystko było by dobrze gdyby nam ktoś nie pstryknął fotki. Nawet
wiem co na niej będzie. Ja siedzący na sofie z rozstawionymi
nogami. Transwestyta stojący między moimi udami, łapiący mnie za
kolano. I Tomo stojący nade mną, wciskający mężczyźnie kasę za
„dekolt”, z uśmiechem z serii „oj zasłużyłaś maleńka”.
I ten podpis: „30
Seconds to Mars, idole tysięcy młodych ludzi przyłapani w klubie
ze striptizem. Jared Leto, ‘bożek seksu’ zmienia preferencje! Ma
romans z transwestytą! Tomo Milicević- gitarzysta, płaci za seks
lidera zespołu!”
Świetnie. Wtedy zobaczyłem minę Tomo, oj był zły. Podszedł do
Shannona, który szarpał się z Robertem.
-
Shanny, skarbie! Jeżeli Vicky dowie się o tym, co miało tu dziś
miejsce lub nie daj Boże, zobaczy zdjęcie, które właśnie
pstryknął nam jakiś mężczyzna i które raczej na pewno wyląduje
jutro w prasie to radziłbym ci mieć na oku swoje maleństwo!- w tym
momencie Tomo zrobił dziubek, akcentując słowo maleństwo tak że
wyglądał komicznie.
Wiedziałem o czym mówił. Chodziło o
motocykl Shanna a dokładnie jego kochanego chopperka. Biedny Shanny,
cały pobladł, czyżby wiedział, że nie żartujemy. Tomo odwrócił
się do mnie i zaczęliśmy wychodzić, w ślad za nami poszli też
inni. Jedynie Shannon wybiegł w przeciwnym kierunku krzycząc byśmy
poczekali. Szczerze mówiąc nie mieliśmy zamiaru czekać na niego
po tym zajściu, ulitował się jedynie Antoine, który zaoferował
się dotrzymać mu towarzystwa. Tak więc ja i Tomo pojechaliśmy do
mnie, mając w planach tam poczekać na Shannona, a chłopaki nie
mieli już siły, padali ze zmęczenia więc pożegnaliśmy się pod
klubem i rozjechaliśmy, każdy w inną stronę.
***
Całą
drogę zastanawiałem się nad tym co zaszło. Po pierwsze
utwierdziłem się w przekonaniu , że głupota Shannon właśnie
przebiła jego intelekt. Kim trzeba być żeby nie pomyśleć o
konsekwencjach, nie miałem już do niego siły. Po drugie sprawa
zdjęcia, które prawdopodobnie wywoła mały skandal. Nie chciałem
nawet rozważać opcji, że Shann nie odzyska fotografii, to nie
wchodziło w grę. Gdy media to podchwycą najbardziej ucierpi na tym
nasz zespół gdyż ci wredni dziennikarz nie zostawią na nas suchej
nitki. To był jakiś koszmar, czułem, że moja złość z każdym
kilometrem wzbiera. W końcu nie wytrzymałem i z całej siły
uderzyłem pięścią w oparcie siedzenia, w taksówce, klnąc przy
tym. Aż Tomo się zląkł, mój zryw wyrwał go najwyraźniej z
zamyślenia. Fuck!
Jak na ten moment to on miał najbardziej przesrane bo gdy Vicky
dowie się o naszej eskapadzie to chyba żaden z nas, mimo tego, że
kochamy Tomo jak brata, nie chciałby być w jego skórze.
Momentalnie poprawił mi się humor, byłem okropny ale moja natura
była silniejsza.
Kiedy
dotarliśmy do domu, postanowiliśmy się napić, tak na
odstresowanie. Żaden z nas nie miał ochoty na rozmowę,
zdecydowałem więc włączyć telewizor. Przeleciałem parę
programów ale nic nie przykuło mojej uwagi, spojrzałem na Tomo,
wybrał MTV na którym leciał właśnie jakiś wyuzdany teledysk.
I
nagle mnie olśniło! Tak po prostu, poczułem, że do mojej głowy
napływają myśli, które zaczynają układać mi się w logiczną
całość. Biorąc pod uwagę mój lekko podchmielony stan
postanowiłem tego nie zmarnować. Zerwałem się z kanapy,
odstawiłem swoją whisky i powiedziałem do Tomo:
-Halo,
ziemia do marsa! Tomo!- pomachałem mu przed twarzą bo wyglądał
jak w transie.- Lecę do studia, zaraz wracam! Czekaj tu.- wydawało
się, że na mnie patrzy ale wcale nie słuchał, nie miałem czasu
więc pognałem zostawiając go w salonie. Ale, ale gdzie!? Wróciłem
się jeszcze po moją szklankę i dopiero teraz mogłem uciekać.
Przebiegłem
przez korytarz, pokój i byłem w naszym studiu. Zapaliłem światło,
odnalazłem mojego klasyka, niestety był nie nastrojony. E tam,
niech będzie gitara Shannona i sięgnąłem po nią. Na stole leżały
jakieś czyste kartki, chwyciłem je i przelałem na nie swoje myśli.
Byłem uradowany jak dziecko bo to co po chwili zajęło papier,
wydawało się być naprawdę niezłe, a miałem do tego dryg i
czułem to! Zacząłem dopasowywać akordy i podśpiewywać. Mój
głos nie brzmiał za dobrze, był lekko ochrypnięty. Nim
przećwiczyłem to, co udało mi się skomponować, zawartość mojej
szklanki znikła. Niesamowicie chciało mi się pić więc
postanowiłem wrócić do Tomo i podzielić się z nim efektami mojej
weny.
Zebrałem kartki i wybiegłem z The Lab wykrzykując, że chyba
coś mam. To, co zastałem w salonie natychmiast uświadomiło mi jak
karygodny błąd zrobiłem… never!,
ever!
nie zostawiaj Chorwata samego z butelką whisky! Tomo spał na
kanapie, trzymając pustą szklankę w dłoniach a obok jego butów
walała się pusta butelka. I w tym momencie zobaczyłem, która była
godzina, dochodziła 4, spędziłem w studiu prawie dwie godziny.
Mimo tego, co zastałem byłem niesamowicie szczęśliwy i
podniecony, nawet zapomniałem już o żarcie Shannona. W przypływie
euforii postanowiłem być dobrym samarytaninem i doprowadzić Tomo
do „w miarę normalnego” wyglądu. W tym celu zabrałem mu pusta
szklankę, której nie chciał puścić, musiałem więc użyć siły.
Następnie odłożyłem swoja kartkę i znalazłem koc którym go
przykryłem. Teraz mogłem udać się do góry bo nie zapowiadało
się bym doczekał się na Shannona.
Leżąc
w łóżku byłem podjarany. Nie spodziewałem się, że ten
dzisiejszy zamęt jest w stanie przynieść mi długo wyczekiwane
natchnienie. Najbardziej frasowała mnie kwestia muzyki, powinna być
gwałtowna czy raczej coś wolnego. Po chwili coś mi się
przypomniało i poczułem małe ukucie bólu. Moje BlackBerry wciąż
znajdowało się z dala ode mnie, niech no tylko ten kretyn pojawi
się w domu. Na uspokojenie zacząłem nucić dzisiejszy tekst:
Witness,
tell me. What you think of my life ?Judge me. Jury. If I’m wrong or
I’m right…
***
O wy męczydusze! Specjalnie na życzenie dla Klaudii. Mam nadzieją, że się spodoba!!! Za inspirację dziękuję Kasi! Czytajcie i komentujcie! Kolejny rozdział wkrótce...
( ha! Portugalia czy Hiszpania mistrzem Euro? Stawiam na Portugalię :P )
Provehito in altum!
* "Nieważne na ile sposobów umrę, nigdy nie zapomnę. Nieważne ile żyć przeżyję, nigdy nie będę żałować..."- 30 Seconds to Mars, Hurricane.
Przepiękny rodział! Dirty birdy, Jack Daniels, Bacardi.ii Mistrz! ;D
OdpowiedzUsuńDzięęęęęękuuuuujęęęęęę! ;D
PS.
To jeszcze nie było męczenie. Spróbuj nie dodać notki dłużej niż przez 2 dni to wtedy zobaczysz... ;D
świetny rozdział ;d.
OdpowiedzUsuńMasz świetną wyobraźnie na pomysł z klubem to bym nigdy nie wpadła i jeszcze tak szczegółowo opisane xd Super ; )
ha! Portugalia przegrała! xD ale...! akcja w klubie! nieziemska!! nie mogłam się przestać śmiać! mina Jareda musiała być bezcenna kiedy tańczył przed nim transwestyta xD nie dobry brat Shannon! dawaj kolejny, bo chcę wiedzieć co się stanie jak to zdjęcie wycieknie do prasy xD pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuń